poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Od Carreou do Sivika

Na szczęście, Sivik okazał się na tyle tolerancyjną osobą, że pozwolił mi na dokończenie modłów, w ogóle przy tym nie przeszkadzając. To całkiem miłe z jego strony. Jest przecież wiele osób, które darzą szczerą nienawiścią tych, co mają otwarte umysły na istoty wyższe, nazywając ich wariatami czy po prostu idiotami. W skrajnych przypadkach, robią jeszcze gorsze rzeczy. Tak złe, że nawet nie chcę o nich myśleć. Nie lubię myśleć o grzechach, nieuleczalnej chorobie, która toczy każdy wymiar, nie dając nikomu odetchnąć od siebie. Jedyne schronienie znajduje się w ramionach Ojca, który przyjmuje każde zagubione owieczki jak własne dzieci. Zauważyłem, że od dłuższego czasu stałem się bardzo religijny. To znaczy, zawsze byłem, ale teraz to jakby przybrało na sile. Może to wina działania Stwórcy, może taka jest moja natura. A może chciałem po prostu przekonać samego siebie, że nie jestem sam na tym świecie, odrzucić od siebie fakt, że mój Pan może już nigdy nie wróci? Nie wiem. Nie chcę chyba wiedzieć.
Mężczyzna opadł na łóżko, ponownie wzbudzając we mnie chęć rzucenia się na pomoc. Odczuwałem wewnętrzny, nadany przez własną podświadomość przymus, aby choć trochę poprawić te poduszki, choć trochę otulić kołdrą Siviego, choć trochę...!
— Pozwolisz — powiedział mężczyzna, kiedy już usiadł w, najpewniej, najtwardszym miejscu na meblu — Udam się na krótki spoczynek, jeśli to nie problem.
Skinąłem gorliwie głową, przez co kilka jasnych kosmyków opadło mi na twarz. Spojrzałem na nie szybko i niedbałym gestem odgarnąłem za uszy. Nie chciałem przecież, aby Piórkowy Człowiek uznał mnie za zapatrzonego w siebie narcyza. Zależało mi na jego opinii chyba bardziej niż jakiejkolwiek innej osoby na tym świecie.
— Oczywiście, Sivik. Należy ci się — splotłem dłonie na swoim brzuchu, bawiąc się kciukami — Miłych snów.
Zakończyłem swoją wypowiedź szerokim, ciepłym uśmiechem. Może to sprawi, że Sivi nie będzie już miał koszmarów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz