piątek, 21 sierpnia 2020

Od Lexie do Ayarashi

Księżniczka zniknęła za swoimi drzwiami, a Lexie odetchnęła z ulgą. Przynajmniej chwilowo kryzys został zażegnany. Pozostawało zaraportować o wszystkim generałowi gwardii i złapać jeszcze kilka godzin snu przed świtem. I kąpiel. Zdecydowanie kąpiel była tym, czego w tym momencie potrzebowała najbardziej.  Szczególnie że w perspektywie kilka najbliższych dni będzie musiała obyć się bez tego luksusu.

[...] Ostatecznie wszystko potoczyło się tak, jak miało się potoczyć. Eskorta już czekała przy koniach, gdy księżniczka Ayarashi wyszła z zamku. Wyglądała na całkiem wypoczętą, mimo nie do końca przespanej nocy, czego nie można było powiedzieć o Lexie, która musiała wstać nieco wcześniej, by dopilnować przygotowań. Nie była specjalnie w nastroju do rozmów i tylko minimalizując kontakt wzrokowy z księżniczką próbowała jej pomóc wsiąść na konia, co ta kompletnie zignorowała, wskakując na niego bez większego problemu prosto z ziemi.
- Nie wsiadam na konia pierwszy raz, Lexi - powiedziała, uśmiechając się i poprawiając w siodle. - Może nie robię tego często, ale uczono mnie konnej jazdy.
  Gwardzistka tylko skinęła głową, podchodząc do swojego wierzchowca. Powiodła wzrokiem po zgromadzonych. Eskorta: w pełnym rynsztunku i gotowa. Zapasy na podróż: załadowane i trzy razy sprawdzone. Sprzęt obozowy: w doskonałym stanie i odpowiedniej liczbie. Ayarashi: na koniu i jak zawsze w zuchwałym humorze. Jeśli wszystko pójdzie dobrze wyrobią się, nim upłynie kolejny księżyc. Wskoczyła na konia i dała sygnał do wymarszu. Ciężki stukot końskich kopyt odbił się od bruku na dziedzińcu. Wyjeżdżając, gwardzistka rzuciła ostatnie spojrzenie na okno komnaty, w której rezydowała jej własna księżniczka. Pewnie jeszcze spała. Oczekiwanie, że pożegna ją machając z tego okna byłoby zbyt...  Lexie spojrzała na Ayarashi. Księżniczka Aranayi będzie wszystkim, co dostanie przez jakiś czas. Miała tylko nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie gładko. 
- Nie mów, że jesteś zła o wczoraj, Lexi. - Księżniczka zrównała swojego konia z koniem gwardzistki.
- Nie, pani - przyznała całkiem szczerze kobieta. Badawcze spojrzenie Ayarashi omiotło twarz gwardzistki, po czym lisica pokiwała ze zrozumieniem głową. 
  Przez chwilę jechały bez słowa. Niewielka karawana poruszała się przez pełne jezior ziemie Leoatle. Otaczające ją krajobrazy były spokojne i kojące. Lexie nie miała wątpliwości, że póki przemierzają ziemie jej pani nie muszą się obawiać specjalnie ataków bandytów. Szczególnie tutaj, w we wschodniej części państwa. Niebezpiecznie może zacząć być dopiero na skraju Anthrakas, którego gęste lasy i nieliczne zamknięte w górach osady stwarzały dobre środowisko dla stacjonujących w Ucurum rzezimieszków. 
- Byłaś kiedyś w Aranayi, Lexi? - z zadumy wyrwał ją głos księżniczki.
- Nie, pani - zaprzeczyła, a widząc, że rozmówczyni oczekuje czegoś więcej, dodała: - Byłam za to nie raz w Anthrakas, Nalayan, Merkez, raz w Ziyou oraz krótko w Khayrze.
- Nie sądziłam, że taki z ciebie podróżnik. - Dziewczyna spojrzała na towarzyszkę z lekkim zdziwieniem. - Twoja pani tak wiele podróżuje.
  Lexie lekko się skrzywiła. Po prawdzie większość ze swoich wypraw odbyła na polecenie króla, goniąc za różnymi artefaktami, eskortując ważne osobistości i tylko kilka razy towarzysząc Mirajane w jej wizytach do władców innych państw. Zamiast wdawać się w szczegóły, odpowiedziała jedynie:
- Moja pani też lubi zwiedzać świat - zamyśliła się na sekundę, po czym dodała - A ty, pani? 
- Ja? Co zwiedziłam?
  Gwardzistka pokiwała głową. Miała nadzieję zrzucić nieco ciężar rozmowy na tamtą. Krótkie wspomnienie o Mirajane zupełnie przekierowały jej myśli w stronę pozostawionej w zamku księżniczki.
(Ayarashi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz