piątek, 25 sierpnia 2017

Od Madelyn do Ashley

Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, słuchając nowo poznanej dziewczyny.
- Ja się dzielę ze światem każdego dnia! - rzuciła, rozkładając szeroko ręce, jakby zapraszała cały świat do zbiorowego tulenia. - Sprzedaję im wszystko, czego chcą i targuje się tak, że nikt się nie połamie co i jak, a kupi. Ale dzisiaj zamiast się dzielić ze światem, idę się przejść, bo sen mnie bierze.
Jakby na potwierdzenie swoich słów, ziewnęła szeroko, przecierając wierzchem dłoni oczy.
- Rzeczywiście, wyglądasz na zmęczoną - stwierdziłam, przyglądając się Ashley. - Też pewnie powoli będę uciekać, musimy jeszcze z Makim wyjść z miasta.
- Zamierzacie podróżować w nocy? - zmarszczyła brwi, wyraźnie zdziwiona.
- A skąd - żachnęłam się, rozbawiona. - Ale rzadko kiedy sypiamy w gospodach. Sprzedałam i kupiłam już wszystko, co musiałam, więc rano pójdę dalej, gdy tylko wstanie słońce i coś upolujemy.
- A gdzie zamierzacie wypocząć?
- Niedaleko jest las, wejdziemy na jakieś drzewo. Maki nie lubi spać w budynkach, ja też pewniej się czuję na łonie natury.
- Nie boicie się rabunku? W lasach nie trudno o spotkanie jakiegoś rzezimieszka.
- Hmm - mruknęłam, splatając dłonie na karku. - Czasem rzeczywiście spotykamy takich delikwentów, ale jakoś idzie albo się ukryć, walki zdarzają się bardzo rzadko - zaśmiałam się, unosząc palec w górę. - To aż smutne, jak rzadko ludzie patrzą na to, co jest ponad ich czołem, prawda? Za to doskonale wiedzą, co mają przy stopach. To smutne, jak bardzo ograniczamy nasze pole widzenia i możliwości.  Tym bardziej, że większość nawet nie wie, ile przez to traci.
- Każdy żyje, jak umie - podsumowała Ashley.
- Możliwe - przyznałam z ociąganiem. W międzyczasie, Maki ziewnął szeroko i przeciągnął się, wstając. Wlepił we mnie pytające spojrzenie.
~ Musimy już iść ~ ponaglił mnie. Poklepałam lekko rysia po łebku.
-Już, już. Wybacz, Ashley, my już będziemy powoli uciekać, dziękuję za towarzystwo.
- Nawzajem.
- A właśnie! - przypomniałam sobie. - Mówiłaś coś o towarzystwie w podróży. Jeśli nadal jesteś zainteresowana, z chęcią bym się z tobą wybrała, zawsze raźniej.
~ Maddie, już późno ~ ryś spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
- Wiem, Maki, wiem - mruknęłam. - W każdym razie... gdybyś chciała, będziemy czekać jakoś przed południem przy wschodniej bramie, muszę jeszcze załatwić parę spraw z rana, jak się pewnie okaże. Miłej nocy, śpij dobrze!
- Ty też, uważaj na siebie - skinęła głową.
Uśmiechnęłam się i wstałam, kierując swoje kroki do wyjścia z gospody. Przy drzwiach pomachałam jeszcze do dziewczyny, po czym włączyłam się w wieczorny tłumek zmierzający do sobie tylko wiadomych celów.
***
- Tu było miło - stwierdziłam do przyjaciela, przyciągając się. Zgodnie z obietnicą daną wczoraj Ashley, czekałam przy wschodniej bramie, oparta o murek. - Zawsze to ciekawie poznać kogoś nowego.
~ Jesteś stanowczo zbyt ufna ~ stwierdził poważnie Maki. ~ I skąd w  ogóle wiesz, czy przyjdzie?
- Nie wiem - zgodziłam się, ignorując pierwszą część wypowiedzi rysia: często mi to powtarzał. - Jeszcze trochę zostało do południa, najwyżej zaraz wyruszymy. Ale co nam szkodzi poczekać. W drodze zawsze bezpieczniej, gdy ktoś nam towarzyszy.
~ Ja tu jestem ~ przypomniał. Roześmiałam się.
- No, przecież, mój obrońco - wtuliłam głowę w sierść zwierzaka. - Ale jesteś pewien, że udźwigniesz te wszystkie materiały?
Spojrzałam na bagaż, który właśnie do niego doczepiałam.
~ Nosiłem cięższe.
- Mimo wszystko, z twoją budową, wygląda to, jakby zaraz miało cię przygnieść do ziemi.
~ Taka uroda mojej rasy ~ podsumował.
- Też racja - przyznałam, wypatrując równocześnie w tłumie znajomej sylwetki.

< Ashley? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz