TO BARDZO ŚMIAŁY KONCEPT – powiedział po namyśle Akroteastor. Nie w smak było mu tak otwarte działanie. – MOJA OSOBA JEDNAKOWOŻ WOLAŁABY UNIKNĄĆ OTWARTEJ WOJNY DOMOWEJ. A DO TEGOŻ POSIADAM LICZNE POWODY.
- Ale czemu nie? – demon wzruszył pogodnie ramionami. – Świat jest zbyt nudny, by zatrzymywać jedną czy drugą sprzeczkę wewnątrzpaństwową. A zresztą, nie to chciał pan osiągnąć, panie Akroteastorze? Skłócenie wszystkich i osiągnięcie tytułu nadwornego bła… znaczy się króla. Króla wspaniałego państwa.
Morteo oparł jeden z łokci na oparciu fotela, by podeprzeć swoją ciężką czaszkę. Zasłonka chroniąca ją przed oczami barona zafalowała lekko, odsłaniając niewielki skrawek białej kości szczęki.
- ZACZNIJMY OD TEGO, IŻ JEDYNĄ ZALETĄ KRAJU, W KTÓRYM SIĘ ZNAJDUJEMY JEST JEGO STABILNA DYNASTIA. DULLUNDOWIE SPRAWIAJĄ, ŻE TEN UGÓR JEST W STANIE FUNKCJONOWAĆ I CHOĆ WIELU SIĘ NIE ZGADZA Z POLITYKĄ, PROWADZONĄ PRZEZ KRÓLA, JEDNAK ŻEBY SIĘ NIE ZGADZAĆ TRZBA NAJPIERW MIEĆ WŁASNE ZDANIE. A MOTŁOCH GO NIE MA. JAKI ZATEM PRETEKST IM PODASZ DO REWOLUCJI? ZBYT WYSOKA PAŃSZCZYZNA? LUDZIE ZAWSZE UWAŻAJĄ, ŻE PAŃSZCZYZNA JEST ZBYT WYSOKIA. NIE RUSZĄ W BÓJ DLA KILKU GROSZY. A MOŻE CHCESZ IM ZAOFEROWAĆ COŚ LEPSZEGO? MOŻE DASZ IM WOLNOŚĆ? NIEKOŻYTNE. – Akroteastor dla podkreślenia swoich słów machnął jedną z wolnych dłoni. – TRZEBA BY IM JĄ WTEDY DAĆ. A TO ZACHWIEJE GOSPODARKĄ CAŁEGO KRAJU I UCZYNI GO BEZUŻYTECZNYM DLA NASZEJ SPRAWY. NASTAWI RÓWNIEŻ PRZECIWN NAM WYKSZTAŁCONE ELITY, KTÓRE ZAPEWNE ZECHCĄ UCIEC Z CELLANU, ZOSTAWIAJĄC NAS Z PLASTYCZNĄ, ACZ SUROWĄ GLINĄ. DODATKOWO POCHŁONIĘCI KONFLIKTEM WEWNĘTRZNYM NIE BĘDZIEMY W STANIE ODPIERAĆ SKUTECZNIE ATAKÓW PIRATÓW I OSTATECZNIE MOŻEMY SKOŃCZYĆ W GRUZACH.
Baron drgnął lekko, słysząc te słowa. Raggash wyglądał jednak na niezbyt poruszonego i wyglądającego, jakby nagle jego paznokcie okazały się najbardziej interesującą rzeczą w tym pomieszczeniu.
- Niemniej, gdy już będziemy mieć władzę, zdołamy odbudować Cellan po naszemu – zauważył. Morteo zmierzył szlachcica pogardliwym spojrzeniem. Jedna zabawka i Elkanov dał się przekupić demonowi jak dziecko.
- ZBYTW WIELU UŻYTECZNYCH LUDZI ZGINIE PODCZAS, A SZKOLENIE ZAJMUJE CZAS. MY TEGO CZASU NIE MAMY. NIE MUSZĘ CHYBA PRZYPOMINAĆ PANU, BARONIE, POWODU, DLA KTÓREGO PODEJMUJEMY JUŻ I TAK OLBRZYMIE RYZYKO. – Stwór zrobił pauzę by upewnić się, że szlachcic dobrze zrozumie jego ostatnie słowa, po czym dodał: - ZALEŻY NAM NA UTRZYMANIU SPRAWY W TAJEMNICY NA TYLE, NA ILE TO MOŻLIWE. NAJLEPIEJ, ŻEBY CI IDIOCI ZNISZCZYLI SIĘ SAMI.
- Ma pan absolutną rację, panie Akroteastor – demon gwałtownie zmienił się w pył, by przybrać kształt ponownie tego samego mężczyzny, opierającego się łokciami o stolik kawowy tuż przed Morteo i lewitującego lekko w powietrzu.
- MAM? – Stwór uniósł czaszkę z dłoni i spojrzał z góry na rozmówcę.
- Ależ oczywiście. I zapewne ma pan ułożony w głowie doskonały plan! Chętnie go posłucham.
- OCZYWIŚCIE, ŻE MAM. UWAŻAM, ŻE POWINNIŚMY…
- Buuuu! – Demon przyłożył dłonie do ust, robiąc z nich tubę. – Nuuudy~ Także co pan powie, panie baronie? Chaos w Cellanie i dużo zabawy dla nas obu, czy propozycja pana Akroteastora? Hm?
- Cóż… - Ostatnie słowa nekromanty chyba wzbudziły w szlachcicu wahanie, bo nie odpowiedział od razu, zerkając na masywną postać maga. – Być może… faktycznie nie powinniśmy wytaczać od razu najcięższych armat. Z tego co wiem plan miał obejmować nastawienie rodziny królewskiej przeciw sobie i… jakieś komplikacje z dziedzicem?
- MIELIŚMY DOPROWADZIĆ DO ROZŁAMU W RODZINIE KRÓLEWSKIEJ, A NASTĘPNIE WPROWADZIĆ RZEKOMO ZAGINIONEGO NAJSTARSZEGO SYNA KRÓLA NA SCENĘ POLITYCZNĄ. W GRĘ WCHODZIŁO RÓWNIEŻ PODMIENIENIE WŁADCY, JAK RÓWNIEŻ OPĘTANIE GO PRZEZ DEMONA I UCZYNIENIE NASZĄ MARIONETKĄ.
(Raggash? Wasze style pracy totalnie się nie zgadzają XD Ale ja uważam, że twój plan jest cool)
- Ale czemu nie? – demon wzruszył pogodnie ramionami. – Świat jest zbyt nudny, by zatrzymywać jedną czy drugą sprzeczkę wewnątrzpaństwową. A zresztą, nie to chciał pan osiągnąć, panie Akroteastorze? Skłócenie wszystkich i osiągnięcie tytułu nadwornego bła… znaczy się króla. Króla wspaniałego państwa.
Morteo oparł jeden z łokci na oparciu fotela, by podeprzeć swoją ciężką czaszkę. Zasłonka chroniąca ją przed oczami barona zafalowała lekko, odsłaniając niewielki skrawek białej kości szczęki.
- ZACZNIJMY OD TEGO, IŻ JEDYNĄ ZALETĄ KRAJU, W KTÓRYM SIĘ ZNAJDUJEMY JEST JEGO STABILNA DYNASTIA. DULLUNDOWIE SPRAWIAJĄ, ŻE TEN UGÓR JEST W STANIE FUNKCJONOWAĆ I CHOĆ WIELU SIĘ NIE ZGADZA Z POLITYKĄ, PROWADZONĄ PRZEZ KRÓLA, JEDNAK ŻEBY SIĘ NIE ZGADZAĆ TRZBA NAJPIERW MIEĆ WŁASNE ZDANIE. A MOTŁOCH GO NIE MA. JAKI ZATEM PRETEKST IM PODASZ DO REWOLUCJI? ZBYT WYSOKA PAŃSZCZYZNA? LUDZIE ZAWSZE UWAŻAJĄ, ŻE PAŃSZCZYZNA JEST ZBYT WYSOKIA. NIE RUSZĄ W BÓJ DLA KILKU GROSZY. A MOŻE CHCESZ IM ZAOFEROWAĆ COŚ LEPSZEGO? MOŻE DASZ IM WOLNOŚĆ? NIEKOŻYTNE. – Akroteastor dla podkreślenia swoich słów machnął jedną z wolnych dłoni. – TRZEBA BY IM JĄ WTEDY DAĆ. A TO ZACHWIEJE GOSPODARKĄ CAŁEGO KRAJU I UCZYNI GO BEZUŻYTECZNYM DLA NASZEJ SPRAWY. NASTAWI RÓWNIEŻ PRZECIWN NAM WYKSZTAŁCONE ELITY, KTÓRE ZAPEWNE ZECHCĄ UCIEC Z CELLANU, ZOSTAWIAJĄC NAS Z PLASTYCZNĄ, ACZ SUROWĄ GLINĄ. DODATKOWO POCHŁONIĘCI KONFLIKTEM WEWNĘTRZNYM NIE BĘDZIEMY W STANIE ODPIERAĆ SKUTECZNIE ATAKÓW PIRATÓW I OSTATECZNIE MOŻEMY SKOŃCZYĆ W GRUZACH.
Baron drgnął lekko, słysząc te słowa. Raggash wyglądał jednak na niezbyt poruszonego i wyglądającego, jakby nagle jego paznokcie okazały się najbardziej interesującą rzeczą w tym pomieszczeniu.
- Niemniej, gdy już będziemy mieć władzę, zdołamy odbudować Cellan po naszemu – zauważył. Morteo zmierzył szlachcica pogardliwym spojrzeniem. Jedna zabawka i Elkanov dał się przekupić demonowi jak dziecko.
- ZBYTW WIELU UŻYTECZNYCH LUDZI ZGINIE PODCZAS, A SZKOLENIE ZAJMUJE CZAS. MY TEGO CZASU NIE MAMY. NIE MUSZĘ CHYBA PRZYPOMINAĆ PANU, BARONIE, POWODU, DLA KTÓREGO PODEJMUJEMY JUŻ I TAK OLBRZYMIE RYZYKO. – Stwór zrobił pauzę by upewnić się, że szlachcic dobrze zrozumie jego ostatnie słowa, po czym dodał: - ZALEŻY NAM NA UTRZYMANIU SPRAWY W TAJEMNICY NA TYLE, NA ILE TO MOŻLIWE. NAJLEPIEJ, ŻEBY CI IDIOCI ZNISZCZYLI SIĘ SAMI.
- Ma pan absolutną rację, panie Akroteastor – demon gwałtownie zmienił się w pył, by przybrać kształt ponownie tego samego mężczyzny, opierającego się łokciami o stolik kawowy tuż przed Morteo i lewitującego lekko w powietrzu.
- MAM? – Stwór uniósł czaszkę z dłoni i spojrzał z góry na rozmówcę.
- Ależ oczywiście. I zapewne ma pan ułożony w głowie doskonały plan! Chętnie go posłucham.
- OCZYWIŚCIE, ŻE MAM. UWAŻAM, ŻE POWINNIŚMY…
- Buuuu! – Demon przyłożył dłonie do ust, robiąc z nich tubę. – Nuuudy~ Także co pan powie, panie baronie? Chaos w Cellanie i dużo zabawy dla nas obu, czy propozycja pana Akroteastora? Hm?
- Cóż… - Ostatnie słowa nekromanty chyba wzbudziły w szlachcicu wahanie, bo nie odpowiedział od razu, zerkając na masywną postać maga. – Być może… faktycznie nie powinniśmy wytaczać od razu najcięższych armat. Z tego co wiem plan miał obejmować nastawienie rodziny królewskiej przeciw sobie i… jakieś komplikacje z dziedzicem?
- MIELIŚMY DOPROWADZIĆ DO ROZŁAMU W RODZINIE KRÓLEWSKIEJ, A NASTĘPNIE WPROWADZIĆ RZEKOMO ZAGINIONEGO NAJSTARSZEGO SYNA KRÓLA NA SCENĘ POLITYCZNĄ. W GRĘ WCHODZIŁO RÓWNIEŻ PODMIENIENIE WŁADCY, JAK RÓWNIEŻ OPĘTANIE GO PRZEZ DEMONA I UCZYNIENIE NASZĄ MARIONETKĄ.
(Raggash? Wasze style pracy totalnie się nie zgadzają XD Ale ja uważam, że twój plan jest cool)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz