Akroteastor nie lubił ryzyka. Ryzyko zawsze niosło ze sobą mnóstwo kłopotów. Jedną ze świętych zasad, które Morteo wyznawał było "Jeśli coś może pójść nie tak, to pójdzie. Jeśli coś nie może pójść nie tak, i tak pójdzie.", a jak powszechnie wiadomo demonom nie wolno ufać. Nawet najmarniejszy imp, jeśli mu pozwolić, doprowadzi do zguby swego pana. Jednak czy cała ta sytuacja nie była na tyle ryzykowna, że podjęcie tego dodatkowego, niewielkiego ryzyka nie zmieni zbytnio jego poziomu? Liivei nie wiedział nic o tym demonie, może poza tym, że lubił dobre żarty. Uniósł się w fotelu, by móc zbliżyć się do rozmówcy.
- CZYLI ZALEŻY PANU NA CHAOSIE? ACZKOLWIEK NIE POWINNO MNIE TO ZBYTNIO DZIWIĆ, JEST JEDNAK NIETYPOWYM, PRAGNĄĆ JEDYNIE BY ZAPANOWAŁ DISCORD. - Morteo wysunął głowę do przodu nieco za daleko, by mogło to uchodzić za gest naturalny dla człowieka. Spomiędzy pół płaszcza dało się teraz dojrzeć kawałki jego włochatej grzywy i ciemnych cierni.
- Nie docenia pan wagi dobrych dowcipów, ot co! - Avangash rozłożył teatralnie ramiona, po czym założył je za głowę i osunął się powoli do tyły, by rozeprzeć się wygodnie na powietrzu, jakby stał tam wygodny fotel. - Niech pan go zapyta, jak ważny i satysfakcjonujący jest pozytywny chaos! - To mówiąc demon, jakby od niechcenia wskazał na szlachcica, który najwyraźniej właśnie się obudził. Stwór momentalnie cofnął głowę i poprawił kaptur. Spojrzał w stronę wciąż nieco zszokowanego barona. Niespodziewanie Akroteastor dojrzał w tym szansę na wzięcie rewanżu na szlachcicu.
- UFAM, IŻ DROBNY ŻART MOJEJ OSOBY NIE URAZIŁ PANA ZBYTNIO - powiedział, wracając na swoje miejsce i splatając parę swoich dłoni w piramidkę na kolanach. - OBECNY TU RAGGASH ŻARTOWNIŚ WSPOMOŻE NAS W NASZYM PRZEDSIĘWZIĘCIU.
- Żart? - Von Rihler był nieco wciąż zdezorientowany i wodził wzrokiem od Morteo do demona. - To pański demon?
- MOŻNA TAK POWIEDZIEĆ - Stwór spojrzał w stronę Raggasha, z naciskiem wymawiając ostatnie słowo i licząc, iż tamten zrozumie aluzję. Demon wyszczerzył się w uśmiechu do barona. Na szczęście nie powiedział nic. Elkanov odchrząknął i uśmiechnął się nieco blado.
- Na prawdę, nigdy nie zrozumiem humoru okultystów. Dobrze, skoro pański demon będzie nas wspierał, może lepiej przejdźmy do interesów, nieprawdaż?
Morteo przewrócił oczami za woalką. Miał nadzieję, że "do interesów" przejdą od razu, niestety został zaskoczony przez nie jednego, jak można było przypuszczać, ale aż dwóch żartownisiów. Nadprogramowy dowcipniś zresztą nie wyglądał na specjalnie zainteresowanego rozmową. W tym momencie bawił się czymś, co wyglądała jak Sharrska pułapka na kciuki.
- OWSZEM.
- Zatem – baron pochylił się konspiracyjnie w stronę Akroteastora, dając mu znać, żeby zrobił to samo. Stwór zignorował to, wpatrując się w niego nieruchomo. Niezrażony dał ten sam sygnał demonowi, który z błyskiem w oku pochylił się do niego. Morteo poczuł w plecach ostrzegawcze ukłucie. – Chcecie obalić dynastię Dullundów?
- OWSZEM.
- Cudownie! – Raggash podskoczył, prawie ponownie zamieniając się w pył i zacierając ręce, niemal przyprawiając barona o kolejny atak serca. – Uwielbiam zapach obalonej dynastii o poranku.
- JEŚLI POWIADOMISZ O TYM WSZYSTKICH W PROMIENIU TYSIĄCA MIL, NASTĘPNĄ RZECZĄ JAKĄ POCZUJESZ BĘDZIE ZAPACH PALONYCH SPISKOWCÓW – Stwór zaplótł dotychczas trzymane luźno dłonie ba piersi, a drugą parą poprawił rzemyk przy płaszczu.
(Raggash?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz