O co Pan naprawdę pyta, Morfeo, to czy można mi zaufać. Cóż, z zaufaniem jest jak z dobrym żartem. Nie powstaje od razu! – demon z udawanym patosem uniósł palec, aby odrzeć swoją wypowiedź z jakiejkolwiek powagi, i widząc brak jakiejkolwiek reakcji od swego rozmówcy, kontynuował wywód- Nie oczekuję, że zaufa Pan od razu demonowi który przybył do świata materialnego by stroić sobie żarty ze wszystkich i wszystkiego. Ba, w ogóle tego nie oczekuję, tak będzie zabawniej. Jeśli to Pana uspokoi, Akroteastorze- tu demon wyraźnie zwolnił, cedząc każdą sylabę imienia swego towarzysza – to mogę Pana zapewnić że nie interesuje mnie nawet jakakolwiek istotna decyzja jaką podejmiecie wraz z Baronem Elkanovem i jego poplecznikami. W ten sposób będę mniej „groźny”, choć na chłopski rozum, czemu miałbym komukolwiek cokolwiek wyjawiać? Wszak mógłbym choćby teraz chwycić Hrabiego za fraki i zaciągnąć go do zamku samego króla. Po takiej podróży mógłby się nawet zarzekać że codziennie dwie godziny po północy rozmawia z duchami Sasius Spiritus! Plus, sam fakt że obłok przyniósł go prosto do zamku byłby wystarczająco podejrzany. Jak mawiał mój były pracodawca, nullum magnum ingenium sine mixtura dementiae fuit!
W słowach demonach było sporo racji. Nikomu wszakże nie podlegał, skoro mógł spędzać czas gdziekolwiek chciał i jak długo pragnął, podróżując po świecie i spełniając swoje szalone fantazje, zatem zdrada w celu uzyskania jakichś profitów byłaby bezsensowna. Jedyna rzecz, jaka może popchnąć go do zdrady to... rozrywka.
- Pański wywód jest bardzo logiczny, Raggash, ale Wasze poczucie humoru jest dość... niestandardowe, nazwijmy to. Skąd mam wiedzieć że pewnego dnia nie uzna Pan że zabawnym byłoby obrócić wszystkie wysiłki i starania wniwecz? – Akroteastor zaplótł palce i oparł się głębiej w fotelu, świdrując twarz diabła, usypującą się od czasu do czasu tylko po to aby w miejscach braków pojawiały się na krótką chwilę nietypowe kształty. Nietypowe, i nieprzyzwoite.
- Proste, Morteo. Zabawny jest chaos kontrolowany, a nie dziki! Chaos jest jak cebula... albo nie, jak tort, nie ma warstw, ale wprawny cukiernik wygładzi go i obrobi, tworząc dzieło sztuki! A partacz, już, nałoży masy na ciasto i włoży świeczki. Z cudnie zapowiadającej się uczty zrobi się kiszka. A ja lubię tort! – W tym miejscu Raggash zawiesił głos, i już trochę ciszej podjął po chwili swój słowotok – to znaczy, gdybym go mógł strawić, to bym lubił. Tak to tylko mogę użyć magii do poczucia smaku, a po tym wnioskuję że tort to jest to!
- Nie dość że trajkota Pan jak przekupka, zaczyna Pan zbaczać z tematu... – wtrącił się mocno poirytowany Morfeo, choć oczywiście nikt poza nim nie wiedział o uczuciach które odczuwał, jako że kości marnie je oddają. – I czy Pański były pracodawca mawiał również Quidquid agis, prudenter agas et respice finem?
Demon zamyślił się przez chwilę, po czym z figlarnym uśmiechem odparł krótko: -Quidquid Latine dictum sit, altum videtur!
(Raggash się określił, choć mu zeszło :v Co z Morteo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz