Akroteastor wydrzgnął się.
- MOJA OSOBA TEGO NIE ZROBI – oznajmił stanowczo, a awanturnik przewrócił oczyma.
- Potrzebujemy tej wazy, tak? Nie wydziwiaj. Załatwię to szybko i jeszcze szybciej ruszymy w dalszą drogę. – Mężczyzna spojrzał wyczekująco na stwora, który jednak od pierwszych jego słów kręcił głową.
- TWOJE BRUDNE STOPY NIE TKNĄ MYCH RAMION. RACZ ZAPOMNIEĆ I NIE ROZWAŻAĆ PONOWNIE RÓWNIE ABSURDALNEGO POMYSŁU. – Stwór skrzyżował obie pary rąk na piersi. – TO TWOJA AWANTURNICZA MOŚĆ NIE POWINNA WYDZIWIAĆ I PO PROSTU SIĘ TAM WSPIĄĆ. TO TYLKO JEDNO PIĘTRO.
- Może jak jesteś taki mądry sam tam wejdziesz? – zapytał z przekąsem chłopak.
Morteo spojrzał na ścianę i wzruszył ramionami. Kłapnął pod nosem szczęką i podszedł do ściany, a następnie bez większego wysiłku zaczął piąć się w górę, wykorzystując do tego wszystkie swoje cztery dłonie oraz parę nóg. Nie musiał zresztą wspinać się długo. Kilka szybkich ruchów wystarczyło i jak olbrzymia jaszczurka wsunął się do wnętrza domu, przez parapet, na podłogę za masywnym, dwu-osobowym łożem. Tam zastygł na chwilę w milczeniu, nasłuchując odgłosów z środka domu. Nic jednak nie usłyszał. Kiiran musiał dobrze wybrać swoją ofiarę. Akroteastor wstał i zsunął z siebie płaszcz. Jego masywna sylwetka nie miała co marzyć o możliwości wyprostowania się w tym domostwie, a jego masywny tułów ledwie mieścił się na szerokość między meblami. Stwór nie cierpiał domów takich jak ten. Maluczcy mieszkający w nich nigdy nie raczyli pomyśleć o tych, których wzrost przekraczał zwykłe 170 centymetrów. Wille szlachciców były czymś zupełnie innym. Tam mógł się wyprostować i nie dotykać głową do stropu. Nie mówiąc już o drzwiach, które przekraczając musiał niemal dotknąć dłońmi ziemi.
Idąc powoli przez budynek rozglądał się za jakimś naczyniem, wciągający przy tym powietrze przez nozdrza. Wreszcie w jednym z pokoi znalazł coś, co wyglądało na wazę na zupę i odpowiadało niezbędnym wymiarom. Zawinął naczynie w szmaty i umieścił pod dolną pachą. Chrapliwie zaczerpnął powietrza jeszcze raz i znieruchomiał. Coś mu nie pasowało. Nieznany wcześniej zapach zakłócił stęchłą woń tego miejsca i spowodował szybsze bicie serca stwora. Gdzieś z oddali szczęknął cicho zamek. W dwóch krokach dopadł do okna kuchennego, które jednak wychodziło na znacznie bardziej ruchliwą ulicę niż to, przez które dostał się do mieszkania. Warknął cicho pod nosem, gdy na deskach rozległy się kroki. Morteo rozejrzał się panicznie po pomieszczeniu, jednak nie widząc miejsca, w którym mógłby się ukryć, szybko przetransportował się za framugę drzwi i nieruchomo w słuchał się w zbliżający się lekki chód. Niska postać, której głowa była skryta pod kapturem minęła kryjówkę Akroteastora i poszła w stronę sypialni. Mag wychynął powoli z kuchni, by zbadać sytuację. Drzwi do mieszkania były przymknięte, jakby osoba, która właśnie weszła chciała zostawić sobie szybką drogę ucieczki. Liivei z zadowoleniem przejechał językiem po zębach. Najwyraźniej nie był jedynym, kto postanowił okraść puste mieszkanie. Stąpając na sześciu łapach po cichu zbliżył się do sypialni. Cichy szmer zdradził mu, że znajdujący się tam złodziej zapewne przetrząsa znajdujące się tam dobra. Zaczął cicho warczeć i skoczył nagle, dobywając z gardła głośny ryk. Postać w pokoju na widok bestii podskoczyła i szybciej, niż błyskawica wyskoczyła przez okno. Morteo wstał, wytrzepał się i znalazł swój płaszcz. Wyjrzał przez otwór, by rzucić okiem na zbierającego się z ulicy chłopaczka i awanturnika, rozmawiającego z nimi, po czym skierował się do drzwi. Korzystając z tego, że został otwarte w cywilizowany sposób wydostał się z mieszkania, zatrzaskując je za sobą. Gdy znalazł się na ulicy, Kiiran zdążył się już pozbyć złodziejaszka.
Awanturnik już otwierał usta, żeby zapewne powiedzieć coś w swojej opinii zabawnego. Akroteastor przewrócił oczami i rzucił w niego wazą. Chłopak w ostatniej chwili zdołał chwycić niespodziewany pakunek w locie, uniemożliwiając roztrzaskanie.
- TA POWINNA SIĘ NADAĆ – oznajmił mag zwięźle.
Kiiran ze znawstwem obejrzał naczynie, po czym kiwnął głową i wskazał kierunek dalszego marszu. Morteo ruszył powoli, poprawiając nieco zwichrzoną szatę, gdy ku swojemu nieszczęściu usłyszał głos towarzysza w okolicy jednego z ramion.
- A wiesz, jak się nazywa miska, która ciągle trzaska? - Chwila ciszy i brak sugestii chęci usłyszenia odpowiedzi ze strony Akroteastora. - Mistrz!
Z czaszki stwora dobyło się ciche westchnienie. Jakaś pokrętna logika znajdowała się w owym "mistrzu", jednak mag nie był w stanie zrozumieć, co w tym może być zabawnego.
(Kiiran? Waza, odchaczona!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz