środa, 14 sierpnia 2019

Od Lexie do Ayarashi

I oto był on, cel naszych poszukiwań i prawdopodobnie zleceniodawca działań skrytobójców. Kierująca się pewnie w jego stronę postać strażniczki oraz jej drobnej towarzyszki sprawiła, że ze źle skrywanym napięciem jął dopijać swoje piwo i zbierać się do wyjścia. Nie miał jednak szans. Kobiety stały dokładnie pomiędzy nim a upragnioną wolnością.
- Wybierasz się gdzieś, panie? - zapytała uprzejmie Lexie, stając przed nim i zakładając ręce na piersi. 
- Nie pani interes - powiedział dumnie, próbując wyminąć gwardzistkę, jednak wtedy drogę zagrodziła mu Ayarashi. Spojrzał na nią z niejaką obawą w oczach. Uwadze strażniczki nie umknęło, że na nią patrzył nieco z góry, jej towarzyszka zaś wzbudzała w nim zupełnie inne emocje. Mimo że tak na prawdę powinien bardziej obawiać się wymiaru sprawiedliwości, niż wątłego ciałka najemniczki.
- Owszem, mój. - Twarz Lexie przybrała poważny wyraz. - Jesteś panie aresztowany pod zarzutem zamachu na jej wysokość Mirajane Melanie z rodu Reiss. Masz prawo zachować milczenie, wszystko co powiesz może zostać wykorzystane przeciw tobie. - W karczmie zapadła cisza. Wszystkie spojrzenia utkwiły w scenie, rozgrywającej się przy jednym ze stolików. Położyła mu dłoń na ramieniu. Co zaskakujące nie oponował i dał się bez problemów zakuć w kajdany. Prowadzony w stronę wyjścia rzucił tylko złotą monetę na stolik i bez słowa dał się wyprowadzić na zewnątrz. 
  Lexie spojrzała na Ayarashi, a na jej ustach zagościło coś na kształt cienia uśmiechu. W końcu mogły zamknąć tą sprawę i pozbyć się tego irytującego łańcucha, który łączył je ze sobą.
(Ayarashi? Co powiesz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz