- Wybierasz się gdzieś, panie? - zapytała uprzejmie Lexie, stając przed nim i zakładając ręce na piersi.
- Nie pani interes - powiedział dumnie, próbując wyminąć gwardzistkę, jednak wtedy drogę zagrodziła mu Ayarashi. Spojrzał na nią z niejaką obawą w oczach. Uwadze strażniczki nie umknęło, że na nią patrzył nieco z góry, jej towarzyszka zaś wzbudzała w nim zupełnie inne emocje. Mimo że tak na prawdę powinien bardziej obawiać się wymiaru sprawiedliwości, niż wątłego ciałka najemniczki.
- Owszem, mój. - Twarz Lexie przybrała poważny wyraz. - Jesteś panie aresztowany pod zarzutem zamachu na jej wysokość Mirajane Melanie z rodu Reiss. Masz prawo zachować milczenie, wszystko co powiesz może zostać wykorzystane przeciw tobie. - W karczmie zapadła cisza. Wszystkie spojrzenia utkwiły w scenie, rozgrywającej się przy jednym ze stolików. Położyła mu dłoń na ramieniu. Co zaskakujące nie oponował i dał się bez problemów zakuć w kajdany. Prowadzony w stronę wyjścia rzucił tylko złotą monetę na stolik i bez słowa dał się wyprowadzić na zewnątrz.
Lexie spojrzała na Ayarashi, a na jej ustach zagościło coś na kształt cienia uśmiechu. W końcu mogły zamknąć tą sprawę i pozbyć się tego irytującego łańcucha, który łączył je ze sobą.
(Ayarashi? Co powiesz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz