poniedziałek, 9 grudnia 2019

Od Brainina do Rakagorna - Tajemnicza mapa

Ugh... moja głowa... gdzie jesteśmy... co się stało ? - rzuciłem pytanie w przestrzeń, a chwilę później wesołym tonem odezwał się mój brat Rakagorn.
- W końcu wstałeś? No naprawdę musiałeś tym razem mocno oberwać... - gdy mówił udało mi się lekko otworzyć powieki i uświadomić sobie, że leżę na wąskiej pryczy na wozie Rakagorna, którym podróżowaliśmy zwykle sprzedając towary klanu. Drugą rzeczą, która do mnie dotarła był fakt, że mam głowę owiniętą bandażem, a w lewym barku czuję jeszcze echo wczorajszej potyczki. 
- ...córka karczmarza kazała mi przekazać, że masz zapłacić za zniszczone stoły i kufle, ale sam karczmarz wydawał się nie mieć z tobą żadnych problemów... no cóż, nie dziwne, biorąc pod uwagę fakt jaka była popijawa zgaduję, że za jednym razem musiał sprzedać chyba wszystkie trunki w piwniczce. - przewróciłem oczami słysząc śmiech krasnoluda, gdy mówił o moich przygodach karczemnych. 
- No dobrze już dobrze... była bójka i bijatyka, ale gdzie jesteśmy? - spytałem wstając z łóżka i czując zawroty głowy i ból pulsujący w ramieniu.
- I co ważniejsze, gdzie schowałeś likarstwo?! - warknąłem masując ramię. 
- Jest w trzecim kufrze na lewo...  - odpowiedział po czym usłyszałem, jak woła na kuce, które zwalniają, by zaraz potem poczuć wstrząsy nierównej drogi.
- Przeklęte drogi... - westchnąłem trzymając się ściany wozu i wspinając się na pakunki, by znaleźć kufer z likarstwem. Duże matowo-brązowe butle wypełnione po szyjki złocistym płynem i dla bezpieczeństwa wymoszczone sianem już czekały gdy otworzyłem wieko kufra i złapałem za jeden z nich szybko wyciągając korek zębami i biorąc kilka głębszych. Od razu poczułem się lepiej, gdy zacny trunek wypełnił moją krew. Może być to dla innych ras niepojęte, ale krasnoludy szybciej zdrowieją pijąc piwo, bimber lub inny trunek... ze względu zaś na naszą odporność na magię ciężej nas wyleczyć zaklęciami czy miksturami. 
Gdy poczułem się wystarczająco dobrze otworzyłem małe drzwiczki, którymi można było dostać się na siedzenie woźnicy. Rakagorn z uśmiechem przyjął butelkę którą mu podałem i sam zdrowo łyknął. - Ach... nie ma nic lepszego, niż porządny trunek o poranku. - westchnął, gdy przełknął i oddał mi znacznie lżejszą butlę, mimo to wciąż pełną na tyle, bym mógł skutecznie zdrowieć. - Jak tam poszło ci uzupełnienie naszych zapasów? - spytałem ciekawy, jak tym razem Rakagorn zdołał wycyckać dość konserwatywnych krasnoludzkich kupców, którzy nade wszystko skupowali żywność (ryby są dość drogim rarytasem w twierdzach krasnoludów).
(Rakagorn?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz