Skrzywiłem się nieznacznie na wspomnienie starego krasnoludzkiego capa z którym ubijałem interesy w poprzedniej wiosce. Przez chwilę nawet myślałem czy nasz stryjeczny szwagier nie wstał z grobu i nie opętał tamtego gbura, ale nasz szwagier śmierdział pastą do brody, więc odrzuciłem ten jakże głupi pomysł skupiając się na teraźniejszości.
- No cóż patrząc, że nasze plenię słynie z skąpstwa muszę powiedzieć, że poszło mi nadzwyczaj dobrze. - pochwaliłem się Braininowi, który siedział na zydlu koło mnie i wyglądał gorzej, niż zmoczony kundel pogoniony przez naszego stryja za napaskudzenie pod schodami jego domu.
- Dobra skończ gadać po próżnicy i przejdź do sedna. - jękną Brainin biorąc kolejny łyk mojego bimbru!
Westchnąłem przyzwyczajony do gburowatości brata i szybko przedstawiłem mu suche fakty handlowe gdzie udało mi się kupić dość sporo wyrobów krasnoludzkich czeladników za prawdziwe grosze, ale oczywiście mojego brata interesowało to w takim stopniu jak pytanie to czy paladyni muszą składać przysięgę celibatu (czyli wcale), tak więc wyjąłem coś co mogło go zainteresować.
Na Pierwszy rzut oka był to zwykłe zrolowany kawałek pergaminu co wywołało komentarz Brainina, że nie musi iść na stronę i mogę schować papier.
- To nie jest papier toaletowy! - ryknąłem mu prost do ucha na co ten chwycił się za głowę i powiedział, bym nie darł japy bez potrzeby. Kilka wyzwisk później oraz przekomarzania się po bratersku oraz przypieczętowaniu pokoju drugą flaszką zacnego krasnoludzkiego bimbru kontynuowałem.
- Przyjrzyj się dokładniej, to nie byle jakiś tak kawałek papieru, to stara mapa Anthrakasu! - powiedziałem nie mogąc powstrzymać podniecenia w głosie, kiedy Brainin przyglądał się znakom oraz runom wypisanym na mapie.
- No widzę, że to mapa tylko wiesz, możemy mieć z nią mały problem. - Stwierdził Brainin drapiąc się po brodzie, po czym sięgnął do wozu, a konkretniej do mojej sakwy i wyjął mapę, której sam używałem.
Zainteresowałem się i patrzyłem, jak gbur porównuje ze sobą mapy po czym stwierdza, że albo góry się poprzemieszczały po wyjątkowo zakrapianej imprezie w ciągu tych wszystkich lat, albo będziemy potrzebować speca od map, który pomoże nam uściślić lokalizacje zaznaczonych na mapie symboli.
- Ehh... mówi się trudno, trzeba będzie jeszcze trochę zainwestować w tą mapę. - stwierdziłem, poganiając kuce, które znowu skorzystały z okazji, że nie patrzę i zwolniły. - Mam tylko nadzieję, że nakład się zwróci. - szepnąłem pod nosem.
Jechaliśmy jeszcze z dwie godzinki, kiedy zza sosen zobaczyłem szare mury twierdzy Kahangon z rozsianymi dokoła niego domami oraz rynkiem głównym. Oznaczało to, że dojechaliśmy do miasta na granicy między Anthrakas i Markez.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - powiedziałem odwracając się do Brainina, który wrócił do wozu i mieszał coś w swojej części wozu, w której trzymaliśmy jego materiały do badań. - Dojeżdżamy do miasta granicznego spróbuje kupić tu coś jeszcze na sprzedaż, by mieć pełen wóz kiedy ruszymy do Markez, ty w tym czasie proszę nie wdawaj się w żadne kłopoty.
(Branin?)
„Obecne zapełnienie wozu to ok 70% dokładny stan wozu jeśli chce ktoś wiedzieć to:”
– Skrzynie z wyrobami krasnoludzkich czeladników (narzędzia, miecze, ozdoby, oraz przedmioty potrzeb domowych.)
– Kilka beczek z olejem do lamp, sprowadzonych z Ardmoru na zamówienie.
– Trzy skrzynki pełne butelek z bimbrem (2 na sprzedaż, ostatnia na użytek własny).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz