Podczas gdy miałem zamiar po prostu zgarnąć co tam miała, zrobiło się dziwnie.
Bardzo szybko zdałem sobie sprawę z tego, że nie była to istota ludzka.
I rozpoznała, że również nie jestem człowiekiem.
Vai była widocznie poirytowana, żeby nie powiedzieć wściekła. Stała z pochylonym łbem i nisko rozłożonymi skrzydłami. Jej duma została głęboko zraniona...
Nie atakowała, ale powoli przesuwała się w moim kierunku. Wreszcie stanęła tuż obok mnie.
Spojrzałem na nią, ignorując na razie pytanie tego wiszącego w powietrzu czegoś.
= No, powiedz jej. Może przestanie uważać i będę mogła wyrwać jej flaki. = syknęła Vaikne, wbijając szpony w podłoże. Zgrzyt, który powstał, wwiercał się w uszy.
- ....Aristair. - odpowiedziałem wreszcie na jej pytanie, wciąż ją obserwując. Nie mogłem jej dorwać, skoro była niematerialna.
Ależ to irytujące. Nie wiem, czy tylko przez tą zdolność... Czy może przez płeć. Vai też jest czasem taka denerwująca....
Tak, to zapewne wina płci. Te baby....
Dość tej szopki.
Nie miałem tu już nic więcej do roboty. Nic od niej nie zdobędę.
Znów się odwróciłem, chcąc wreszcie stąd odejść. Musiałem znaleźć tą rzekę. Chciałem się wreszcie umyć.
Ruszyłem szybko, ignorując jej nawoływania.
Niezadowolone pomruki mojej towarzyszki uświadomiły mi, że moja niedoszła ofiara za nami podąża. Jeszcze tego brakowało.
Przyspieszyłem, właściwie już biegnąc. Vai co chwila się odwracała, szybując tuż nad ziemią.
Szybko dotarliśmy nad wodę. Świadomość, że wciąż jesteśmy śledzeni oraz marudzenie gryfa sprawiła, że i ja straciłem cierpliwość.
No, nie tyle straciłem, co zaczęło mi to przeszkadzać.
Przed brzegiem gwałtownie zahamowałem. Ignorując wszystko zacząłem zmywać z siebie całkiem suchą już krew. Poszło szybko i już po chwili wsadziłem dłoń do torby, wyciągając niezbyt dużą kość do przegryzienia. Odgryzłem pierwszą część, znów spoglądając na irytujące coś, będące teraz już tylko kilka metrów ode mnie. Czemu nie odpuści?
- Czego chcesz? - wbiłem w nią wzrok.
Bardzo szybko zdałem sobie sprawę z tego, że nie była to istota ludzka.
I rozpoznała, że również nie jestem człowiekiem.
Vai była widocznie poirytowana, żeby nie powiedzieć wściekła. Stała z pochylonym łbem i nisko rozłożonymi skrzydłami. Jej duma została głęboko zraniona...
Nie atakowała, ale powoli przesuwała się w moim kierunku. Wreszcie stanęła tuż obok mnie.
Spojrzałem na nią, ignorując na razie pytanie tego wiszącego w powietrzu czegoś.
= No, powiedz jej. Może przestanie uważać i będę mogła wyrwać jej flaki. = syknęła Vaikne, wbijając szpony w podłoże. Zgrzyt, który powstał, wwiercał się w uszy.
- ....Aristair. - odpowiedziałem wreszcie na jej pytanie, wciąż ją obserwując. Nie mogłem jej dorwać, skoro była niematerialna.
Ależ to irytujące. Nie wiem, czy tylko przez tą zdolność... Czy może przez płeć. Vai też jest czasem taka denerwująca....
Tak, to zapewne wina płci. Te baby....
Dość tej szopki.
Nie miałem tu już nic więcej do roboty. Nic od niej nie zdobędę.
Znów się odwróciłem, chcąc wreszcie stąd odejść. Musiałem znaleźć tą rzekę. Chciałem się wreszcie umyć.
Ruszyłem szybko, ignorując jej nawoływania.
Niezadowolone pomruki mojej towarzyszki uświadomiły mi, że moja niedoszła ofiara za nami podąża. Jeszcze tego brakowało.
Przyspieszyłem, właściwie już biegnąc. Vai co chwila się odwracała, szybując tuż nad ziemią.
Szybko dotarliśmy nad wodę. Świadomość, że wciąż jesteśmy śledzeni oraz marudzenie gryfa sprawiła, że i ja straciłem cierpliwość.
No, nie tyle straciłem, co zaczęło mi to przeszkadzać.
Przed brzegiem gwałtownie zahamowałem. Ignorując wszystko zacząłem zmywać z siebie całkiem suchą już krew. Poszło szybko i już po chwili wsadziłem dłoń do torby, wyciągając niezbyt dużą kość do przegryzienia. Odgryzłem pierwszą część, znów spoglądając na irytujące coś, będące teraz już tylko kilka metrów ode mnie. Czemu nie odpuści?
- Czego chcesz? - wbiłem w nią wzrok.
< Ashley? Sukces, napisałam! :D >
ŁOŁOŁOŁOŁOŁOŁ! Ktoś w końcu coś!
OdpowiedzUsuń