- Czego chce? - powtórzyłam pytanie. W moim głosie zabrzmiało coś, co wskazywało na to, że był idiotą. - Przez jakiś wiek siedzę wśród ludzi i ich obserwuje, a tu nagle zjawia się bandyta, który jest pożeraczem kości. Czego chce? Od ciebie niczego. Po prostu moje życie jest na tyle nudne, że lubię obserwować innych – wytłumaczyłam. - Twoja towarzyszka też jest bardzo ciekawa. Nie często można spotkać tak pięknego przedstawiciela gryfów – dodałam patrząc na skrzydlate stworzenie. W jej oczach widziałam chęć mordu. W takich chwilach byłam z siebie dumna, że mam moc, dzięki której nikt mnie nie dotknie. Czułam się wielka.
- Skąd wiesz, kim jestem? - zapytał zaciskając palce na kawałku kości. Spojrzałam na niego jak na kretyna i się zaśmiałam.
- Nie każdy może zjadać kości – wskazałam na to, co trzyma w ręku. Zamilkł obserwując swoje jedzenie. Zleciałam z drzewa i stanęłam przed nim. - A tak w ogóle to Ashley jestem – przedstawiłam się wyciągając w jego kierunku rękę. Byłam bardzo ciekawa, czy jej dotknie. Czy może przedstawiciele tej rasy (pierwszy raz słyszę o "Pożeraczach Kości") boją lub nie lubią czyjegoś dotyku? Moja moc pozwalała mi także na materializację określonych części ciała, dlatego mogłam być jednocześnie duchem, a moja ręka, ludzką, zwyczajną dłonią. Mimo to byłam wciąż ostrożna i gotowa użyć swych mocy. Ten gryf wydaje mi się gorszy, od jego właściciela.
< Aristair? Ale cię będę irytować xd Tylko oczy mnie bolą, jak patrzę na tak krótkie coś, co napisałam >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz