niedziela, 11 października 2020

Od Lexie do Mirajane

To nic takiego, wasza wysokość, tylko zwichnięcie - wymamrotała Lexie, jakby w odpowiedzi, jednocześnie zupełnie nie na temat. Zamrugała, czując, jak jasne światło pomieszczenia razi jej oczy. Mirajane była blisko, gładziła delikatnie jej włosy. I zdecydowanie wyglądała na dorosłą. Majaczenia gwardzistki powoli odpływały i mozolnie zaczynała przypominać sobie ostatnie wydarzenia. - Musimy dostać się do doktora, pani. - Poderwała się gwałtownie, jednak księżniczka delikatnie położyła ją z powrotem.
- Już u niego jesteśmy, Lexie - oznajmiła cicho, z lekkim uśmiechem. 
  Gwardzistce serce zabiło mocniej. Nie była jeszcze pewna, czy powinna czuć ulgę, czy powinna się bać, czy jej pani...
- Więc...? Jest w stanie cię wyleczyć, pani? - Spróbowała ponownie wstać i ponownie została powstrzymana.
- Jest w stanie spowolnić to, co się ze mną dzieje. Póki będę brała eliksir, będzie dobrze. - Spokojny ton księżniczki nieco uspokajał Lexie. - Ale ty musisz odpocząć. - Jej twarz przybrała poważny wyraz. - Lexie, obiecaj mi, proszę, że nigdy więcej nie zrobisz czegoś takiego. Ja... nie zniosłabym... to było straszne i...
- Pani - Gwardzistka chwyciła dłoń Mirajane, którą ta trzymała przy jej policzku - przysięgam. Przysięgam, że zawsze będę przy tobie. Dlatego nie próbuj mnie więcej odesłać. 
- Przysięgam. - Księżniczka ścisnęła lekko trzymaną dłoń. Po tym Lexie lekko się rozluźniła. 
- Pani, co dokładnie ci dolega? - zapytała cicho. Mirajane zawahała się. Widać nie chciała o tym mówić. - Pani?
- Klątwa magii lodu. Powoli zamarzam - wyjaśniła niechętnie. Gwardzistka skinęła głową nie specjalnie zdziwiona. - W normalnych warunkach... zamarzłabym w końcu na śmierć.
- Ale wystarczy eliksir?
- Tak.
  Lexie ponownie pokiwała głową i zamyśliła się. Jeśli regularne branie eliksiru uratuje jej panią, wszystko powinno być w porządku. Ludzie cierpią na różne dolegliwości i dość często muszą zażywać regularnie leki. I wygląda na to, że nie ma to związku z podpięciem do pierwotnego Źródła. Tym bardziej deeskaluje to problem. Kobieta poczuła ulgę. Nie była to kolosalna ulga, ale jednak ulga. Upewniwszy się co do najważniejszych spraw, przeniosła spojrzenie na swoje ciało. Była otulona ciepłym kocem, a na skórze czuła wiele warstw bandaży i jakieś lekkie szaty. Była nieco zmęczona, mimo wszystko nie wydawało jej się, by któraś z części jej ciała była uszkodzona. Najwyraźniej miała czucie we wszystkich kończynach. Nie odmroziła sobie niczego trwale. To dobrze. Sięgnęła dłonią do szyi i delikatnie powiodła nią w dół. Jej palce szybko natrafiły na chropowatą łuskę, a po chwili zatrzymały się na parze niewielkich, twardych wypustek w okolicy obojczyków.
- Dobrze, że dotarłyśmy na czas - mruknęła, jakby do siebie. Poziom magii musiał być naprawdę wysoki, skoro tak mocno ją odkształciło. Gwałtownie spojrzała na swoją panią, jakby z niepokojem. - Pani... czy... jak odpływałam... mam nadzieję, że nie powiedziałam nic niestosownego. - Lexie wodziła wzrokiem po twarzy księżniczki, próbując się na niej doszukać potwierdzenia lub zaprzeczenia. Właściwie myślała wtedy o tylu rzeczach, myślała o niej... i to ją najbardziej martwiło. Jeśli wymsknęło jej się, co czuje do Mirajane... Mirajane nie powinna tego wiedzieć. To mogłoby być dla księżniczki trudne, zważywszy na to, co ona sama wcześniej nieświadoma wyznała gwardzistce. Kobieta przełknęła nerwowo ślinę. Nieprzyjemny ucisk w żołądku wrócił. Wszystko działo się wtedy tak szybko, tak spontanicznie. Nie przemyślała dobrze potencjalnych konsekwencji. Wróć. Przemyślała je. Przemyślała w ułamku sekundy. Nie było lepszej opcji. 
- Trochę majaczyłaś - przyznała ostrożnie księżniczka i uśmiechnęła się lekko. - Nie jestem pewna czy podręcznik rycerza ma tyle formułek przysięgi lojalności, ile usłyszałam.
  Strażniczka poczuła kolosalną ulgę. Ponownie. Nic niezwykłego. Bredząc, faktycznie mogła wrócić do tego, co znane. I silnie skupione wokół jej pani. W końcu cały manewr wykonała jako gwardzista jej królewskiej mości, nie jako kochanka. Kochankowie nie zachowują się tak zimno. Właściwie to był głupi pomysł, że mogła spróbować wyznać jej miłość, będąc półprzytomna. Dobrze. Powoli, bardzo powoli, być może rzeczy zaczną się układać.
- A co "niestosownego" mogłabyś powiedzieć?
- Nie wiem, pani. - Lexie odwróciła wzrok, mając nadzieję, że się nie rumieni. - W każdym razie, pani powinnaś rozpocząć rozmowy z Podwodnym Królem. Jeśli zażyczysz sobie, bym odpoczywała, będę zmuszona powierzyć cię opiece Discorda i Podwodnej Gwardii, jednak wolałabym dotrzymać ci w nich towarzystwa. A nie powinniśmy zwlekać. Z każdym dniem, gdy przebywasz poza królestwem, poddani będą się bardziej niepokoić. Zapewne Podwodni przekazali Nadwodnym informację o tym, że przeżyłaś, jednak twoja przedłużająca się nieobecność będzie ją podkopywać. I nie wiadomo, co teraz dzieje się w królestwie. Jaki jest następny ruch naszego przeciwnika.
- Doktor rekomendował, byś odpoczęła dwa dni - zauważyła Mirajane. Lexie zacisnęła usta.
- Zrobię, co rozkażesz, pani - oznajmiła zwięźle. 
  Teraz z kolei zamyśliła się Mirajane. To prawda, że obie odkładały ten problem na później. W momencie, kiedy księżniczka umierała, skażona swoją magią, nie specjalnie był czas, by myśleć nad powrotem. Życie jej wysokości było priorytetem. Ale teraz, gdy ta kwestia została nieco odwleczona, rany sługi nie powinny być powodem do odwlekania działania. Była też kwestia Mer. Jeśli chciały go odzyskać, pozostawianie go w rękach wroga było niebezpieczne. W końcu ani Mirajane, ani Lexie nie wiedziały, czym dokładnie jest Mer i jak został przejęty przez wroga. Oraz jak odbije się to na nim samym. No i kwestia rodziny Mirajane. Kwestia gwardzistów z zamku. Kobiecie zrobiło się nagle słabo. Dopiero teraz do niej doszło, co właściwie oznaczało to wszystko. 
- Pani... - zaczęła Lexie, ponownie się podnosząc. Księżniczka chciała powstrzymać ją już po raz trzeci, jednak gwardzistka delikatnie odtrąciła jej dłonie. Usiadła na posłaniu. Nawet nie specjalnie odnotowała, gdzie dokładnie się znajduje. - Właściwie to powinnam błagać cię o wybaczenie. Doceniam twoją troskę o mnie i wsparcie, jednak... - Oczy Mirajane skupiły się na gwardzistce. Jej twarz przybrała ponury wyraz. 
- Lexie...
- Zabiłam króla i królową - oznajmiła wreszcie gwardzistka. - Zgodnie z prawem Leoatle coś takiego jest karane śmiercią. 
(Mirajane? Tak, doskonały moment, żeby poruszyć ten temat xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz