To byłoby prostsze, gdyby Mirajane za każdym razem nie przyciągała jej do siebie. Przyjaźń... więc tak dokładnie księżniczka widziała ich relację. Zapewne w innej sytuacji cieszyłoby ją, że księżniczka darzy ją tak głębokim zaufaniem, by nazywać ją swoją przyjaciółką, jednak nie teraz, gdy jej zimne ciało wtulało się w usiłujące zachować chłód ciało Lexie, emitując jakieś wewnętrzne ciepło, jedyne ciepło, które mogło stopić zbroję dystansu Królewskiej Gwardzistki. Westchnęła lekko i odwróciła wzrok, przytulając mocno księżniczkę do siebie. Zaczerwieniła się jak burak, ale wytrzymała. Jej pani potrzebowała więcej ciepła. Ciepła i wsparcia przyjaciela. Nie będzie to proste. Wprost przeciwnie, bijące nerwowo serce gwardzistki sprawiało wrażenie, jakby zaraz miało uciec z jej piersi. Ale zrobi to.
Lexie postawiła już pierwszą stopę na tym kruchym lodzie. Pod spodem przelewała się czerwona krew, wypełniając to przeźroczyste serce czerwonym kolorem. Skrzypiało lekko, tworząc rysy pod stopami kobiety, jednak jeśli będzie stąpać dostatecznie ostrożnie, nie powinno się roztrzaskać.
Odwzajemniony uścisk dobiegł końca i gwardzistka poczuła się trochę lepiej, odsuwając się od swojej pani. Nie zdołała przybrać swobodniejszej pozy. Raczej długo nie będzie w stanie. Myśląc o tym, uświadomiła sobie, że praktycznie nigdy jej nie przybierała. Może z wyjątkiem czasu spędzanego z Mer. I dojście do tej myśli ją samą zaskoczyło. Milkliwy gwardzista był w końcu jak golem, jak nieożywiony byt, wykonujący polecenia. Był trochę do niej podobny. Gwardzistka poczuła ukłucie w piersi. Nie była nawet pewna, czy czuje żal, czy zazdrość. Był do niej podobny, ale to jego wybrała Mirajane. Może gdyby jego nie było, to ona miałaby szansę... ale teraz było już za późno. Teraz jego zniknięcie tylko pogrążało księżniczkę w coraz głębszej tęsknocie.
Mirajane spoważniała. Czas na ckliwe wyznania i zapewnienia o lojalności się skończył. Należało przejść do konkretów. Ta rozmowa już i tak trwała dłużej, niż powinna, jeśli jeszcze dziś miały podjąć jakieś akcje. Decyzja księżniczki nie była dla gwardzistki dużym zaskoczeniem, mimo wszystko jednak nie pochwalała jej do końca. Postawienie sług na pierwszym miejscu, przed królestwem dla niej było nierozsądnym ruchem. Choć z drugiej strony może powinna zacząć myśleć o tym, jak o postawieniu misji ratowania króla na pierwszym miejscu? W końcu jeśli deklaracje Mirajane były szczere i miłość do Mer nie była kolejnym zauroczeniem, któremu poddała się księżniczka, to wartość jego życie zrównywała się z wartością życia... królowej. Tak, królowej. Gwardzistka skarciła samą siebie lekko w myślach. Będzie musiała przestawić się na nowy tor, w którym nie ma już do czynienia z księżniczką a królową.
- Wedle twej woli, pani. - Lexie skłoniła się lekko. Zamierzała kompletnie zaufać swojej władczyni. W końcu to ona i jej szczęście były tu najważniejsze. - Wrócę do odpoczywania. Będę gotowa za dwa dni do drogi.
Gwardzistka z niejaką ulgą usiadła ponownie na posłaniu. Była w stanie ruszyć do akcji w każdej chwili, jednak mimo wszystko czuła tę grzeszną przyjemność, mogąc po prostu położyć się i nie zrobić zupełnie nic. Szczególnie że ostatnie dni były pełne wrażeń zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.
- Jeśli będziesz czegoś ode mnie potrzebowała pani, zapewne będę tutaj - oznajmiła poważnie, po czym wymusiła na sobie lekki uśmiech. - Jeśli chcesz coś jeszcze ze mną omówić, z przyjemnością to uczynię. W przeciwnym wypadku przespałabym się jeszcze trochę.
(Mirajane? Wiem, Lexie nie jest specjalnie rozmowna. Ale już i tak odskoczyłam z nią od początkowej małomówności XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz