niedziela, 11 października 2020

Od Mirajane do Lexie

 Widziałam, że Lexie nad czymś uciążliwie myślała. Pogłaskałam lekko jej włosy, w końcu, zależało mi, aby czuła, że ciągle, ale to ciągle czuła, że jestem obok i bardzo ją wspieram. Uśmiechnęłam się lekko, po czym przechyliłam głowę na bok, gdy nagle się lekko podniosła. Chciałam ją powstrzymać, ale moja gwardzistka odtrąciła moje dłonie. Przełknęłam nerwowo ślinę, czy to znaczyło, że wiedziała, że ją oszukałam? A może jest na mnie o coś zła? Lexie odtrącała moje dłonie tylko wtedy, kiedy była zła lub była bardzo poważna. Popatrzyłam na ponurą twarz mojej przyjaciółki, mojej rodziny, nieco zestresowałam się nawet, bo nie zawsze odczuwałam taki chłód od kogoś mi tak bliskiego.
- Lexie...?
- Zabiłam króla i królową. - nagle oznajmiła. - Zgodnie z prawem Leoatle coś takiego karane jest śmiercią.
Te zdanie uderzyło we mnie jak piorun. Wiedziałam, że mama i tata nie żyją, ale nie sądziłam, że to Lexie ich zabiła. Odsunęłam lekko od niej dłonie oraz spuściłam nisko wzrok. Nie wiedziałam co mam zrobić. Dłonie zaczęły mi drżeć, a oddech bardzo mi przyśpieszył. Zamknęłam mocno powieki, po czym zaczęłam płakać. Po prostu zalałam się bardzo mocno łzami, kładąc lodowate ręce na swojej twarzy. Krzyknęłam po chwili, a wokół mnie lekko rozlała się chłodna aura. Eliksir od doktora pomógł, moja klątwa nie wywoływała takiego zamieszania jak kiedyś, po prostu w całym pomieszczeniu zrobiło się zimno. Płakałam, krzyczałam, a spływające po moich policzkach łzy od razu zamarzały. Nie sądziłam, że te słowa tak mną wstrząsną. Poczułam jednak po chwili, jak Lexie mnie obejmuje i przytula do swojego ciała. Była zawsze taka ciepła. Wtuliłam swoją twarz w zagłębienie jej szyi, musiałam się wypłakać, aby powiedzieć coś sensownego...
Po około kilkunastu minutach, mój płacz się uspokoił, a wszelkie zimno w pomieszczeniu nieco się rozwiało poprzez otwarte okno. Było ciepło na zewnątrz, więc szybko zaczęło się tam ogrzewać. Lekko podniosłam głowę, odsuwając się nieznacząco od Lexie, tylko na tyle, aby móc spojrzeć jej w oczy. Pogłaskałam policzek mojej przyjaciółki, po czym położyłam dłoń na jej dłoni.
- Nigdy bym ciebie nie zabiła, ani nie ukarała karą śmierci... Taka prawda, że moja mama... To nie była już moja mama... Opętało ją, podobnie jak tatusia... Zabiłaś ich, fakt, ale to nie byli prawdziwi król i królowa. Stali się potworami. Teraz ja, jako pierwsza w kolei do tronu, obejmę władzę. W dość młodym wieku, ale dam radę. Pomożesz mi ty, zostaniesz moim doradcą, ale nadal będziesz moją gwardzistką. Bardzo mi zależy, aby mimo wszystko, ty i ja zawsze były razem. Jesteś dla mnie naprawdę bardzo bliska... I będę pielęgnowała twoje poświęcenie. Ukryję je. Powiadomię lud, iż król i królowa byli zabici przez łowcę potworów, który nie przedstawił się i był zamaskowany... - powiedziałam to bardzo cicho, wręcz powiedziałam to prosto w usta Lexie, aby lekarz jaki był w tym samym pomieszczeniu mnie nie słyszał.
Uśmiechnęłam się,  bardzo doceniałam poświęcenie mojej przyjaciółki. Rozumiałam, że zrobiła to w mojej ochronie i ochronie królestwa. Miałam zamiar ją usprawiedliwić... Nawet gdyby chciała zrobić to specjalnie... Nigdy nie dałabym jej zabić. Za bardzo mi na niej zależało.
(Lexie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz