niedziela, 24 września 2017

Od Annmei'i do Eladrin'a

"Wielki Aidan". Dziewczynę zaciekawiło czy jest tak "wielki" jak to mówił jego tytuł. Lekki zapach ziół zaczął unosić się z naczynia, w którym je rozcierała. Oznaczało to, że mikstura jest gotowa. Uśmiechnęła się delikatnie słysząc komplement. Sięgnęła do torby, po czyste bandaże.
- Pytasz mnie co tu robię? - rzekła powoli, jakby zastanawiając się co może mu zdradzić. - Oprócz pomocy medycznej...  Będę występowała razem z cyganami. Tymi z tego dużego namiotu. Oni są tutaj od dawna więc jeśli byś czegoś potrzebował nie bój się do nich udać. Na pewno ci pomogą.
"Łał.. Dłuższa wypowiedź do kogoś oprócz cyganów...". Uniosła ostrożnie naczynie i podeszła do chłopaka. Delikatnie ujęła rękę chłopaka, aby móc dobrze posmarować jego rany. Kiedy się skrzywił i próbował cofnąć dłoń pokazała, że ma co nie co siły. Mocno go przytrzymała. 
- Mieszkam w okolicy na stałe. - przemilczałam ostatnie pytanie. 
Zazwyczaj, gdy ludzie słyszą, że jesteś służącą odnoszą się do ciebie z pogardą. A jest ona tym większa im służy się komuś wysoko postawionemu.
- Chciałabym jednak stąd wyjechać któregoś dnia. - szepnęła nagle.
Jednak szybko zasznurowała usta, aby nic więcej nie zdradzić. Dokończyła opatrywać drugą dłoń. Obie zabandażowała w taki sposób, aby można było poruszać palcami. Było to na pewno, bardziej zajmujące, ale na pewno dużo bardziej wygodne. Kiedy skończyła podniosła się i zaczęła zbierać do wyjścia. Nagle poczuła, że ktoś złapał ją za nadgarstek. Obróciła się i napotkała spojrzenie elf. 
- To czemu nie wyjedziesz? - zapytał.
Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć do namiotu wpadła Lathia. Córka Reinair'a. Widząc nas zrobiła duże oczy i wydęła swoje małe policzki. Stuprocentowy okaz dziecięcego zaskoczenia. Mea szybko wyrwała swoją rękę. 
- Lati, kochanie co tutaj robisz? - spytała podchodząc do dziewczynki. - Ojciec cię przysłał?
Uniosła ją nad ziemię. 
- Aha! To twój chłopak? - zapytała mała nagle. 
Czarnowłosa jedynie się zaśmiała, a jej śmiech przypominał odgłos srebrnych dzwoneczków. 
- Nie malutka. Nie jest. Jedynie mu pomogłam. - powiedziała do dziewczynki. - Powiedz mi jednak. - rzekła odstawiając ją na ziemię. - Po co Reinair cię tutaj przysłał? 
- Papa kazał ci przekazać, że pora abyś przećwiczyła swój występ. - nagle zauważyła Ashę.
Oczy rozszerzyły się jej z zachwytu. Wyminęła Meę i podeszła do Aidana. 
- To pana przyjaciółka? - spytała swoim dziecinnym głosikiem. - Jest śliczna. 
Aidan zaśmiał się lekko. 
- To jest Asha. - rzekł. - Jest feniksem.
- Ptakiem z ognia? - zapiszczała zachwycona Lathia. 
- Lathia! - krzyknął nagle Reinair. - Przyprowadź Meę! Musimy omówić jej występ.
Mea podeszła do dziewczynki. Wzięła ją za rękę. 
- Chodź Lati. Musimy już iść. - ruszyła do wyjścia. 
Zanim jednak opuściła namiot odwróciła się do chłopaka. 
- Miło mi było cię poznać Aidan'ie. Uważaj, żeby nie rozdrażnić więcej Ashy, bo na razie nie będę mogła ci udzielić pomocy. - rzekła z lekkim uśmiechem. 
Sięgnęła po torbę. Wychodząc z namiotu została lekko oślepiona przez słońce. Po jego pozycji poznała, że już zrobiło się późno. Na ubitej ziemi przed dużym namiotem już rozstawiono mnóstwo kufrów. Każde zawierały mnóstwo kolorowych strojów i równie kolorowych dodatków. Cyganie już szukali strojów pasujących do ich części przedstawienia. Kiedy tylko zbliżyły się do nich, dziewczynka wyrwała się Meii. Podbiegła do swoich rodziców i rzuciła się im w ramiona. Mea uśmiechnęła się smutno na ten widok. Przyśpieszyła kroku i podeszła do nich. Zaczęła grzebać w kufrach. Jednak po chwili Farian odciągnął ją od tego zajęcia. 
- Znalazłem ci panienko inną suknię. - rzekł wprowadzając ją do mniejszego namiotu. - Kiedy tylko ją zobaczyłem pomyślałem o tobie.
Na sienniku leżała granatowa sukienka. Kreacja kończyła się w połowie uda. Ale do tego był pasek, który był kawałkiem materiału. Kiedy dziewczyna będzie tańczyć, będzie on falować niczym ogon nocnego nieba. Góra dobrze opinała i uwydatniała kobiece kształty. Ozdobiona była złotymi tasiemkami oraz dzwoneczkami. 
- Zatańczysz bez butów. - rzekł Reinair wchodząc do środka. - Mam dla ciebie getry do tej sukni. Siostra się uparła..Dodamy ci tajemniczości woalką na twarz i włosy.
- Łał.. Sporo tego. - dziewczyna z wrażenia usiadła. 
- No wiesz jesteś już dorosła. A także wyrosłaś na piękną dziewczynę.- rzekł Farian. - Damy ci się zastanowić. Jeśli nie chcesz. Nie musisz tego zakładać.
Mea kiwnęła lekko głową. 
- Mogłabym do tego jeszcze dostać rękawiczki? - spytała z lekkim uśmiechem. - Kreacja jest piękna. Szkoda, aby nie pokazać jej światu. Wiem, że w tym roku mamy sporą konkurencję.
- Reinair - zaczął surowo starszy mężczyzna.
- Na mnie nie patrz. Mea jest bardziej spostrzegawcza niż nam się wydaje. - rzekł syn.
Obaj opuścili namiot, mówiąc żeby trochę poćwiczyła na razie bez stroju. A po obiedzie w sukni. Raz jeszcze przyjrzała się ubraniom. Przygładziła materiał. Gładki i chłodny.
- Piękny. - szepnęła. 
Po chwili do namiotu weszła Leita i jej siostra Lathia. Obie miały ze sobą instrumenty. Jednak zanim Mea zdążyła coś powiedzieć Leita rozsiadła się na sienniku obok sukni.
- Co sądzisz o tym nowym kuglarzu? Aidanie? Podobno jest niezły w tym co robi.- rzekła.
Mea jedynie przeczesała włosy palcami, po czym związała je wstążką tak, aby jej nie przeszkadzały. 
- Myślę, że to czy jest dobry czy nie dowiemy się podczas jego występu. A teraz pomóż mi, bo chcę dobrze zgrać kroki z muzyką.
Przez następne dwie godziny ćwiczyła z dziewczynami swój układ. Kilka razy pomyliła kroki, jednak nadrobiła to tak, że nie było widać. Po treningu zostało jej pół godziny wolnego. Postanowiła więc pójść nad strumień i wziąć kąpiel, bo ociekała potem. Dziewczyny rozstawiły parawan, żeby mogły w spokoju zmyć z siebie pot i kurz. 
- Dobrze, że zabrałam ze sobą strój na zmianę. - rzekła Mea wkładając czystą koszulę i spodnie. - Nie ma to jak kąpiel w chłodnym strumieniu w gorący dzień.
Ułożyła się na trawie, grzejąc w promieniach słońca. Nagle na jej twarz padł cień. 
- Leita odsuń się. Zasłaniasz słońce. - mruknęła nie otwierając oczu.
Znajomy śmiech sprawił, że się poderwała. To nie Leita stała na nią, a Aidan. Rumieniec pokrył jej policzki.
- Przepraszam. Myślałam, że to moja przyjaciółka. - mruknęła pod nosem.
- Jeśli chcesz mogę być twoim przyjacielem. - rzekł uśmiechając się uśmiechem, który na pewno sprawiał, że każda dziewczyna od raz by się w nim zakochała. - Chcesz się może kawałek przejść?
Dziewczyna spojrzała w stronę strumienia, gdzie siostry moczyły stopy w chłodnej wodzie. 
- Czemu nie. Gdzie Asha? 
- Odpoczywa. - podał jej dłoń pomagając wstać z trawy. - Chyba jesteś kimś niezwykłym.
- Tak? - rzekła zaskoczona. 
"No tak! Powinnam była o tym pamiętać!"
- Chociaż mogłaby być na mnie zła. - rzekł przeczesując włosy dłonią. - Ale i tak na codzień feniksy raczej szybko się nie zaprzyjaźniają z ludźmi.
- Jest to nieufna rasa. Nie dziwię się im. Wieki temu kiedy mroczne siły nawiedziły Sayari, mroczni magowie używali ich piór do potężnych zaklęć. Mordowali je dla ich krwi, która wciąż jest cennym składnikiem wielu eliksirów i zaklęć. Znacząco wzmacnia ich moc przez żywioł, który reprezentują. - powiedziała, zanim zdążyła się powstrzymać.
- Łał. Sporo wiesz jak na służącą. - powiedział obejmując ją beztrosko ramieniem.
- Asha się wygadała? - zgadła.
Chłopak roześmiał się i pokiwał głową. 
- Kiedyś się tego nauczyłam. Kiedy byłam dzieckiem kochałam takie historię. Łatwiej było mi wszystko zrozumieć. 
- Ja uczyłem się innych rzeczy. - stwierdził chłopak.
Powoli zbliżyli się do granic miasta. 
- Może coś zjemy? - zaproponował elf. - Chyba już pora na obiad.
- Masz rację. Chociaż powinniśmy wracać. Wspólny obiad wszystkich artystów jest tradycją. Myślę, że miejsce dla Ashy też się znajdzie. 
Aidan zaśmiał się po raz kolejny. "Bardzo wesoły"przemknęło Meii przez myśl. "Łatwo o wszystkim zapomnieć." 
- Więc co powiedz na obiad ze słynną grupą taneczno-akrobatyczno-wokalną Fariana? - rzekła dziewczyna z lekkim uśmiechem. 

<Aidan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz