Ruszyliśmy pospiesznie na skrzydło zajmowane przez zielarzy. Weszłyśmy do pomieszczenia, Tako zajmowała się jakimiś ziołami.
- Takako powiedz nam co wiesz, na temat tego ducha.- usiadłam na krześle, gdy zielarka zaczęła opowiadać gwardzistce, wszystko co wie, na temat tak zwanych duchów. Lecz nasza biedna zielarka, nie zdawała sobie sprawy, że większość ze zdobytych informacji jest przedawniona. Przyciągnęłam ręce nad głową, tej czynności stanowił charakterystyczny dźwięk łańcucha. - Więc powinniśmy udać się do „Kwiczącego prosiaka”. - Na tą nazwę speluny, aż się wzdrygnęłam, co zwróciło uwagę gwardzistki na moją osobę.
- Zwariowałaś!? - zapytałam podnosząc lekko ton swojego głosu, nie spuszczając gwardzistki ze wzroku.
- Speluna jak speluna. - Odparła niczego nieświadoma kobiet, przetarłam obręcz z kajdan, która luźno zwisała na moim lewym nadgarstku.
- Ty na miasto nie wychodzisz, czy jak!? Nie wiesz, że żaden gwardzista tam nie wchodzi, a jak jakiś wszedł to żywy karczmy nie opuścić. - mówiłam bez zawahania, dziewczyna nie spuszczała mnie ze wzroku, a Tako gdzieś się ulotniła. - Na pewno nie pójdę tam z tobą, jeśli będziesz w tym stroju. -Wykonałam gest, wskazując na jej ubiór gwardzisty.
-Idziemy do mnie. - ruszyliśmy w stronę jej pokoju, szliśmy powoli schodami do góry. Korytarz, który nam się ukazał, był długi. Zatrzymaliśmy się przed którymiś z kolei drzwiami, po drodze odebrała klucz, by się przebrać. Gdy już wszystko, było gotowe, zapięła ponownie kajdanek i oddała kluczy towarzyszowi i ruszyliśmy do baru.
(Lexie? Przepraszam, że taka beznadziejnie.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz