niedziela, 3 marca 2019

Od Crylin do Lexie

Po dość niespodziewanym przybyciu mojej siostry, szybko wraz z gwardzistką ustaliłyśmy miejsce następnego spotkania. Niestety tak jak się spodziewałam, kobieta nie miała ochoty na odrobinę rozrywki, jaką były zagadki. Właściwie mogłam się spodziewać tego po niej. Żołnierze nigdy nie umieli się bawić, jedynie martwili się dobrem władcy, który i tak ich okłamuje. Z drugiej strony żyjemy na świecie opartym na łganiu w żywe oczy i pojedyncze osoby tego nie zmienią. Myśli te spowodowały, że nawet przez chwilę zrobiło mi się szkoda brązowowłosej. Gardziłam kłamcami, a tym samym sama jestem jednym z nich i nie tłumaczy tego, nawet moja troska o siostrę. Gdyby ludzie dowiedzieli się, kim jestem i skąd pochodzę, kto by mógł wiedzieć, co by zrobili.
Moje myśli przerwał cichutki głosik Arii. Jako że niosłam ją na rękach, mogłam dokładnie usłyszeć jej prośbę.
- Jutro pobaw się ze mną, dobrze? Zostań ze mną w domu. – Białowłosa miała zamknięte oczka i kurczowo trzymała się mojej szyi. Natychmiast posmutniałam na jej słowa, zdając sobie sprawę, jak ostatnio mało czasu poświęcałam swojej ange (anielicy). Miałam świadomość, że czuje się samotna i nie zawsze rozumie, dlaczego tak często wybywam z domu.
- Zostanę skarbie, obiecuje. – Szepnęłam, przytulając ją jeszcze bardziej do swojej piersi.
~*~
Przez następne dni spędzałam czas z siostrą, ucząc ją smoczej mowy, mimo że nie miała smoczych zdolności. Wciąż była córką rodu Doragon, więc byłam pewna, co do lekcji tego języka. Również zaczęłam uczyć ją podstawowych chwytów obronnych. Czułam, że nie zawsze będę w stanie ją bronić, a jest już na tyle duża, by zacząć trening. Oczywiście byłam surowa, ale jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszyła się, że w końcu zgodziłam się na zajęcia z samoobrony.
Kiedy jednak nadszedł czas na spotkanie z gwardzistką, od razu rozpoczęłam realizowanie swojego planu. Poszliśmy odwiedzić sąsiadkę, która już nie jeden raz nam pomogła. Mimo że nie była człowiekiem, miałam do niej ogromne zaufanie. Aria darzyła sympatią staruszkę i wraz z nią nie raz coś piekły w kuchni. Dopiero wieczorem, kiedy zauważyłam senny wzrok białowłosej, postanowiłam działać, bo już i tak byłam pewna swojego spóźnienia. Usiadłam na krzesełku przed pianinem. Delikatnie musnęłam opuszkami przyjemnie polakierowane drewno, następnie przenosząc je na klawisze.
- Crylin, zaśpiewasz w ludzkim języku? Proooszę. – Ujrzałam jej duże węgliki w oczach, które zawsze mnie rozczulają.
- Spróbuje, bijou (skarbie). – Dziewczynka położyła się na fotelu, wtulając się do jednej z poduszek.

Czasem zazdroszczę drzewom spokojnych snów,
Że rozumieją się bez żadnych słów
I że nie wstydzą się swych zielonych łez.
Czasem zazdroszczę drzewom ich drewnianych serc.

Kątem oka ujrzałam, jak z kuchni zerka staruszka. Przypatrywała się mojej grze, jak i słowom, które pierwszy raz mogła zrozumieć.

Zazdroszczę też tak bardzo aniołom z gór,
Nie skrzydeł, aureoli, ale domów z chmur.
Lekkiego puchu, w którym kryją myśli swe.
Tak bardzo im zazdroszczę wiary w lepszy dzień.
Przy każdej czarnej chwili ciszy.
Choć serce wrzeszczy,
Nikt nie słyszy.
Pod powiekami krople rosy zimny deszcz
I słów zgubiony sens.

Widziałam, jak Aria usypia na czerwonym fotelu. Uwielbiała, jak jej śpiewałam do snu już, kiedy była niemowlakiem. Mimo to nie przerywałam gry, chciałam mieć pewność, że dziewczynka się nie obudzi, poza tym, sama wspominałam swoje dzieciństwo, śpiewając tę piosnkę.

I jakoś niespokojnie płynie teraz krew, gdy idę,
Drogą, przy której czarny las rozdartych drzew.
Zostało dziś jedynie ruszyć w inny świat.
Zrozumieć ciszę i być z ciszą za pan brat.
I niech mi jeszcze raz powtórzą,
Że nie ostatnią jesteś burzą,
Spalonym zdjęciem, co się długo będzie tlić.
Niech mi powtórzą albo już nie mówią nic.

W pewnym momencie powstrzymywałam się przed łzami, przypominając sobie jeden z najboleśniejszych wspomnień przeszłości. Obiecałam sobie, że nie pozwolę, by białowłosa przeżyła to, co ja, dlatego będę bronić ją całym swoim sercem.

Przy każdej czarnej chwili ciszy,
Choć serce wrzeszczy,
Nikt nie słyszy.
Pod powiekami krople rosy zimny deszcz.
I słów zgubiony sens…

Zaprzestałam gry, jeszcze przez chwilę przypatrując się klawiszom w idealnym bezruchu. Dopiero uświadamiając sobie o spotkaniu, przekręciłam głowę na siostrę, głęboko pochłoniętą w śnie. Zdołałam jedynie przykryć ją kocem i chwycić maskę. Przed wyjściem zarzuciłam na siebie ciemny płaszcz, chowając w nim białe pasma włosów.
Dość pośpiesznie przemieszczałam się pomiędzy uliczkami, co jakiś czas sprawdzając czas. Tak jak się spodziewałam, na miejsce trafiłam spóźniona, jednak gwardzistka wciąż tam była.
- Wybacz za spóźnienie, garde (gwardzistko). – Szepnęłam, delikatnie kłaniając się przed dziewczyną. Mimo wszystko znałam takie słowo jak kultura. – Czy wszystko masz?
Jako odpowiedź dostałam jedynie niewyraźne mruknięcie, jednak to mi wystarczyło.
- Więc chodź, na miejsce jest kawałek, w tym czasie wyjaśnię ci parę spraw. – Odpowiedziałam, po czym zaczęłam kierować się w stronę karczmy. – Po pierwsze nie zwracaj na siebie większej uwagi na miejscu, a jak ktoś coś do ciebie będzie miał, nie bój się użyć tych cudeniek w pochwie.
- Skąd wiesz, co mam przy sobie, skoro mnie nie widzisz? – Zauważyłam, że wciąż była w stosunku do mnie bardzo podejrzliwa, ale z drugiej strony nie dziwiłam się jej.
- Czuję zapach metalu, mogę być ślepa, ale węch zastępuje mi wzrok, dlatego wciąż jestem w stanie walczyć. – Odparłam spokojnie, wciąż brnąć w kłamstwo swojej ślepoty. – Więcej zaufania, mamy tego samego przeciwnika, a nie wiem jak ty, ale ja muszę jeszcze trochę pożyć...
Kiedy byłam pewna, że moja interlokutorka zrozumiała, kontynuowałam swoją wypowiedź.
- Od razu zgłosimy się do szefa za wykonanym zadaniem, ale i chęcią przyłączenia się nowej najemniczki. Wtedy obie wylądujemy w gabinecie z dala od ciekawskich spojrzeń. Oczywiście wcześniej będę musiała pokazać ‘’swoją zdobycz’’, aby zostać wpuszczoną, więc mam nadzieję, że kopia łzy jest dobra. W gabinecie będziesz mogła robić, co tylko chcesz z mężczyzną. W razie potrzeby będę cię osłaniać, jednak jeśli nie chcesz go brać na jakieś przesłuchania czy coś, to zginie na miejscu. Nikt nie może się dowiedzieć, że z tobą pracuje. - Chociaż i tak będę musiała się przeprowadzić z siostrą, bo już nie będzie tu bezpieczna. – Dodałam w myślach.
~*~
Będąc już przed drzwiami karczmy, delikatnie szturchnęłam swoją towarzyszkę.
- Bądź zimna. – Szepnęłam, po czym z całej siły walnęłam w drzwi, tym samym je otwierając. Wiele spojrzeń od razu zawędrowało w naszą stronę. Spokojnym tempem podeszłam do lady i kładąc pudełko z kopią łzy oceanu.
- No proszę, a jednak udało ci się wykonać zadanie. Szef już się niecierpliwił i uznał cię za uciekinierkę. – Powiedział prześmiewczo barman. Już chwytał za pudełko, kiedy jego ręka została przebita przez szpikulec.
- Zapomniałeś już, że tylko szef może ode mnie odebrać cel ogłoszenia? – Wywarczałam. - Poza tym znalazłam mu kolejnego człowieka. Więc teraz powiesz mi, gdzie jest, chce odebrać zapłatę.
Widziałam, jak powstrzymywał się przed krzykiem, najwyraźniej jeszcze nikt nie przebił mu ręki do blatu, co i tak było dla mnie dużym szokiem, zważając na wkurzającą naturę mężczyzny.
- W biurze… - Wysyczał, na co wyjęłam z niego szpikulec i wraz z towarzyszką podążyłyśmy w kierunku schodów. – Suka.
Słysząc jego ostatnie słowo, uśmiechnęłam się złośliwie i rzuciłam sztylet tak, że wbił się obok głowy mężczyzny.
- Uważaj, do kogo mówisz, bo następnym razem przypadkiem trafię cię w ten twój pusty łeb.
Kiedy już myślałam, że dalsza droga będzie spokojna, na naszej drodze pojawiło się kolejnych dwóch mężczyzn. Jeden z nich był elfem, drugiego nie byłam w stanie zidentyfikować, chociaż miałam wrażenie, że skądś ich znam.
- No proszę, czyżby nowa zabaweczka szefa? – Zakpił jeden z nich, łapiąc gwardzistkę za ramię. – No pokaż nam się nowa, chcemy wiedzieć, w kim wybierać w nocy.

<Lexie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz