Lexie uważnie obserwowała zachowanie najemniczki, podążając za nią niczym cień. Nie odzywanie się, zimny wygląd i podążanie za kimś było w końcu jej specjalnością. Można powiedzieć wręcz, że mogła to robić całymi dniami, nie odczuwając zmęczenia czy nudy. Zresztą czy można odczuwać nudę, gdy przez cały czas jest się świadkiem wyczynów osoby, której się asystuje? Gwardzistce nigdy nie zdarzyło się nudzić przy boku humorzastej księżniczki, a bok zadziornej najemniczki był nawet ciekawszy. Oczy Lexie omiotły spojrzeniem wszystkie szumowiny, znajdujące się w tym wątpliwej reputacji miejscu instynktownie szukając potencjalnych zagrożeń. Czujniki kobiety zareagowały natychmiast serią pisków i syren, jednak wskazania mieściły się w dopuszczalnej normie. Przynajmniej do tamtej chwili, gdy przekroczona została strefa intymności gwardzistki.
- No proszę, czyżby nowa zabaweczka szefa? - Lexie poczuła nieprzyjemną, lepką i ciężką łapę na swoim ramieniu. - No pokaż nam się nowa, chcemy wiedzieć, w kim wybierać w nocy.
Mięśnie kobiety zareagowały, zanim jeszcze informacja została poprawnie przesłana do mózgu, zaprotokołowana i odesłana z powrotem. Lexie chwyciła jego dłoń i poruszając się z szybkością i zwinnością profesjonalnego strażnika wykręciła rękę typa, sprawiając że syknął z bólu i zaskoczony opadł na jedno kolano. Normalnie dla gwardzistki były to moment, w którym by zapytała, co ma z nim zrobić, jednak gdy do głosu doszedł wreszcie świadomy umysł, nie zaś wyuczone przez lata treningu instynkty ta opcja została szybko odrzucona. Kobieta kopnęła podeszwą buta w twarz,napastnika, puszczając jednocześnie jego wykręconą rękę. Wszystko to wydarzyło się w przeciągu kilku, może kilkunastu sekund.
Drugiemu mężczyźnie, widząc co stało się z jego towarzyszem, nieco zrzedła mina, jednak wziął się w garść, by zachować twarz przed wyglądającymi ciekawie z karczmy bywalcami. Tego wieczoru zapewne sprzeczka "tej nowej" z nimi zapewne będzie jednym z głównych tematów do żartów w gronie najemników.
- Ostra z ciebie laseczka, co? - powiedział, opierając się uwodzicielsko o ścianę, próbując jeszcze jakoś uratować beznadziejną sytuację.
- Lepiej się nie zbliżaj, bo się zatniesz, plouc - odparła Crylin z doskonałym refleksem osoby, przyzwyczajonej do rozmowy w tym tonie. - Twój kolega nie wygląda najlepiej, a szkoda by było oszpecić również twoją piękną twarzyczkę.
- Chodźmy już - mruknęła Lexie. - Czas mnie goni.
- Chwileczkę... - kobieta wymierzyła celnego kopniaka w krocze bandyty, po czym wyminęła jego zwijające się z bólu ciało bez słowa. Gwardzistka ruszyła za nią. Odkąd wsypała piratów nie miała do czynienia z takimi ludźmi. I chyba zdążyła już odzwyczaić się od ich sposobu postępowania. Zniesmaczało ją i zapewne niesmak pozostanie w jej ustach jeszcze przez kilka dni.
Najemniczka się zatrzymała, na co ciało Lexie zareagowało niemal bez ingerencji umysłu. Znajdowały się przed drzwiami. Drzwiami, w których nie było nic niezwykłego, ot zwykłe, drewniane drzwi. Zapewne nikt nie zatrzymywałby na nich swojego spojrzenia dłużej, niż przez sekundę gdyby nie fakt, że stały przed nim dwie uzbrojone po zęby postaci, swoją posturą przypominające filary od mostu.
- Mam artefakt dla szefa, garde - powiedziała niewidoma, pokazując strażnikom pudełeczko. Ci spojrzeli na siebie wymownie. Lexie poczuła ukłucie zazdrości. Wymowne spojrzenia! W tak perfekcyjnej synchronizacji! A ona, choć tak bardzo się starała nie zdołała wymienić jeszcze ani jednego z Mer. Nawet najbardziej niezgrabnego!
- Pokaż go - rozkazał jeden z nich.
Niewidoma uniosła pudełeczko na wysokość swojej piersi i otworzyła jej. Nastąpiła chwila prawdy. Przez umysł gwardzistki przeleciał pełen rachunek sumienia, w którym upewniała się, że jej dłonie nie dotknęły klejnotu.
Łza Oceanu, a właściwie Wierna Kopia Łzy Oceanu leżała w ciszy wewnątrz pudełeczka, lśniąc delikatnym, mistycznym blaskiem. Mężczyzna delikatnie ją podniósł i obrócił w palcach.
Lexie zaparło dech w piersiach.
- Wygląda w porządku - przyznał, odkładając ją na miejsce i odsuwając się nieco na bok. Drugi ochroniarz zrobił to samo i obie kobiety weszły do biura.
Na jego końcu, za masywnym meblem siedziała osoba, która najwyraźniej była owym tajemniczym "szefem". Nie zareagowała na nasze przybycie, zajęta najwyraźniej oglądaniem pod lupą diamentu. Najemniczka pewnym krokiem podeszłą do biurka i położyła na nim szkatułkę, co zwróciło uwagę mężczyzny. Gwardzistka zbliżyła się, starając się by nie wypaść zbyt sztywno. Mężczyzna odsunął lupę sprzed swoich oczu po czym wziął pudełko. Otworzył je jedną dłonią, by drugą wydobyć przedmiot. Uśmiechnął się, jednak w tym wyrazie nie było wesołości.
- Cóż, moja droga, najwyraźniej zostałaś perfidnie oszukana - powiedział cicho. - Kopia. Piękna, perfekcyjna kopia. A szkoda. Nieźle sobie radziłaś, jak na kobietę.
Lexie zareagowała w tym samym momencie, w którym zrobiła to najemniczka. I nie była to reakcja, jakiej spodziewała się tamta. Ręka niewidomej została przechwycona w połowie drogi w stronę przywódcy, a z nadgarstka wytrącony nóż. Ciężki przedmiot upadł na blat z cichym stuknięciem. Następnie ręka, która jeszcze przed chwila trzymała broń została wykręcona za plecy kobiety.
- Co robisz? - syknęła, uwięziona w uścisku kobiety. Gwardzistka nie odpowiedziała. Jej wzrok zastygł nieruchomo na szefie.
- Twoja koleżanka jest teraz pod moją kontrolą - spokojnie odpowiedział mężczyzna. - Zmartwiło mnie, że spóźniasz się z wykonaniem zadania, więc wziąłem sprawy w swoje ręce.
Sięgnął pod biurko i wyciągnął stamtąd niewielki pakuneczek, skupiając na nim całą uwagę zgromadzonych. Na oczach kobiet rozwinął go, ukazując... Łzę Oceanu. Lexie poczuła ucisk w żołądku. Najemniczka szarpnęła się gwałtownie, jednak gwardzistka tylko zacieśniła chwyt. A póki ją trzymała, ta nie była w stanie użyć swojej magi.
- Po co więc zlecałeś to mnie, skoro sprawniej zdołałeś zając się tym sam, caïd? - zapytała ponuro.
- Widzisz... - mężczyzna uśmiechnął się paskudnie. - Miałem nadzieję...
W tym momencie uścisk na ręce niewidomej zelżał, a z twarzy dowódcy spełzł nieprzyjemny wyraz, gdy okuta w żelazną rękawicę dłoń gwardzistki zderzyła się centralnie z jego czołem, pozbawiając go przytomności. W ostatniej chwili został powstrzymany przed przywaleniem głową w blat biurka i zmiażdżeniem drogocennego klejnotu. Lexie ostrożnie odłożyła go na stertę papierów, po czym powoli wzięła Łzę Oceanu do rękawicy i podniosła do oczu.
- Co to miało znaczyć, garde? - Najemniczka wyglądała na zdenerwowaną. Brunetka schowała klejnot do wnętrza rękawicy i obeszła biurko, nie spoglądając na towarzyszkę. Wyjęła z kieszeni kawałek sznura i zajęła się wiązaniem dłoni szefa za plecami.
- Intuicja - mruknęła, zwinnie poruszając dłońmi w sekwencji więzów. - Wyczuwanie nastrojów pana jest moją mocną stroną.
- Twierdził, że miesza ci w umyśle, ale wygląda na to, że jednak nie miał zdolności telepatycznych - zauważyła ironicznie niewidoma, zaplatając ręce na piersi.
Lexie wydobyła z kieszeni kolejny kawał sznura i zniknęła pod stołem, wiążąc nogi przywódcy najemników.
- Powiedzmy, że usłyszałam, ale zignorowałam nakaz posłuszeństwa - odparła, by po chwili podnieść się i wydobyć na światło dzienne już ostatni element układanki "mój jeniec" - knebel. Bezceremonialnie wcisnęła bandycie szmatę do gardła, po czym dźwignęła jego ciało i spojrzała w kierunku okna. - Jesteś w stanie nas stąd wydostać?
- Co planujesz, garde? - w słowach najemniczki było coś, co kazało Lexie przypuszczać, że gdyby posiadała wzrok, mrużyłaby zapewne oczy.
- Muszę wiedzieć, skąd ją ma. I kto mu to zlecił - oznajmiła gwardzistka. - Więc?
(Crylin? Przepraszam, jeśli w ostatnim fragmencie Crylin nie jest Crylinowa, ale totalnie nie miałam pojęcia na ile będzie spokojna, a na ile agresywna ;-;)
Drugiemu mężczyźnie, widząc co stało się z jego towarzyszem, nieco zrzedła mina, jednak wziął się w garść, by zachować twarz przed wyglądającymi ciekawie z karczmy bywalcami. Tego wieczoru zapewne sprzeczka "tej nowej" z nimi zapewne będzie jednym z głównych tematów do żartów w gronie najemników.
- Ostra z ciebie laseczka, co? - powiedział, opierając się uwodzicielsko o ścianę, próbując jeszcze jakoś uratować beznadziejną sytuację.
- Lepiej się nie zbliżaj, bo się zatniesz, plouc - odparła Crylin z doskonałym refleksem osoby, przyzwyczajonej do rozmowy w tym tonie. - Twój kolega nie wygląda najlepiej, a szkoda by było oszpecić również twoją piękną twarzyczkę.
- Chodźmy już - mruknęła Lexie. - Czas mnie goni.
- Chwileczkę... - kobieta wymierzyła celnego kopniaka w krocze bandyty, po czym wyminęła jego zwijające się z bólu ciało bez słowa. Gwardzistka ruszyła za nią. Odkąd wsypała piratów nie miała do czynienia z takimi ludźmi. I chyba zdążyła już odzwyczaić się od ich sposobu postępowania. Zniesmaczało ją i zapewne niesmak pozostanie w jej ustach jeszcze przez kilka dni.
Najemniczka się zatrzymała, na co ciało Lexie zareagowało niemal bez ingerencji umysłu. Znajdowały się przed drzwiami. Drzwiami, w których nie było nic niezwykłego, ot zwykłe, drewniane drzwi. Zapewne nikt nie zatrzymywałby na nich swojego spojrzenia dłużej, niż przez sekundę gdyby nie fakt, że stały przed nim dwie uzbrojone po zęby postaci, swoją posturą przypominające filary od mostu.
- Mam artefakt dla szefa, garde - powiedziała niewidoma, pokazując strażnikom pudełeczko. Ci spojrzeli na siebie wymownie. Lexie poczuła ukłucie zazdrości. Wymowne spojrzenia! W tak perfekcyjnej synchronizacji! A ona, choć tak bardzo się starała nie zdołała wymienić jeszcze ani jednego z Mer. Nawet najbardziej niezgrabnego!
- Pokaż go - rozkazał jeden z nich.
Niewidoma uniosła pudełeczko na wysokość swojej piersi i otworzyła jej. Nastąpiła chwila prawdy. Przez umysł gwardzistki przeleciał pełen rachunek sumienia, w którym upewniała się, że jej dłonie nie dotknęły klejnotu.
Łza Oceanu, a właściwie Wierna Kopia Łzy Oceanu leżała w ciszy wewnątrz pudełeczka, lśniąc delikatnym, mistycznym blaskiem. Mężczyzna delikatnie ją podniósł i obrócił w palcach.
Lexie zaparło dech w piersiach.
- Wygląda w porządku - przyznał, odkładając ją na miejsce i odsuwając się nieco na bok. Drugi ochroniarz zrobił to samo i obie kobiety weszły do biura.
Na jego końcu, za masywnym meblem siedziała osoba, która najwyraźniej była owym tajemniczym "szefem". Nie zareagowała na nasze przybycie, zajęta najwyraźniej oglądaniem pod lupą diamentu. Najemniczka pewnym krokiem podeszłą do biurka i położyła na nim szkatułkę, co zwróciło uwagę mężczyzny. Gwardzistka zbliżyła się, starając się by nie wypaść zbyt sztywno. Mężczyzna odsunął lupę sprzed swoich oczu po czym wziął pudełko. Otworzył je jedną dłonią, by drugą wydobyć przedmiot. Uśmiechnął się, jednak w tym wyrazie nie było wesołości.
- Cóż, moja droga, najwyraźniej zostałaś perfidnie oszukana - powiedział cicho. - Kopia. Piękna, perfekcyjna kopia. A szkoda. Nieźle sobie radziłaś, jak na kobietę.
Lexie zareagowała w tym samym momencie, w którym zrobiła to najemniczka. I nie była to reakcja, jakiej spodziewała się tamta. Ręka niewidomej została przechwycona w połowie drogi w stronę przywódcy, a z nadgarstka wytrącony nóż. Ciężki przedmiot upadł na blat z cichym stuknięciem. Następnie ręka, która jeszcze przed chwila trzymała broń została wykręcona za plecy kobiety.
- Co robisz? - syknęła, uwięziona w uścisku kobiety. Gwardzistka nie odpowiedziała. Jej wzrok zastygł nieruchomo na szefie.
- Twoja koleżanka jest teraz pod moją kontrolą - spokojnie odpowiedział mężczyzna. - Zmartwiło mnie, że spóźniasz się z wykonaniem zadania, więc wziąłem sprawy w swoje ręce.
Sięgnął pod biurko i wyciągnął stamtąd niewielki pakuneczek, skupiając na nim całą uwagę zgromadzonych. Na oczach kobiet rozwinął go, ukazując... Łzę Oceanu. Lexie poczuła ucisk w żołądku. Najemniczka szarpnęła się gwałtownie, jednak gwardzistka tylko zacieśniła chwyt. A póki ją trzymała, ta nie była w stanie użyć swojej magi.
- Po co więc zlecałeś to mnie, skoro sprawniej zdołałeś zając się tym sam, caïd? - zapytała ponuro.
- Widzisz... - mężczyzna uśmiechnął się paskudnie. - Miałem nadzieję...
W tym momencie uścisk na ręce niewidomej zelżał, a z twarzy dowódcy spełzł nieprzyjemny wyraz, gdy okuta w żelazną rękawicę dłoń gwardzistki zderzyła się centralnie z jego czołem, pozbawiając go przytomności. W ostatniej chwili został powstrzymany przed przywaleniem głową w blat biurka i zmiażdżeniem drogocennego klejnotu. Lexie ostrożnie odłożyła go na stertę papierów, po czym powoli wzięła Łzę Oceanu do rękawicy i podniosła do oczu.
- Co to miało znaczyć, garde? - Najemniczka wyglądała na zdenerwowaną. Brunetka schowała klejnot do wnętrza rękawicy i obeszła biurko, nie spoglądając na towarzyszkę. Wyjęła z kieszeni kawałek sznura i zajęła się wiązaniem dłoni szefa za plecami.
- Intuicja - mruknęła, zwinnie poruszając dłońmi w sekwencji więzów. - Wyczuwanie nastrojów pana jest moją mocną stroną.
- Twierdził, że miesza ci w umyśle, ale wygląda na to, że jednak nie miał zdolności telepatycznych - zauważyła ironicznie niewidoma, zaplatając ręce na piersi.
Lexie wydobyła z kieszeni kolejny kawał sznura i zniknęła pod stołem, wiążąc nogi przywódcy najemników.
- Powiedzmy, że usłyszałam, ale zignorowałam nakaz posłuszeństwa - odparła, by po chwili podnieść się i wydobyć na światło dzienne już ostatni element układanki "mój jeniec" - knebel. Bezceremonialnie wcisnęła bandycie szmatę do gardła, po czym dźwignęła jego ciało i spojrzała w kierunku okna. - Jesteś w stanie nas stąd wydostać?
- Co planujesz, garde? - w słowach najemniczki było coś, co kazało Lexie przypuszczać, że gdyby posiadała wzrok, mrużyłaby zapewne oczy.
- Muszę wiedzieć, skąd ją ma. I kto mu to zlecił - oznajmiła gwardzistka. - Więc?
(Crylin? Przepraszam, jeśli w ostatnim fragmencie Crylin nie jest Crylinowa, ale totalnie nie miałam pojęcia na ile będzie spokojna, a na ile agresywna ;-;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz