poniedziałek, 4 marca 2019

Od Lexie do Ayarashi i Takako

- Tak, wasza wysokość - potwierdziła Lexie. Perspektywa bycia uwiązaną do osoby, która być może uczestniczyła w próbie zabójstwa jej pani nie za bardzo jej się podobała. Z drugiej strony mówi się, żeby przyjaciół trzymać blisko, a wrogów - jeszcze bliżej.
- To wszystko, możecie odejść - oznajmił król.
  Kobiety wstały i wyszły z pomieszczenia. Na zewnątrz na gwardzistkę czekał Mer. Strażnik stał nieruchomo dokładnie tam, gdzie Lexie zostawiła go, wchodząc do komnaty króla. Rzuciła mu ponure spojrzenie.
- Tobie zawsze wszystko uchodzi - mruknęła z rezygnacją, na co jej towarzysz kompletnie nie zareagował. Gwardzistka jakoś nie potrafiła się dziwić, że wszyscy błędy Mer puszczają w niepamięć. Jakoś nie wyobrażała sobie, by on wziął sobie do serca jakąkolwiek karę. Podejrzewała, że nawet gdyby skazano go na śmierć nie bardzo by się tym przejął. Zapewne zostałby powieszony, a nazajutrz jak zawsze stawił się przed komnatą księżniczki Mirajane, gotów na służbę.
- My zaś zostałyśmy skazane na siebie - zauważyła rudowłosa, zwracając się do strażniczki. - Jestem Aya, a jak mam się do ciebie zwracać?
- Lexie - przedstawiła się gwardzistka krótko. - A teraz idziemy.
- Dokąd? - dziewczyna ruszyła we wskazanym przez strażniczkę kierunku. Lexie szła tuż obok, a za nimi, szczękając cicho metalem, maszerował Mer. Brunetka nie była pewna, czy idzie z nimi, ponieważ dostał rozkaz pilnowania ich, ponieważ akurat szedł w tym samym kierunku czy dlatego, że akurat nie miał nic lepszego do roboty. Czasem na prawdę ciężko było zgadnąć, co tej kupie żelastwa chodziło po hełmie.
- Znajdziemy ci jakieś wygodne kajdanki - mruknęła kobieta, instynktownie wybierając najkrótszą drogę do magazynu zamkowej straży. 
  Zatrzymały się przed samym wejściem. Gwardzistka spojrzała na Mer wymownie, po czym widząc, że jak zawsze nie odnosi to skutku, wypowiedziała swoje myśli na głos.
- Mer, przypilnuj Ayi - rozkazała, po czym zwróciła się do dziewczyny. - Nie próbuj mu uciekać. Nie wygląda, ale jest mistrzem włóczni. Powaliłby cię jednym ciosem.
- Nie wątpię w jego umiejętności, ale obawiam się, że nie zdążyłby - dziewczyna uśmiechnął się zadziornie.
  Lexie rzuciła Mer przelotne spojrzenie i skrzywiła się. Przypomniał jej się moment, w którym tak samo jak Aya twierdziła jeszcze, że ta masywna kupa żelastwa nie zdąży nawet poruszyć włócznią, gdy będzie nokautowana. To było mylne wrażenie i kobieta do dziś pamiętała ból zgniatanych wnętrzności, gdy drzewce włóczni wbiło się w jej brzuch, wyginając kolczugę.
  Po czym zniknęła wewnątrz magazynu. 
  Po kilku minutach wróciła, niosąc w dłoniach długie kajdanki. Jeden jego koniec przypięła do dłoni cierpliwie czekającej dziewczyny, a drugi do własnej dłoni. Cichy szczęk metalu zapieczętował los kobiet.
- Mer, zaopiekuj się kluczem, dobrze? - gwardzistka podała niewielki kawałek metalu towarzyszowi, który przyjął go i kilkoma płynnymi ruchami schował wewnątrz swojej rękawicy.
- To gdzie teraz, pani gwardzistko? - zapytała Aya, poprawiając na nadgarstku obręcz.
- Pójdziemy do Królewskiej Zielarki - oznajmiła. - Opowie nam więcej o zjawie.
(Takako?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz