czwartek, 28 grudnia 2017

Od Annmea'i c.d do Aidana

Dziewczyna obdarzyła chłopaka jednym z jej niewielu pięknych uśmiechów. Komplement bardzo jej pochlebił i mimo największych starań nie mogła go zatuszować. Gromki śmiech Fariana rozniósł się po placu.
- Nie stójmy tak tutaj! Dalej! Wynieśmy stoły i krzesła, aby zjeść tutaj razem! - zakrzyknął mężczyzna.
Szybko z namiotu wyniesiono długie stoły. Wkrótce na placu zaroiło się od ludzi w różnym wieku, różnym kolorze skóry, różnej mowie. Nie brakowało dzieci, kobiet i mężczyzn. Każdy pomagał przygotować tradycyjną ucztę. Aidan mimo, że chciał również pomóc szybko został przepędzony ze względu na poranione dłonie.
- Mowy nie ma! - zadecydowała głośno Leita. - Poza tym już kończymy.
I rzeczywiście stół był już zastawiony. I nie była to przynajmniej skromna uczta. Każdy mógł znaleźć tam coś dla siebie. Dla Ashy też znalazły się pyszności. Dziewczyna zajęła miejsce obok Aidana. Uśmiechnęła się do niego lekko. Sama przed sobą nie umiała przyznać, że zaczynała lubić tego chłopaka. Uspakajała, a jednocześnie smuciła, ją myśl, że prawdopodobnie po dzisiejszym wieczorze już nigdy nie zobaczy Aidana. On wyjedzie, ona zostanie. Starała się jednak odsunąć od siebie te ponure myśli i cieszyć się wspólnym posiłkiem z bliskimi przyjaciółmi.
- Powiedz mi co słychać w pracy? - spytała mnie Roxalia, matka Leitii i Lathii.
- To co zawsze Rox. Naema wydziera się o wszystko, a i Anna i Sae ciągle się mnie czepiają. Coraz bardziej mam ich dosyć...
- Meo proszę bądź bardziej wyrozumiała dla Naemy. Musi zarządzać taką ilością osób, ma prawo się denerwować. Chociaż racja nie powinna tak na was krzyczeć. - rzekł Farian.
Dziewczyna pokiwała jedynie głową, po czym uśmiechnęła się do starszego mężczyzny.
- Masz rację Farianie. Szczególnie, że dziś mają szczególnie dużo na głowie.
Słońce przyjemnie grzało zebranych ludzi przy stole. Każdy rozmawiał z każdym. Kiedy posiłek dobiegł końca artyści i ich rodziny najpierw pomogły sprzątnąć, aby później rozejść się na ostateczne próby. Za nie całą godzinę rozpoczynały się pokazy.
- Ja już muszę iść Aidanie.- rzekła do elfa.
- Taak. Ja też powinienem iść się przygotować do przedstawienia.
- Jak coś mój występ będzie za dwie godziny. Więc jeśli chcesz przyjdź. - rzekła szybko, po czym jej policzki przykryły rumieńce. -Muszę już iść.
Szybko zniknęła w przygotowanym dla niej namiocie. Raz jeszcze obejrzała wszystkie tasiemki i inne rzeczy przy kostiumie.
-Gotowa?- spytała Roxalia wchodząc do środka. - Pomóc ci?
- Tak. Poproszę. - rzekła dziewczyna zdejmując koszulę.
Z pomocą kobiety szybko ubrała swój strój. Roxalia pomogła jej również pozawiązywać wszystkie tasiemki i rzemyki. Oraz zapiać dzwoneczki. Kobieta uparła się by ułożyć jej włosy mimo, że Mea zarzekała się że rozpuszczone wystarczą.
- Roxalio... -zaczęła niepewnie, gdy ta czesała jej włosy.
- Tak kochanie?
- Zastanawiam się czy nie opuścić miasta..
Kobieta na chwilę przerwała tę czynność.
- Czemu chcesz to zrobić? - spytała po chwili.
- Jak opowiadał wam Farian, żyłam w całkiem innym miejscu od tego. I nie wiem.. Kiedy myślę sobie, że mogłabym podróżować po świecie to...
- Chodzi o tego młodego elfa, prawda? - trafiła celnie.
- Ja...- zarumieniła się. - Wiesz Roxalio tak na prawdę nie wiem. On podróżuje.. Jest wolny, a ja? Codziennie od długiego czasu robię to samo. I mam wrażenie, że nikt z mojej rodziny nie miał dla mnie takiego planu. Tak na prawdę nie wiem gdzie jest moje miejsce.
- To zrozumiałe w twoim wieku. - rzekła Roxalia odkładając szczotkę. - To jasne, że nie wiesz gdzie przynależysz. Ale uważam, ze powinnaś dać sobie czas. Może w końcu wszystko się wyjaśni. Wierzę, że Farian ma jakiś plan wobec ciebie. W końcu ma dług u twojego zmarłego mistrza.
- Nie wiesz co planuje?
- Nie. Ale na pewno wyniknie z tego coś dobrego. - rzekła upinając dziewczynie włosy. - I gotowe! Jak ci się podoba?
Mea zerknęła do lustra. Musiała przyznać, że cyganka znała się na rzeczy. W tej fryzurze wyglądała na prawdę pięknie.
- Jak myślisz, czy mogę spytać o to Fariana? - rzekła.
- Nie wiem, kochanie. Wiesz, że on jest bardzo tajemniczą osobą. Ale możesz spróbować. Teraz jednak musimy już iść. Powinniśmy być wcześniej by to wszystko przygotować.

***

Występy grupy Fariana dobiegły końca. Zostały nagrodzone gromkimi brawami. Teraz nadeszła kolej Meii. Dziewczyna powoli weszła na podest sceny. Każdy krok rozbrzmiewał dźwiękiem dzwoneczków. Ostatnie promienie światła kładły się szerokim cieniem na placu. Wokół prowizorycznej sceny ustawiono pochodnie. Mea zlustrowała wzrokiem tłum. Zauważyła grupę przybyszy, którzy uważnie przeczesywali tłum wzrokiem. Ich aury mówiły jej iż są oni potężnymi magami. Takimi na których lepiej jest uważać. Przymknęła powieki kiedy ich wzrok przesunął się po jej obliczu. Wyszeptała kilka słów w Starej Mowie. Kiedy znów podniosła powieki z zadowoleniem stwierdziła, że jej aura jest teraz niewidoczna. Jednak poczuła na sobie wzrok jednego z magów. Młodzieniec szybko został zaabsorbowany przez swoich kompanów, którzy po chwili zniknęli w jednej z uliczek. Kiedy promień Słońca padł na jej twarz rozbrzmiała muzyka. Mea jak zawsze dała się jej ponieść. Melodia była doskonale dobrana do przedstawianej historii. "Młoda elfka traci dom przez zazdrosnych ludzi. Tuła się po świecie nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Nagle spotyka na swojej drodze ludzkiego mężczyznę. Zakochują się w sobie. Niestety na skutek wojny młodzieniec ginie bez śladu. Zrozpaczona dziewczyna, pewna, że jej ukochany nie żyje, rzuca się z klifu. Nie trafia jednak do Krainy Zmarłych. Staje się duchem, którego nikt nie widzi. Niespodziewanie chłopak powraca. Nie jest jednak już taki sam. Stał się mrukliwy i nieprzyjemny. Jego ciało znaczą liczne blizny. Nawet nie przejął się, że dziewczyna odebrała sobie życie. Elfka za wszelką cenę chce mu udowodnić, że go nie opuściła. Mijają miesiące i wszystkie jej starania idą na nic. Pogrąża się w coraz większej rozpaczy. Dowiaduję się o zaklęciu, które sprawi, że będzie widoczna przez pięć minut. Później jej duch zniknie ze świata na zawsze. Zbliża się Święto Wiosennego Przesilania. Dziewczyna w końcu decyduje się na ten krok. Pojawia się na polanie. Chłopak ją widzi lecz kiedy próbuję ją objąć, jego ramiona..."
Nagły powiew gorącego powietrza przerywa występ. Wokół zaczynają rozbrzmiewać krzyki. Huk rozpadających się ścian. Mea wraca do rzeczywistości. Zeskakuje ze sceny.
- Trzeba wszystkich stąd zabrać! I to już! - krzyknęła do Fariana.
Mężczyzna od razu wziął się za działanie. Coś latało nad ich głowami, wzniecając panikę. Wcześniej widziani magowie próbowali ochronić uciekając ludność przez odłamkami domów. Dziewczyna w tłumie wypatrzyła Aidan'a. Podbiegła do niego. Trzymał na rękach przerażoną Lathię.
- Chodź musimy stąd uciekać! - krzyknęła, łapiąc go za ramie.
Było jednak za późno. Ogromny kawał muru osunął się i poleciał w ich stronę.
- Padnij! - krzyknęła ciągnąc chłopaka z dziewczynką na bruk.
Zakryła ich sobą. Zacisnęła powieki szykując się na uderzenie. Chciała jedynie ochronić córkę ludzi, których traktowała jak rodzina oraz chłopaka, który był dla niej pierwszą osobą, z którą mogła się tak na prawdę zaprzyjaźnić. Nie chciała umierać. Nie tak. Nie teraz. Wiedziała, że żaden z magów nie zdąży. Poczuła wirowanie magi w powietrzu. Przygotowała się na najgorsze. Nic się jednak nie wydarzyło. Powoli uniosła powieki. Wokół nich błyszczała tarcza ochronna. Srebrzysta powłoka ochroniła ich przed śmiercią. Zaklęcie to było bardzo wyczerpujące. Bez ostrzeżenia tarcza pękła obsypując ich wszystkich pyłem.
- Nic wam nie jest? - spytała dziewczyna podnosząc się chwiejnie na nogi.
Rozejrzała się dookoła. Po bestii nie było śladu. Miasto było puste i niezwykle ciche.
Mała dziewczynka wpatrywała się w nią jak urzeczona, wzięła ją na ręce. Elf był jednak zaskoczony.
- Jak to zrobiłaś? - wypalił nagle.
- Ja... -zająknęła się.
Nie zdążyła dokończyć, gdy podszedł do nich ten młodzieniec który wcześniej lustrował ją wzrokiem. Odrzucił kaptur peleryny ukazując jasne loki. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Intuicja mnie nie zwiodła. - rzekł, gdy dołączyli do niego jego kompanii. - Wiedziałem, że tutaj odnajdziemy córkę Eyolfa Mealinesenne i Dayenne Mealinesenne z rodu Birchson.
- Poczekaj chwilę. - rzekła, stawiając Lathię na ziemi. - Skąd znasz imiona moich rodziców?
- Znajdźmy bardziej ustronne miejsce do rozmów. Co powiesz panienko na teren obozu na obrzeżach miasta? Tam gdzie wszyscy artyści się zatrzymują?
Jego spojrzenie był szczere, a intencje nie wydawały się złe. Dziewczyna kiwnęła więc głową. Do miasta zaczęli wracać mieszkańcy i wszyscy zaczęli się im przyglądać.
- Dobrze więc. Niech tak będzie. - rzekła szybko. - Ale tak by pozostać w zasięgu wzroku grupy Fariana.
- Doskonale. - rzekł młody chłopak. Elf, jak dziewczyna zauważyła gdy się odwrócił.
- Aidanie zaprowadź proszę Lathię do Fariana. Później ci wyjaśnię to co będę mogła. - rzekła dziewczyna, po czym podbiegła dogonić tajemniczą grupę magów.

<Aidan? Wyyyyyyyyybacz że tak długo i tak słabo!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz