sobota, 16 grudnia 2017

Od Lucasa do Takako

Siedząc przy tym stoliki czułem się bardzo nieswojo. Nie przywykłem do tego, że ktoś jest dla mnie miły. Przeważnie spotykam się z drwinami... gospodarz już krzywo na mnie patrzył.
Ale ona pewnie dopiero co tu przyjechała i nie wie, z kim ma do czynienia. Z resztą od kiedy dama ma stawiać obiad...? Lucas, staczasz się. Juz miałem wstać i podziękować za propozycję, kiedy burczenie w brzuchu zatrzymało mnie na krześle. Dobra, ten jeden raz.
- Lucas - odpowiedziałem krótko.
Po chwili zdałem sobie sprawę, jak oschle musiało to brzmieć.
- Długo już jesteś w Merkez? - zagaiłem
- W sumie to od wczoraj. Naprawdę bardzo mi się tu podoba, te wszystkie zapachy...
Uśmiechnąłem  się  pod nosem. Czyli to ten typ, któremu rzucisz cokolwiek i sam się rozgada.
- A Ty? - skończyła swój wywód
- Mieszkam tutaj już od kilku lat.
- A czym się zajmujesz? - podparła się na łokciach o stół, wpatrując się prosto we mnie tak, jakby faktycznie mnie widziała.
Tor, jaki obrała nasza rozmowa, coraz mniej mi się podobał.
- Drobnymi zleceniami...a to komuś coś kozę zjadło...
- A więc jesteś wojownikiem - usłyszałem w jej głosie podziw
Oho, zaczyna się. Z niewyjaśnionych przyczyn nie chciałem, by dziewczyna dowiedziała się prawdy. Mogłaby jeszcze pożałować, że mnie zaprosiła... chociaż nie wydaje się taka. Niewidoma musi oceniać sercem, nic innego jej przecież nie pozostało. Co nie zmienia faktu, że byłoby mi wstyd. Tak bardzo żal mi tej dziewczyny.
- Nadal nie wiem, co cię tu sprowadza - odparłem.
Młoda brunetka, córka gospodarza, postawiła przed nami miskę parującego rosołu. Byłem cholernie głodny, jednak najpierw pomogłem namierzyć położenie łyżki Takako.

[Takako?:3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz