niedziela, 31 grudnia 2017

Od Elandrina do Annmea'i

- Będziemy tu częściej wpadać - stwierdził krótko, kiedy wraz z Ashe znaleźli się w ich namiocie by zacząć przygotowywać się do przedstawień. - Podoba mi się tu, mają dobre jedzenie.
- I ładne dziewczęta - prychnęła samica feniksa potrząsając głową. - Idąc do namiotu obejrzałeś się za co najmniej pięcioma. 
- Kochana, za kogo ty mnie masz... - stęknął z udawanym smutkiem i teatralnie zatrzepotał rzęsami, niczym panienka zalecająca się do ukochanego. - Jestem prostym, skromnym człowiekiem, który większość czasu spędza na samotnych podróżach, mam prawo przyglądać się ludziom, jak już ich spotkam. Zwłaszcza pięknym.
W jego uszach zabrzmiało kolejne prychnięcie na co roześmiał się serdecznie. Wyjął ze swoich bagaży jeden z ulubionych strojów zakładany tylko w takie dni jak obecny. Była to jaskrawożółta koszula z czarnymi, błyszczącymi zdobieniami na ramionach i plecach oraz płócienne, czarne spodnie, które w przeciwieństwie do góry stroju posiadały kolorowe naszywki jak reszta posiadanych ubrań. Z reguły narzucał na to jeszcze płaszcz, jednak dziś było za ciepło, już rano wiedział, że z niego zrezygnuje.
- Może ciebie też w powinniśmy w coś ubrać? - zaproponował Ashe.
- Załóż mi cokolwiek, a spłonie bezpowrotnie. - Usłyszał w odpowiedzi i ponownie się roześmiał.
Ah, ten jej ognisty temperament, skwitował w myślach i zaczął powtarzać sobie swój scenariusz.
***
W tej granatowej sukience wyglądała przepięknie. Przyciągała wzrok każdego, nawet tych, którzy wcześniej, gdy jeszcze w codziennych ubraniach kręciła się wokół, nie zwrócili na nią uwagi. Aidan miał wrażenie, że kobiety wzrokiem pożerały stylizację, mężczyźni natomiast wiernie podążali wzrokiem za jej ruchami, którym towarzyszyło ciche dzwonienie dzwoneczków. Sam elf śledził natomiast wszystko. Każdy ruch idealnie współgrał z muzyką, sama opowiadana w tym czasie historia również wciągała słuchającego.
Założył ręce na piersi.
- I weź mi wytłumacz Ashe, czemu ona jest zwykłą służącą? - zagadnął cicho do siedzącego mu na ramieniu ptaka nie odrywając wzroku od tańczącej. - Czemu nie dołączyła się już dawno do grupy Fariana?
- Los wyznaczył jej taką ścieżkę i to nią podąża - Odpowiedziała ognistopióra. - Zresztą nie znam jej dobrze, skąd mogę wiedzieć, dlaczego akurat w taj mieścinie żyje.
- Jak zwykle mówisz nudno i bez polotu - parsknął na to czarnowłosy.
W tym samym momencie tuż za nim rozległ się głośny huk. Drgnął zaskoczony i prawie się potknął, gdy tuż obok niego przeleciało kilka odłamków ściany pobliskiego budynku. Ashe poderwała się do lotu, a młodzieniec odskoczył pod drzewo, by spanikowany tłum go przypadkiem nie staranował.
- Co do... - stęknął zaskoczony i szybko rozglądał się po okolicy szukając źródła zamieszania.
Nie pozwalały mu na to jednak walące się budynki i rozbiegana ludność, której krzyki rozbrzmiewały mu w głowie, jakby znalazł się w piekle wśród dusz potępionych nie pomagały rozeznać się w sytuacji. Głośny skrzek sprawił, że odruchowo spojrzał w lewo. Wśród ludzi udało mu się dostrzec małą dziewczynkę, Lathię, która próbowała wydostać się z ciągnącego ją za sobą tłumu. Ashe krążyła nad nią nie odrywając od niej spojrzenia, dzięki temu elf doskonale znał położenie młodej damy, choć nieraz znikała mu z oczu ze względu na swój niski wzrost.
Niewiele myśląc ruszył w jej stronę przepychając się pomiędzy ludźmi. Niektórzy wyklinali go, jednak nie zwracał na to uwagi, musiał tylko dotrzeć do Lathii i tylko o tym na razie myślał. Przepchnął się przez ostatnie kilka osób i złapał młodą, która krzyknęła zaskoczona, gdy jej głowa nagle znalazła się ponad tłumem.
- Czy mogę służyć młodej damie swoją pomocną dłonią? - spytał ją radośnie chcąc by nieco się uspokoiła. - Zaraz się stąd wydostaniemy. 
To powiedziawszy zaczął przeciskać się w stronę sceny, przy której po raz ostatni widział Fariana i Annmea'ę. Gdy niemal tam dotarł dziewczyna wyszła mu i Lathii na spotkanie. W przeciwieństwie do innych była opanowana i szybko podejmowała decyzje, co dalej.
- Chodź, musimy stąd uciekać! - krzyknęła i pociągnęła go za sobą.
Nie oponował, nawet gdyby powiedziała coś innego wycofałby się, by mieć pewność, że trzymana przez niego dziewczynka jest bezpieczna. A potem by wrócił, by zobaczyć źródło całego zamieszania. O ile będzie mu dane to zrobić.
- Padnij! - Annmea nagle pociągnęła go na zimny bruk, ledwo udało mu się podeprzeć, by nie przygnieść Lathii.
Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, zaoponować na jej działania zasłoniła go i dziewczynkę własnym ciałem chcąc ich zasłonić przez spadającym fragmentem muru. Cudowny gest, ale samobójczy. Wyciągnął rękę planując szybko zmienić się w niedźwiedzia i podeprzeć lecący na nich odłam. Jednak jego dłoń cofnęła się zaskoczona, gdy wokół jego i dziewcząt rozbłysła ochronna bariera, na której spadający fragment muru rozpadł się i zmienił w pył, jakby dotychczas był tylko mocno ściśniętym piaskiem, który po mocniejszym uderzeniu rozpadł się na milion drobinek.
- Nic wam nie jest? - zamrugał zaskoczony słysząc to pytanie, wokół nich panowała cisza.
Annmea chwiejnie podniosła się z ziemi i wzięła na ręce Lathię, która szybko doszła do siebie i wpatrywała się w dziewczynę błyszczącymi z podekscytowania oczami. Aidan jednak nie podzielał jej entuzjazmu, podniósł się z ziemi zapominając niemal całkowicie o tym, co przed chwilą się działo. Skupił swój wzrok na Mea'i.
- Jak to zrobiłaś? - odezwał się nagle.
- Ja... - Dziewczyna zawahała się i odwróciła wzrok.
W tym samym momencie podszedł do nich młody mężczyzna o jasnych, kręconych włosach. Kompletnie zignorował obecność Aidana i Lathii, skupił się na czarnowłosej.
- Intuicja mnie nie zwiodła - odezwał się melodyjnym głosem nie przestając się uśmiechać, a za nim pojawiło się jeszcze kilku podobnie do niego odzianych ludzi. - Wiedziałem, że tutaj odnajdziemy córkę Eyolfa Mealinesenne i Dayenne Mealinesenne z rodu Birschon.
Aidan w tym samym momencie skupił swoją uwagę na uszach rozmówcy. Był elfem, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. A dotychczas większość elfów, które spotkał, pochodziła z Leoatle bądź miała tam dalszą rodzinę. Zesztywniał nieco. Sytuacja byłaby ultra ciekawa, gdyby się okazało, że jakimś przypadkiem się znają. Jednocześnie było to niepokojące.
- Aidanie, zaprowadź proszę Lathię do Fariana, Później ci wyjaśnię to, co będę mogła. - Słowa Ann wyrwały go z zamyślenia, gdy tylko to powiedziała oddaliła się wraz z grupą magów.
Przez chwilę patrzył jak się oddalają, jednak odegnał od siebie niepokojące myśli i ruszył z dziewczynką w stronę namiotu Fariana. Rozpętany chaos został już opanowany, większość zachowywała się jakby do niczego nie doszło. Jednak jego głowę zaprzątała bariera, którą dziewczyna wyczarowała. Miała w swoich żyłach magiczną krew, młodzieniec, który do nich podszedł zaraz po tym wydarzeniu tylko to potwierdził. Aidan spojrzał w niebo starając się znaleźć Ashe, po feniksie nie było jednak śladu.
- To ci dopiero ciekawy dzień - skwitował, gdy znalazł się koło namiotu a Lathia pobiegła do jednej z obecnych tam kobiet.
- Fakt, takiego wydarzenia nikt się raczej nie spodziewał. - Farian stanął obok niego, nie odrywał wzroku od ledwo widocznej z tej odległości Annmea'i rozmawiającej z tajemniczymi przybyszami.
Zapadła cisza i Aidan wiedział, miał stuprocentowe przeczucie, że nie wyciągnie żadnych informacji od dziewczynie od tego cygana. Oboje byli dość tajemniczy.
Po raz kolejny obejrzał się za Ashe a w jego głowie zawitał mały plan. Zagwizdał chcąc przywołać zaginionego ptaka, jednak nie uzyskał odpowiedzi.
- Chyba pójdę rozejrzę się za Ashe, jeszcze wpakuje się w jakieś kłopoty - skomentował spokojnie i oddalił się od namiotu. Celowo wybrał okrężną drogę chcąc przyczaić się bliżej rozmawiających. Na pewno uda mu się spokojnie zakraść. Jak nie to znajdzie Ashe i ją tam wyśle.

Ann? Niedokońcamiwyszłojakchciałam. Elek podsłuchiwacz, on lubi wiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz