Misericordia patrzyła zaskoczona na stworzenie, które ukazało się jej oczom. Przypominało ono smoka, jednak spod warstwy słota wystawały biało-czarne pióra. Ze swojego schronienia widziała jak smok chwycił zająca, którego zamierzała upolować, a teraz wpatruje się w nią swoimi żółtymi ślepiami. Słyszała co prawda zbliżające się kroki czegoś dużego, jednakże nie sądziła, że spotka pierzastego smoka w samym środku lasu. Spodziewała się ujrzeć sarnę, jelenia, może nawet wychudzonego niedźwiedzia cierpiącego na bezsenność, ale nie to! Dopiero kiedy pierwszy szok minął postanowiła dokładniej się przyjrzeć stojącej przed nią postaci. Nie wiedzieć czemu była niemal pewna, że osobnik przed nią jest samicą. Postanowiła jednak zostawić te przemyślenia na lepszy moment.
Smoczyca miała długi pawi ogon i błękitną skórę, teraz pokryte warstwą błota. Jedno z jej skrzydeł wisiało pod dziwnym kątem. Misericordia domyśliła się, że z jakichś powodów jest ono niewładne. Jej ciało było drobne, wręcz wychudzone. W zębach trzymała miotającego się i krwawiącego zająca. Dziewczyna miała wrażenie, że skrzydlata jest równie zaskoczona tym niecodziennym spotkaniem. Przeklęła w duchu swój słaby kamuflaż i zaczęła zastanawiać się co dalej. Nie mogła uciec, widziany przed chwilą pokaz szybkości sprawił, że od razu zaniechała tego pomysłu. Schować się też nie miała jak, gdyż najbliższe krzewy znajdowały się za plecami smoczycy. Istniało też prawdopodobieństwo, że pierzasta spopieliłaby ten krzak razem z siedzącą tam dziewczyną. Topniejący śnieg stopniowo wsiąkał w ubrania sprawiając, że odmarzały jej korzonki. Jednak to nie mróz okazał się być najgorszy. Najcięższy do zniesienia był strach, który z każdą upływającą sekundą ogarniał kolejne zakątki jej duszy. Miała przed sobą dziwną istotę o nieznanych zamiarach, która to była większa i silniejsza od niej. Znajdowała się w miejscu, gdzie mało kto się zapuszczał. Ponadto Misericordia nie miała rodziny ani przyjaciół, jeśli zginie tu i teraz, w tym lesie, nikt nie będzie jej szukał.
Jednak nad tymi lękami stał jeszcze jeden, najsilniejszy. Czuła jak magia stopniowo się wyczerpuje i znika. Nie zostało jej zbyt wiele czasu. Pochopnie podjęta decyzja może być tragiczna w skutkach. Jeśli jednak się nie pospieszy nie zdąży się schować na czas przemiany, co może doprowadzić do jeszcze większej tragedii. Nie mogła pokazać swojej prawdziwej formy. Nigdy. Nikomu. Nie bez powodu tak pieczołowicie ukrywała swój wygląd, kiedy to nie przypominała człowieka. Nie na darmo trzymała się z dala od ludzkich siedzib, a do wiosek się zbliżała tylko, jeśli miała coś na sprzedaż. To możliwość ujawnienia jej największego z sekretów wydawała się być teraz najbardziej przerażająca. Gdyby tylko bardziej oszczędzała magię..
Wiedziała, że jeśli teraz polegnie nigdy nie osiągnie swojego celu. Celu, który prowadził ją przez życie, dodawał jej sił w trudnych chwilach i nadawał sens każdemu jej działaniu. Jeśli pewnego zimowego dnia zniknie z powierzchni ziemi, któż inny podejmie się zadania, które przecież tak wiele dla niej znaczy? Czy którykolwiek z bardów będzie opiewał jej bohaterskie czyny, jeśli teraz stchórzy? Doprawdy dziwne myśli targały nią w obliczu niebezpieczeństwa, jednak to właśnie w nich znajdowała siłę i odwagę aby iść naprzód. Również i teraz poczuła przypływ energii, a w jej umyśle pojawił się plan. Nie dbała już o oszczędne gospodarowanie magią, potrzebowała maksymalnego skupienia. Skrzydlata wydawała się być wygłodzona, co stało się podstawą dla jej planu.
Będąc pod silną presją czasu Misericordia zdecydowała się na radykalne rozwiązanie. Niezależnie od tego, czy ruszy się czy zostanie w miejscu czeka ją rozprawa ze smokiem. Smoczyca zdążyła oswoić się z sytuacją. Pora działać, teraz, albo nigdy. Choć jej introwertyczna dusza ostro protestowała, postanowiła zrobić coś, co zaskoczyło nawet nią samą. Kierowała nią determinacja. Powoli wstała i otrzepała kurtkę z resztek śniegu. Spod kaptura wysunął się kosmyk jaskrawo-pomarańczowych włosów. Wytężyła wszystkie zmysły i zaczęła powolnym krokiem iść w stronę smoka. Kiedy już zbliżyła się na odpowiednią odległość, tj. na tyle blisko by mogły swobodnie rozmawiać lecz na tyle daleko, my smoczyca nie dosięgła jej swoim skrzydłem, odezwała się cicho.
- Nie zjadaj mnie, proszę. – powiedziała patrząc jej prosto w oczy – Ja również szukam pożywienia w tym lesie. Jeśli chcesz mogę coś dla ciebie upolować
Zamilkła czekając na odpowiedź.
(Te’Yahnna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz