czwartek, 18 kwietnia 2019

Od Crylin do Richarda

Wraz z siostrzyczką cierpliwie czekałyśmy na przybycie zleceniodawcy. Mimo że spóźniał się już kilka godzin, nie traciłam nadziei. Korzystając z wolnej chwili, pozwoliłam sobie na doedukowanie Arii. Rozmawiałam z nią w starej smoczek mowie, a kiedy nie rozumiała jakichś słów, starałam się jej wyjaśniać ich znaczenie. Jak na swój wiek, świetnie sobie radziła z wymową, gorzej szła pisownia, ale wśród obcych osób nie miałam, jak jej z tego szkolić. Nie zamierzałam tak wcześnie wyzbywać się swojego alibi ślepca.
Nie byłam zadowolona również z aktualnego miejsca, jak i towarzystwa. Karczma z nadzwyczaj wulgarnymi i agresywnymi osobnikami, zdecydowanie nie jest dobrym otoczeniem dla ośmioletniej dziewczynki. W dodatku taki natłok różnych zapachów przyprawiał mnie o ból głowy. 
Niestety w tym przypadku nie miałam innego wyboru, nie zostawiłabym jej samej w obcym miejscu bez żadnej opieki. Wystarczy, że rzuca się w oczy swoimi nienaturalnie jasnymi włosami. Na tym świecie jest mnóstwo idiotów, którzy przy pierwszej lepszej okazji by ją porwali i sprzedali jakiemuś psycholowi.
Na samo wyobrażenie tej sceny, po moich plecach przelatywały ciarki. Jedni uważaliby, że jestem na tym punkcie przewrażliwiona, ale dobrze wiedziałam, że nie zniosłabym utraty ostatniego członka rodziny. Przetrwałam z nią mnóstwo wspaniałych, jak i strasznych chwil. Traktowałam ją praktycznie jak swoją córkę, próbując tym samym przekazać jej matczyną miłość.
W pewnym momencie ludzie zaczęli opuszczać lokal, wpuszczając tym samym trochę ciszy i spokoju. W końcu nie czułam natłoku rozmaitych zapachów, które po połączeniu ze sobą wręcz kaleczyły moje nozdrza. Nawet nie zauważyłam, kiedy karczma praktycznie opustoszała. Tylko przy jednym ze stołów siedział zamaskowany mężczyzna. Dokładnie go obserwowałam, kiedy podszedł do naszego stolika. Poczułam, jak na jego widok białowłosa znacznie się spina. Jeszcze bardziej skupiłam swoje zmysły na mężczyźnie, aż zaczęłam odczuwać dziwny zapach z jego ciała.
Chemikalia? Leki? Zioła? Czyżby to był ten zleceniodawca? Pomyślałam, po czym zauważyłam, jak siada naprzeciwko nas. Jednak to co chwilę później usłyszałam, całkowicie zbiło mnie z tropu. On wiedział, był świadomy, że doskonale go widzę. Automatycznie po moim ciele przeszedł impuls ostrzegawczy. Teraz doskonale wiedziałam, aby być ostrożną w jego towarzystwie. Po chwili na stole zaczęły pojawiać się rozmaite potrawy, które swoim wyglądem powodowały nadmierne działanie ślinianek.
- Proszę, częstujcie się. Porozmawiajmy. - Odrzekł pewnym siebie głosem. Dostrzegłam pytający wzrok czarnych tęczówek dziewczynki. Jednak zanim dałam jej jakikolwiek sygnał, starałam się wyczuć szkodliwe substancje z potraw. Dopiero kiedy byłam prawie pewna, że wszystko jest tak, jak być powinno, kiwnęłam pozytywnie głową. Mała siadła na moich kolanach, aby mieć lepszy dostęp do jedzenia i zaczęła wybierać najsmaczniejsze według niej potrawy.
- Nie miałyśmy nic do stracenia i tak przyjechałyśmy tu dopiero wczoraj, a wolę osobiście pilnować swoją ange (aniołka/anielice). - Odpowiedziałam na wcześniejsze słowa. - Niemniej jednak ciekawi mnie twa jakże "bogata" wiedza. Nie przypominam sobie, byśmy się spotkali, a tym bardziej, by ktokolwiek żywy wiedział o moim wzroku.
- Bo nie spotkaliśmy, po prostu to wiem. - Kąciki jego ust wyraźnie się podniosły, ukazując tajemniczy uśmiech. Następnie mój wzrok skupił się na delikatnie odsłonięte szmaragdowe oczy. Jednak patrząc na nie, nie czułam spokoju. Ich barwa była ostra, pełna szaleństwa, przyprawiając mnie o niepokój.

- Sis, il sait à propos de nous? (Siostrzyczko, on wie o nas?) - Spytała mnie szeptem, jednak zrobiła to na tyle głośno, że zleceniodawca usłyszał niezrozumiałe dla niego słowa. Jego brew powędrowała ku górze, a uśmiech się poszerzył. Zdecydowanie zielonooki był przerażający.
- Przejdę do rzeczy... Potrzebuję pewnych próbek do swoich badań i aby je zdobyć, przetransportujemy się na moją wyspę, gdzie mieszkam. - Odparł poważnie, a ja tylko się mu przyglądałam przez materiał.
- Rozumiem, a co z wynagrodzeniem? - Zadawałam kolejne pytania. Kiedy w końcu wszystko było zapięte na ostatni guzik, przenieśliśmy się bliżej wody. Widząc połyskującą taflę, wzdrygnęłam się. Czułam, jak moje ciało drętwieje, a z czoła spływa kropla potu. Przełknęłam głośno ślinę i ścisnęłam mocniej dłoń Arii. Ona w przeciwieństwie do mnie uwielbiała wodę i potrafiła pływać. Nie bała się głębin tak jak ja. Wróciłam do świata żywych, dopiero kiedy pociągnęła mnie mocniej w stronę naszego transportu. Mimowolnie moje dłonie zaczęły drżeć, a nogi stały się jak z waty.

<Rich? Szaleńcze ty>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz