- Ty. Suko. Ty. Wstrętna. Suko - cedził przez zaciśnięte zęby, coraz mocniej zaciskając dłonie na gardle miotającej się dziewczyny.
Milcząca zbroja położyła mu dłoń na ramieniu, jednak niema groźba nie została nawet zauważona przez owego jegomościa.
- Proszę ją puścić. - Głos. Zabrzmiał, jakby z samego wnętrza mrocznej czeluści.
- Co? - nabuzowana twarz odwróciła się w stronę hełmu, a oczy grubasa mogłyby ciskać piorunami. - Ta suk...
Jego głos zmienił się w wycie bólu, gdy rękawica zbroi zacisnęła się na jego ramieniu, po czym jednym ruchem wyrwała jego rękę z barku. Od razu wypuścił rudowłosą, która upadła na ziemię kaszląc i z trudem łapiąc oddech.
- Doniosę na ciebie twoim przełożonym! - zaryczał mężczyzna, trzymając się za zwisające bezwładnie ramię. - To karygodne! Straż miejska nie może zachowywać się w ten sposób! Jestem wysoko postawionym kupcem! Doniosę na ciebie! Wylądujesz na ulicy i będziesz żebrał o marne grosze! Zobaczysz!
Podniósł się z kolan, mierząc wściekłym spojrzeniem zupełnie nieruchomego Mer.
- Ta dziewczyna ogłuszyła mnie i okradła! A ty jej bronisz?! - W kącikach jego ust pojawiała się piana.
Gwardzista pokręcił głową, po czym wskazał na niewielki stosik kosztowności wciąż leżący na stole.
- A dziewczyna zostanie ukarana - oznajmił tym samym ciężkim, odległym głosem.
Kupiec nieco stracił rozpęd. Wszelkie jego krzyki i groźby zdawały się odbijać od żelaznej zbroi. Zresztą widział swoje złoto. Ono do niego przemawiało. A skoro dziwka i tak miała zostać ukarana... Splunął i unosząc wysoko brodę zabrał zrabowany dobytek, po czym wyszedł do głównej części posterunku, gdzie najwyraźniej wyrażał swoje niezadowolenie strażnikom miejskim, zanim ci go wyprosili.
(Cynthia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz