Przez całą noc Lexie czuwała, czując przyjemne ciepło swojej pani na udach. Poza tym było jej zimno od momenty, w którym przykryła ją swoim płaszczem. Nogi jej drętwiały, jednak nie śmiała się poruszyć, by nie obudzić księżniczki ze snu. Tyle się wydarzyło, tyle wycierpiała. Gwardzistka czuła, że i w jej oczach wzbierają łzy. Zamek płonął, a w nim wszyscy których znała. Służba, gwardziści, dworzanie... rodzina królewska. Jednak nie mogła sobie pozwolić na rozklejanie się. Nie teraz, gdy była prawdopodobnie jedynym wsparciem dla swojej pani. Nie mogła jej zawieść.
Pogładziła Mirajane delikatnie po głowie, przeklinając siebie za tę słabość. Nie mogła sobie jednak tego odmówić, gdy księżniczka była tak blisko i wyglądała tak spokojnie. Lexie zaskoczyło, jak gorące było czoło dziewczyny. Zaskoczyło i zaniepokoiło. Nie miała nic więcej, żeby ją okryć i zaczęła się obawiać, że jej wysokość rozchoruje się od emocji i spania na świeżym powietrzu.
Dotyk jakby obudził księżniczkę, bo otworzyła oczy, po czym zaraz wtuliła się mocniej w brzuch gwardzistki. Nie dane jej było jednak ponownie zasnąć. Do uszu obu kobiet zaczęły dochodzić dźwięki. Jej wysokość podniosła się dobywając ukrytej pod płaszczem różdżki, a gwardzistka wstała. Tego właśnie obawiała się najbardziej. Z krzaków przed nimi zaczęły wynurzać się te wynaturzone istoty. Wiele z nich było poparzonych, wielu brakowało kończyn, jednak nie przeszkadzało im to maszerować w stronę kobiet. Lexie dobyła miecza. Swoją włócznię pozostawiła w ciele królowej i teraz tego żałowała z całego serca. Nigdy nie była najlepszym szermierzem. A teraz jej mierne umiejętności będą musiały wystarczyć jej pani w starciu z armią kreatur, z których wiele odebrało podobne wykształcenie, co gwardzistka. Brunetka z przerażeniem rozpoznawała twarze kolegów, z którymi tyle razy stawała na warcie lub których widywała na posiłkach. Zacisnęła zęby.
- Uważaj na siebie, Lexie...
Słowa księżniczki były ciche, jednak sprawiły, że serce gwardzistki podskoczyło. Zacisnęła mocniej palce na rękojeści miecza.
- Tak, wasza wysokość - powiedziała głośno, jakby wyzywając wszystkich, którzy chcieliby zadać kłam jej słowom, choć nie była nawet pewna, czy powinna stawać do tej walki. Czy nie lepiej byłoby od razu się wycofać.
Najbliższa pokraka zbliżyła się na odległość miecza. Gwardzistka cięła na odlew, z przedziwną łatwością przepoławiając stwora. Jednak one nie walczyły pojedynczo. Kolejny rzucił się na nią, z prawej strony i gdyby nie lodowy sopel Mirajane zapewne przygniótłby strażniczkę swoim ciałem. Następne dwa padły od cięć w brzuch, a kolejnemu lodowy kolec rozbił głowę, aż maź krwi i mózgu rozprysły się dookoła, brudząc Lexie. Kolejne stworzenia padały u stóp gwardzistki, jednak nie było im końca. Dwór Leoatle był niezwykle liczny i strażniczka dobrze wiedziała, że nie mogą tego wygrać.
W pewnym momencie jedna z kreatur z dużą siłą wbiła się w gwardzistkę, odrzucając ją na kilka dobrych metrów do tyłu. Gdy Lexie uniosła głowę, podnosząc się na rękach poczuła, jak mięśnie jej wiotczeją. Przed nią stała znajoma zbroja, ściskająca znajomą włócznię. W ciemnych otworach hełmu płonęło ponuro czerwone światło. Stwór ponownie zaszarżował, i tym razem gwardzistka odturlała się na bok.
- Lexie! - usłyszała krzyk swojej pani i poderwała się z ziemi, szukając jego źródła. Coś białego i puchatego otarło się o głowę kobiety. Mirajane siedziała na grzbiecie Discorda, który rozmiarem dorównywał w tamtym momencie dorosłemu bykowi, i wyciągała rękę w stronę gwardzistki. Ta bez wahania schwyciła ją i podciągnęła się na grzbiet stworzenia. Hares poderwał się gwałtownie do góry.
- Prosiłam, żebyś na siebie uważała... - powiedziała słabo.
- Przepraszam, pani - odparła bezwiednie strażniczka, lustrując ziemię pod nimi. Ćmopodobne kreatury kłębiły się w miejscu, z którego przed chwilą się wyrwała. To nie wyglądało dobrze. Lexie spojrzała kątem oka na swoją panią. Czy ona też go widziała?
Coś świsnęło przeciągle i Discord zaskrzeczał z bólu, po czym jego lot stał się nierówny i rozpaczliwy. Zaczęliśmy tracić wysokość.
- Discord! - krzyknęła Mirajane, próbując zapanować nad zwierzęciem. Nie mogło być jednak o tym mowy. Ptak z rannym skrzydłem nie uleci daleko.
- Pani, skieruj Discorda w stronę morza - Lexie wskazała mieniące się w blasku płonącego zamku wody. - Spróbujemy uzyskać pomoc od drugiego króla.
(Mirajane? Uh, nie lubię scen walki ^>.<^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz