środa, 29 maja 2019

Od Aurory do Vincenta

Kiedy tylko nieznajomy mnie minął, wyszłam z ukrycia i czym prędzej wyszłam z lasu. W końcu dotarłam na rzadko odwiedzaną przez kogokolwiek polanę. Przynajmniej tak sądziłam. Dlatego zdziwiłam się, zobaczywszy na niej nieznanego mi czarnowłosego mężczyznę. Jedynym jego ubiorem był kawałek materiału. Ciało bruneta pokrywały namalowane czymś, co przypominało krew runy.
- Czyżbyś się zgubiła, dziewczynko? - zapytał, przyglądając mi się. Stanęłam jak wryta.
- A - Ależ skąd... - wyjąkałam po chwili, odzyskawszy zdolność mówienia. W mojej głowie jednak wciąż z każdą sekundą pojawiały się nowe pytania. Kim jest ten mężczyzna? Co tutaj robi? Czy to jakiś obrzęd? Czy jest człowiekiem? Jeśli nie, to kim? Jedno było pewne, nie znałam go i podświadomie czułam, że nie powinnam się pojawić w tym miejscu.
Draco poruszył się niespokojnie na moim ramieniu. Dopiero wtedy spostrzegłam, że nieznajomy powoli się do nas zbliża.
- K - Kim jesteś? - wyjąkałam, starając się ze wszystkich sił zdusić w sobie przerażenie. Mężczyzna jednak nie odpowiedział. Uśmiechnął się jedynie tajemniczo. Odległość między nami cały czas malała. Automatycznie zaczęłam się cofać, chcąc zachować dystans. Wkrótce jednak natknęłam się na przeszkodę. Palcami wyczułam chropowatą powierzchnię kory dębu.
- Czego chcesz? - pisnęłam nieco pewniej. Wciąż jednak trzęsłam się ze strachu. Brunet bez przerwy wpatrywał się we mnie. Z trudem uspokajałam swój przyspieszony oddech. O co tu chodzi?

< Vincent? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz