Strażniczka odprowadziła spojrzeniem towarzyszkę. Przez chwilę przeleciało jej przez myśl, że w jej zawodzie byłaby bezpieczniejsza, gdyby nie posiadała swojej siostrzyczki. Odrzuciła jednak szybko te myśli i targając ze sobą mężczyznę udała za płomienną istotą. Droga nie była długa, a miejsce w którym się znalazła było zaskakująco dobrze ukryte. Będąc w środku zdecydowała się wykorzystać jedno ze stojących tam krzeseł, by przymocować do niego więźnia. Gdy upewniła się, że więzy trzymają mocno znalazła nieco wody i chlusnęła mu w twarz. Obudził się z parsknięciem, plując wodą. Gwardzistka ze spokojem czekała, aż pozbędzie się wody z ust, a gdy już to nastąpiło przeszła do zadawania pytań.
- Jak zdobyłeś perłę?
Nie odpowiedział. Dziewczyna pokiwała głową. To przecież oczywiste, że nie zechce mówić tak po prostu.
- Możemy to zrobić w przyjemny lub nie przyjemny sposób - wyznała. - Możesz mi powiedzieć wszystko od razu albo... - tu zawiesiła na chwilę głos, jakby się ociągała - albo wezmę ten nóż - to mówiąc powoli wyciągnęła stalowe ostrze z pochwy i obróciła je w palcach - wsunę delikatnie pod paznokieć na twoim palcu wskazującym. - Wykonała ruch, jakby delikatnie wsuwała nóż w niewielką szczelinę. - Początkowo nic nie poczujesz, a potem ostrze wślizgnie się głębiej, zatapiając w delikatnym ciele twojego palca. Mówią, że doświadczeni mistrzowie tortur za jednym podejściem potrafią wyważyć paznokieć. W ten sposób. - Gwałtownie nacisnęła na trzonek sprawiając, że klinga odskoczyła w górę. - Niestety, nigdy wcześniej tego nie robiłam, mogę więc potrzebować kilku podejść, by zrobić to właściwie. Spróbujemy?
Powoli przysunęła klingę do palca szefa i równie powoli zaczęła wsuwać jej koniuszek pod paznokieć. Pierwsza kropla krwi spłynęła z palca mężczyzny na ramę krzesła.
- Jeden z moich ludzi mi ją przyniósł - odpowiedział niechętnie, a czując, że nóż dalej kontynuuje swoją wędrówkę przyspieszył tempo. - To był Kalin, kazałem mu ją przynieść niezależnie od Crylin na wypadek, gdyby zawiodła.
- Dobrze - Lexie zatrzymała wędrówkę klingi. - A teraz trudniejsze pytanie: kto ci kazał ukraść Łzę? Nie? Nie chcesz na to odpowiedzieć? Dobrze więc. Najwyraźniej musimy wejść głebiejjjj.
Stęknął, gdy ostrze wbiło się znacznie agresywniej w mięso, przecinając nerwy. A gdy gwardzistka gwałtownie nacisnęła rękojeść wrzasnął z bólu. Jego paznokieć wyraźnie się wybrzuszył, jednak nie odpadł. Lexie cofnęła nóż i spojrzała na krew na jego koniuszku. Cmoknęła z niezadowoleniem.
- Zły kąt. Spróbujmy jeszcze raz. - Przystawiła koniuszek do opuszki mężczyzny.
- Matriasen! Matriasen jest zleceniodawcą!
- Co? - Strażniczka przypadkiem wepchnęła nóż głębiej, a mężczyzna jęknął.
- Matriasen, syn Trevisa z rodu Valhinów, władca Sharru. Błagam, wyciągnij to, mówię prawdę!
Gwardzistka posłuchała jego prośby. Zresztą usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się czujnie, by upewnić się, że oto przybyła jej towarzyszka.
[...]Lexie stała nieco z boku. Na jej oczach niewidoma najemniczka przeobraziła się w prawdziwą bestię sprawiając, że gwardzistce na chwilę stanęło serce. Ten kolor łusek, ten kształt pyska, te rogi. Te oczy. Nie było wątpliwości. Dziewczyna poczuła gulę w gardle i przełknęła głośno ślinę. Zwitek papieru wylądował u jej stóp. Strażniczka schyliła się i podniosła go delikatnie. Czytała, a z każdym słowem robiło jej się coraz zimniej. Tymczasem smocze dziecko rozszarpywało we wściekłości szefa gangu.
Krew rozchlapana była po całej komnacie, kawałki mięsa czerwieniły się zdrowym, naturalnym kolorem na klepisku. Crylin dyszała, opierając się o krzesło, na którym wciąż jeszcze siedziały nogi mężczyzny.
Gwardzistka podeszła do niej powoli, pilnując by przez cały czas pozostawać poza zasięgiem jej morderczych pazurów. Obryzgana krwią i parująca z wciąż gotującego się w niej gniewu pół-smoczyca wyglądała na prawdę imponująco. I przerażająco.
- Zmobilizuję całą straż. Odbijemy ją - oznajmiła rzeczowo.
(Crylin? Wybacz, jeśli źle odczytałam twoją intencję, ale stwierdziłam, że tak będzie zabawniej^^ Jeśli bardzo cię to zabolało to możesz w odwecie zrobić coś głupiego Lexie. I będziemy kwita.)
- Jak zdobyłeś perłę?
Nie odpowiedział. Dziewczyna pokiwała głową. To przecież oczywiste, że nie zechce mówić tak po prostu.
- Możemy to zrobić w przyjemny lub nie przyjemny sposób - wyznała. - Możesz mi powiedzieć wszystko od razu albo... - tu zawiesiła na chwilę głos, jakby się ociągała - albo wezmę ten nóż - to mówiąc powoli wyciągnęła stalowe ostrze z pochwy i obróciła je w palcach - wsunę delikatnie pod paznokieć na twoim palcu wskazującym. - Wykonała ruch, jakby delikatnie wsuwała nóż w niewielką szczelinę. - Początkowo nic nie poczujesz, a potem ostrze wślizgnie się głębiej, zatapiając w delikatnym ciele twojego palca. Mówią, że doświadczeni mistrzowie tortur za jednym podejściem potrafią wyważyć paznokieć. W ten sposób. - Gwałtownie nacisnęła na trzonek sprawiając, że klinga odskoczyła w górę. - Niestety, nigdy wcześniej tego nie robiłam, mogę więc potrzebować kilku podejść, by zrobić to właściwie. Spróbujemy?
Powoli przysunęła klingę do palca szefa i równie powoli zaczęła wsuwać jej koniuszek pod paznokieć. Pierwsza kropla krwi spłynęła z palca mężczyzny na ramę krzesła.
- Jeden z moich ludzi mi ją przyniósł - odpowiedział niechętnie, a czując, że nóż dalej kontynuuje swoją wędrówkę przyspieszył tempo. - To był Kalin, kazałem mu ją przynieść niezależnie od Crylin na wypadek, gdyby zawiodła.
- Dobrze - Lexie zatrzymała wędrówkę klingi. - A teraz trudniejsze pytanie: kto ci kazał ukraść Łzę? Nie? Nie chcesz na to odpowiedzieć? Dobrze więc. Najwyraźniej musimy wejść głebiejjjj.
Stęknął, gdy ostrze wbiło się znacznie agresywniej w mięso, przecinając nerwy. A gdy gwardzistka gwałtownie nacisnęła rękojeść wrzasnął z bólu. Jego paznokieć wyraźnie się wybrzuszył, jednak nie odpadł. Lexie cofnęła nóż i spojrzała na krew na jego koniuszku. Cmoknęła z niezadowoleniem.
- Zły kąt. Spróbujmy jeszcze raz. - Przystawiła koniuszek do opuszki mężczyzny.
- Matriasen! Matriasen jest zleceniodawcą!
- Co? - Strażniczka przypadkiem wepchnęła nóż głębiej, a mężczyzna jęknął.
- Matriasen, syn Trevisa z rodu Valhinów, władca Sharru. Błagam, wyciągnij to, mówię prawdę!
Gwardzistka posłuchała jego prośby. Zresztą usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się czujnie, by upewnić się, że oto przybyła jej towarzyszka.
[...]Lexie stała nieco z boku. Na jej oczach niewidoma najemniczka przeobraziła się w prawdziwą bestię sprawiając, że gwardzistce na chwilę stanęło serce. Ten kolor łusek, ten kształt pyska, te rogi. Te oczy. Nie było wątpliwości. Dziewczyna poczuła gulę w gardle i przełknęła głośno ślinę. Zwitek papieru wylądował u jej stóp. Strażniczka schyliła się i podniosła go delikatnie. Czytała, a z każdym słowem robiło jej się coraz zimniej. Tymczasem smocze dziecko rozszarpywało we wściekłości szefa gangu.
Krew rozchlapana była po całej komnacie, kawałki mięsa czerwieniły się zdrowym, naturalnym kolorem na klepisku. Crylin dyszała, opierając się o krzesło, na którym wciąż jeszcze siedziały nogi mężczyzny.
Gwardzistka podeszła do niej powoli, pilnując by przez cały czas pozostawać poza zasięgiem jej morderczych pazurów. Obryzgana krwią i parująca z wciąż gotującego się w niej gniewu pół-smoczyca wyglądała na prawdę imponująco. I przerażająco.
- Zmobilizuję całą straż. Odbijemy ją - oznajmiła rzeczowo.
(Crylin? Wybacz, jeśli źle odczytałam twoją intencję, ale stwierdziłam, że tak będzie zabawniej^^ Jeśli bardzo cię to zabolało to możesz w odwecie zrobić coś głupiego Lexie. I będziemy kwita.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz