poniedziałek, 6 maja 2019

Od Azraela do Fufu

Spojrzałem na lekko rozjuszonego Lezarda wpatrzonego w dziewczynę. Może jakoś wielce jej nie lubiłem, w sumie była mi ona obojętna. To jednak nie za bardzo chciałem, aby stała się jej krzywda. Wszak była księżniczką, córką króla. Za to na pewno by mnie stracili i to w porządnych męczarniach.
- Mogę go dotknąć? - usłyszałem wesoły, prawie piszczący głos dziewczyny.
- Nie rad.. - zanim w ogóle cokolwiek powiedziałem dziewczyna zrobiła kilka kroków w stronę stworzenia. Ten przedreptał zdenerwowany w miejscu po czym rzucił się w jej stronę. Tak naprawdę zakryłem ją swoimi ciałem w ostatnim momencie, przez co mój towarzysz wgryzł mi się porządnie w ramię. Szybko mnie puścił i zaskomlał przepraszająco lekko się przy tym cofającego.
- Ej! - Pisnęła, gdy zasłoniłem stworzenie - Widzisz? Nie lubi Cię i Cię gryzie! Mnie, by polubił.
Słysząc to spojrzałem na nią mocno czerwonymi oczami. Moją złość jeszcze potęgował naprawdę mocny ból po ugryzieniu.
- I właśnie dlatego kurwa nie lubię was wysoko urodzonych. Myślicie, że wam wszystko wolno i jesteście najlepsi. Bo co? Bo macie władze i pieniądze. Czy to właśnie pozwala wam tak gardzić nami, biedniejszymi? - warknąłem łapiąc się za krwawiące ramię. - Mogłem mu pozwolić się na ciebie rzucić, ale nie odezwało się we mnie sumienie. - wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej. Byłem wściekły na nią i na siebie. Na siebie, że zachciało mi się ją ratować i na nią, że nawet nie potrafi za to podziękować. A ten gad lubi mnie bardziej niż kogokolwiek innego. Kiedy już zauważył swój błąd podszedł do mnie i wtulił swój pysk w mój bok mrucząc mi w myślach przeprosiny. Coś czułem, że ta rana szybko się nie zagoi, a przy okazji zostanie po niej blizna.

< Fufu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz