niedziela, 19 maja 2019

Od Crylin do Lexie

Przyglądałam się tafli wody przed nami, zastanawiając się nad czymś. Czy znałam odpowiednie miejsce?... Oczywiście, ale gdyby gwardzistka zdradziła je komuś ze straży... miałabym kłopoty... To jedyne miejsce w pobliżu, gdzie wraz z siostrą mogłyśmy się ukryć. Już teraz powinnam zakończyć naszą współpracę, przez to wszystko grozi mi i siostrze niebezpieczeństwo. Zacisnęłam mocno pięści, które zaczęły się niekontrolowanie palić. Zawsze się tak działo, kiedy zaczynałam się bać.
- Mam jedno miejsce i nie jest jakoś daleko. - Odparłam niepewnie, po czym uklękłam na podłożu. Obie dłonie położyłam na większym kamieniu i zamieniałam energię w ogień, tworząc kobietę. Kiedy cała była już gotowa, czułam, jak mój oddech zrobił się cięższy. Wstałam na równe nogi ociężale i położyłam rękę na jej głowie, przekazując rozkaz.
- Ona cię zaprowadzi na miejsce, a, jako że wygląda jak istota pewnej rzadkiej i niebezpiecznej rasy, to nic nie powinno was zaatakować. - Odparłam i już miałam kierować się w swoją stronę, ale strażniczka mnie zatrzymała.
- A ty gdzie zamierzasz iść? Nie jest rozważne wracać teraz do miasta. - Odwróciłam się do niej i spojrzałam w jej oczy. Miała całkowitą rację, powrót do miasta może skończyć się teraz moją śmiercią, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Garde, nie wiem, czego uczyli cię w straży, ale ja nie zostawiam swoich na pewną śmierć. Muszę wrócić po Arie, zanim ją znajdą i zabiją. - Wyjaśniłam chłodno i nim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć, zniknęłam jej z oczu. Teraz najważniejsza była siostra, która nie dość, że nie była o niczym świadoma, to pewnie zaczęła się martwić.

Niepostrzeżenie czaiłam się w cieniu, aby nie dać się zauważyć. Widziałam kilku łowców, którzy zapewne pragnęli mojej głowy. Dość szybko zorientowali się, że coś jest nie tak... Skakałam po dachach, ogrodzeniach, murkach, chowałam w koronach drzew. Było ich naprawdę dużo, zapewne poszukują szefa... nie dla słuszności, mogłabym dać sobie rękę uciąć, że wszystko to robią dla pieniędzy. W sumie sama bym zaczęła go szukać, jak za wykonane zadanie nikogo bym nie zastała, a tym bardziej należnego wynagrodzenia.
Po chwili dotarłam pod swój dom. Szybko weszłam do środka i zaczęłam szukać młodej.
- Aria? Aria, gdzie jesteś? Aria! Nie strasz mnie. - Szukałam białowłosej, ale nigdzie jej nie było. Zaczęłam biegać po całym mieszkaniu, ale znalazłam jedynie zapisaną kartkę.
Wiemy, że przetrzymujesz gdzieś szefa, dlatego mamy dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Znaleźliśmy tu małą białowłosą ślicznotkę, jeśli nie chcesz, by koledzy się za nią wzięli, lepiej przyprowadź szefa całego. Masz 48 godzin, inaczej młoda zostanie rozszarpana od środka. A za tobą ruszy każdy wojownik i najemnik. Pamiętaj, że i tak cię znajdziemy, a oddanie młodej to jedynie nasza dobra wola. Masz być o 23 pod karczmą i nie próbuj żadnych sztuczek.
Mało co nie rozszarpałam kartki, czytając zdanie po zdaniu. Zacisnęłam mocno zęby i schowałam papier do kieszeni.
- Moja malutka Aria... - Czułam, jak moje oczy zaczynają piec, a ciało atakują spazmy.
Tylko cię tkną Aria... a wybije każdego... Będą cierpieć bez końca... powypruwam im flaki!!
Na miejsce jaskini wracałam tą samą drogą, jak ktoś mnie zauważył, ginął na miejscu. Nie oszczędzałam nikogo, nawet nie zwróciłam uwagi, że przecięto mi skórę na ramieniu. Ostatecznie, każdy przeciwnik kończył rozszarpany przez smocze pazury.
Będąc już z dala od miasta, a dokładniej pod wejściem do jaskini, pozwoliłam słonym łzom spłynąć po mych policzkach. Wgłąb wejścia, już widziałam mały stolik, który przyniosłam dość dawno, aby Aria mogła na nim jeść w spokoju. Złapałam się za głowę, kierując do jednego z tuneli, w którym słyszałam dźwięki. Wzbierała się we mnie wściekłość, była aż tak silna, że musiałam się powstrzymywać, aby tylko cała nie pokryć się ogniem.
- Jesteś już, a gdzie młoda? ... Czyja to krew? - Spytała gwardzistka, ale na te słowa, tylko ścisnęłam mocniej dłoń. Zauważyłam, że grubas się już obudził, w dodatku był przywiązany do krzesła.
- Va chier! Zapierdole cię sukinsynie, gdzie jest Aria! (przekleństwo, więc nie tłumacze dosłownie) - Ryknęłam głośno, warcząc, jednak ten ani drgnął. - Przysięgam, że rozszarpię cię, jak nie powiesz, gdzie ją zabrali.
Od razu moje kły się wydłużyły, na rękach zaczęły powstawać łuski. Przecięłam opaskę i z furią wpatrywałam się na jego wystraszoną twarz. Nie wiedział o mnie nic i na pewno nie spodziewał się widoku smoczego dziecka.
Złapałam go szponami za szyję, warcząc i rycząc groźnie. Wyjęłam zapisaną przez najemników kartkę i przytknęłam mu pod nos.
- Gdzie ona jest!? - Kiedy nic nie odpowiedział, rzuciłam kartkę za siebie. Pomiędzy warknięciami dało się słyszeć, jak krew z mojej rany kapie na zimne kamienie.

<Lexie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz