Spojrzałam w stronę chłopaka, siedzącego na klaczy. Dość długo zajęło mu wypowiedzenie tych słów; wyglądał, jakby się nad czymś zastnawiał, nie ruszał się z miejsca i dopiero po jakimś czasie się odezwał i poruszył koniem. Lekko się uśmiechnęłam, zastanawiając się nad propozycję.
- A masz wygodne łóżko? Bo mimo wszystko ziemia i trawa jest miękciejsza od podłogi – powiedziałam oczekując pozytywnej odpowiedzi. Cyrus wyglądał na zdziwionego tym pytaniem, ale skinął głową. Uśmiechnęłam się szeroko. - Więc skorzystam z okazji. Rzadko śpie w domach – "a raczej nigdy" poprawiłam się w myślach. Wstałam z ziemii i chwyciłam wodze Ramzesa. Pociągnęłam go w kierunku towarzyszy, gdy gdzieś w oddali niebo zabłysnęło białym blaskiem, a po chwili usłyszeliśmy grzmot, charakterystyczny dla zbliżajacej się burzy. Wskoczyłam na ogiera. - Świetne wyczucie czasu – pochwaliłam go.
Podczas drogi do miasta, burza była coraz bliżej. Zastanawiałam się, czy to moja wina (czy to możliwe, że przyzwałam tak szaloną pogodę, bez żadnych magicznych zdolności czarownic i innych wiedźm?), czy może zwykły przypadek. Gdy kopyta uderzały o betonową posadzkę, zaczęły spadać pierwsze krople. Pospiewszyliśmy konie do kłusa, a gdy stajnia była już blisko, przeszliśmy do galopu. Mimo, iż mój ogier powinien już zostać stąd wypisany i nie powinno go tu być, wątpię, by ktokolwiek skapnął się, że Ramzes przesiaduje tutaj nielegalnie. Zostawiając konie w boksach z jedzeniem i wodą, wyszliśmy ze stajni. W tej chwili lunął porządny deszcz, biegiem wpadliśmy do jego sklepu, nieco dysząc. Machnięciem ręki zebrałam wodę z twarzy i ruszyłem za Cyrusem, który podążał po schodach. Gdy znaleźliśmy się w jego lokum, zdjęłam buty i ruszyłąm do salonu. Byłam bliska rzucenia się na łóżko, ale mnie powstrzymał.
- Jesteś cała mokra, nie kładź się – odwróciłam się w jego stronę przewracajac oczami.
- I tak to potem zrobię. Ostatnim razem na łóżku leżałam... parę miesięcy temu – stwierdziłam.
<Cyrus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz