wtorek, 19 czerwca 2018

Od Cyrusa do Ashley

Zmierzyłem ją pobieżnie wzrokiem, z każdą sekundą coraz bardziej upewniając się w przekonaniu, że jednak proponowanie dziewczynie przyjść do mego domu to był pomysł nie o tyle zły, co aż fatalny. Jak to się mówi, co się stało, to się nie odstanie. Klamka zapadła. Kości zostały rzucone i tysiąc innych epitetów, które mogłyby opisać daną sytuację. Dlatego machnąłem ręką na słowa dziewczyny, po czym podszedłem do komody. Otworzyłem jedną z szuflad i zacząłem przeglądać jej zawartość.
— Naprzeciwko sypialni znajduje się łaźnia — mruknąłem jakby od niechcenia. Wnioskując po trzasku paneli podłogowych, towarzyszącemu przenoszenia ciężaru z jednej nogi na drugą, dziewczyna musiała się już nudzić. Nie zwróciłem na to wybitnej uwagi, bo cierpliwość jest cnotą, którą trzeba wyrobić sobie tak czy owak. A jeśli komuś brakuje tej cechy... Cóż. Któżby był lepszym obiektem do trenowania swego charakteru niż uparty smok?
Po chwili poszukiwań, odnalazłem to, czego szukałem. Obróciłem w palcach miękki materiał, ukradkowo nawet nabierając w nozdrza woń. Przywodziła ona na myśl las, pola oraz kwiaty, rosnące w pełnym słońcu. Co za tym szło, również dom, jego okolice i wszystko, co zostało mi odebrane przez własną, głupią decyzję. Nie chcąc coraz bardziej zatracać się w przeszłości, rzuciłem tkaninę w stronę Ashley, po czym odwróciłem się. Dziewczyna oglądała właśnie obiekt w swoich ramionach, unosząc pytająco brwi. Splotłem ręce za plecami, po czym minąłem ją, kierując się do kuchni. W progu zatrzymałem się i zerknąłem przez ramię na towarzyszkę.
— Oszczędzaj tylko wodę.

< Ash?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz