czwartek, 17 września 2020

Od Crylin do Lexie

 Nurkować z tej wysokości? Przecież nie jest tak wysoko. Czyżby Garde intrépide [nieustraszona gwardzistka] miała akrofobię?

Uśmiechnęłam się pod nosem i wzniosłam się jeszcze wyżej.
- Będę potrzebowała twojej pomocy w nawigacji, nie znam tych terenów tak dobrze, jak ty. Poza tym lepiej wiesz, gdzie mogą być, skoro zdobyłaś tak ważne informacje. - Odparłam, wzrokiem badając tereny wokół. Już zapomniałam, jak przyjemne jest latanie po niebie.
- Leć bardziej na zachód. - Usłyszałam, na co zmieniłam swój lot.
- Mam do Ciebie pytanie wielkiej wagi, ten człowiek w zbroi... Kto to jest? Jak wygląda? Ma niezwykle przyjemny dla ucha głos, taki władczy, a zarazem bez uczuć. Przypominał mi głos jednego ze smoków na Darawie. - Podzieliłam się swoimi przemyśleniami. - Będę musiała się wam odwdzięczyć po tym wszystkim, choć jeszcze je ne sais pas comment [nie jest mi wiadome jak].
- Mówisz o Mer? To mój przyjaciel, kompan. Razem służymy księżniczce i się wspieramy. Jego wygląd jest nikomu nieznany, nawet mi, pomimo długiej znajomości. - Odpowiedziała, a mnie to niebywale zainteresowało.
- Mon cher [Moja droga], a nie zastanawiałaś się może, że twój przyjaciel tak jak ja, prawdziwe pochodzenie ma na Darawie? Jego wygląd może być znacznie inny niż tutejszych istot, dlatego skrywa się pod ciężką zbroją. - Przyśpieszyłam lot, robiąc silniejsze ruchy dość jasnymi skrzydłami. - Pomyśl o tym przez chwilę, sama kryłam się za przepaską. - Powiedziałam, a następnie obie ucichłyśmy. Dałam pomyśleć kobiecie o swoich słowach.

Ta nieprzerwana cisza trwająca wystarczająco długo, sprawiała, że miałam ochotę sobie trochę pożartować. Zadanie miałyśmy ciężkie i niezwykle ważne. Przeciwnik nie mógł zdążyć, zawiadomić innych ludzi, bo mogliby zabić moją malutką ange [anielice/aniołka]. Mimo to nawet jak przyszłoby mi oddać życie, nie mogło być ono nudne. Chwyciłam znacznie mocniej Garde, aby nie wypadła przez przypadek, po czym zrobiłam w powietrzu beczkę, przyprawiając tym samym swoją towarzyszkę o szok.
- Nie wygłupiaj się, mamy ograniczony czas. - Odparła na sztuczkę. Przewróciłam oczami, po czym zwinęłam swoje skrzydła, pozwalając nam spadać, niczym skok ze spadochronu, w ten sposób znacznie przyśpieszając zbliżanie się do ziemi. Trzymałam cały czas mocno kobietę, rozkładając skrzydła, dopiero gdy byłyśmy blisko ziemi. Wręcz odbiłam się od niskiego lotu ku górze, aby nie ryzykować spojrzeniami jakichś ludzi, którzy mogliby przez przypadek nas ujrzeć. W najgorszym wypadku zasialiby panikę i wieści dotarłyby do zamku.
- Nie możesz być ciągle taka sztywna i tak jako człowiek masz znacznie łatwiej w życiu. Nie musisz cierpieć podczas okresów godowych i wołać bądź szukać partnera. Zaufaj mi, to jest męka przez piekło, tak samo, jak cała Darawa. - Powiedziałam, a gdy kobieta wskazała mi miejsce, gdzie powinnam wylądować, zrobiłam to tym razem nieco ostrożniej. Trzeba było przygotować się do walki, co oznaczało spory wysiłek. - Jak ci się podobała podróż?

<Garde?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz