wtorek, 22 września 2020

Od Cythian'diala do Kiku

"Nie specjalnie konkretna i nie wiele mówiąca o celach twórcy." Skomentował Cythian'dial, siadając za barkiem tuż przed truchłem kota. Nie ma podpisu adresata ani jego żądań. Arcymag oglądał zwierzę z dużą uwagą. "Choć zapewne brak ucha i serca może wskazywać na konkretną treść. Kot, który nie słyszy i nie ma serca, zamordowany za barem. Odór rozkładu wskazuje, iż znajduje się tutaj od około kilku godzin. A jeśli w danym miejscu do baru istnieje tylko jedno wejście, możemy spokojnie założyć, że ktokolwiek to zrobił, zrobił to wcześniej, niż 4 godziny temu. Czyli czyn dokonany został między szóstą a ósmą rano. I to przez kogoś, kto wiedział, że będziesz wychodził i zabawisz dłuższy czas poza barem." Karzełek na chwilę zamilkł, jakby się zastanawiał, przeglądając listę wrogów w myślach rozmówcy.
- Zwolnij nieco, herbata gotowa - powiedział tamten, korzystając z chwili i stawiając parujący napar przed Cythian'dialem. Aromat pomarańczy, czarnej herbaty z Aranayi, imbiru i goździków wniknął pod maskę Arcymaga.
"To naprawdę dobra herbata. Czarna mamba, jeśli się nie mylę, z południowych lasów Aranayi. Zbierana w czwartym nowiu roku. Doskonale aromatyczna. Dobrze dobrane przyprawy i plasterek pomarańczy tylko uwydatniają jej zalety." 
- A jak smakuje. Śmiało, skosztuj - zachęcił go Kiku. - Nie sądziłem, że spotkałem takiego znawcę herbat.
  Karzełek nieco zachwiał się na krześle.
"To niestety niefortunne, ale mój organizm nie jest w stanie przyswajać pokarmów materialnych. Sam zapach jest wszystkim, czego mi potrzeba do osiągnięcia pełni doznań smakowych i pokarmowych. Choć z drugiej strony pozwala mi to rozkoszować się aromatem znacznie dłużej, niż śmiertelnym." 
  Atmosfera i barwa tego miejsca bardzo odpowiadały Cythian'dialowi. Było spokojne, a jednocześnie tętniące magią, ciepło urządzone, a jedna z nutą tajemniczości, a zwłoki kocięcia, umieszczone za barem dopełniały obrazu o dzieło sadystycznej sztuki. Kto jak kto, ale Arcymag doceniał dobrą metaforę i niejasne przekazy. Umiejętnie sformułowana groźba również nie była mu niczym obcym. Z tym że on zwykle od razu wiedział, od kogo otrzymał prezent i czyja głowa powinna zostać oddzielona od ciała na stałe.
  I jeszcze ta herbata. Rzadko, naprawdę rzadko spotykał kogoś, kto faktycznie rozumiałby sztukę komponowania herbat owocowych w ten sposób, nie nie uchybić ani aromatowi herbaty, ani zawartemu w niej specjalnemu składnikowi, jakim był owoc. 
(Kiku?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz