wtorek, 15 września 2020

Od Lexie do Mirajane

Moja pani, najpierw powinniśmy uratować ciebie - oznajmiła zdecydowanie Lexie, nie wstając i nie puszczając jej dłoni. - Mi nic się nie stało, a Mer... - zacięła się na chwilę. - Pani, Mer... - Lexie nie chciała tego mówić. - Powinnyśmy na razie uznać, że jest martwy.
- Nie... - Księżniczka zacisnęła dłonie na uszach. - Nie chcę tego słuchać... Mer nie umarł... Nie mógł... Lexie... proszę... nigdy nie mogłabym sobie wybaczyć, jeśli...
  Gwardzistka wpatrywała się w swoją panią przez chwilę nieruchomo. Stan Mirajane był naprawdę kiepski, a mimo to martwiła się przede wszystkim o swojego gwardzistę. Lexie wiedziała, że jej pani ma słabość do przystojnych mężczyzn i pozwala się im adorować z dużą przyjemnością, jednak aż do teraz przez myśl by jej nie przeszło, że księżniczka może żywić jakieś uczucie do swojego strażnika. Kobieta poczuła ukłucie, gdzieś w prawej piersi. Położyła drugą dłoń na dłoni Mirajane, po czym przyciągnęła jej lodowate palce do swojego czoła.
- Przysięgam pani, że zrobię wszystko, by go uratować - oznajmiła oficjalnie, po czym uniosła wzrok na oszronioną twarz swojej pani. - Ale najpierw priorytetem jest twoje życie. Jeśli nie powstrzymamy... tego... nawet jeśli go uratuję, nigdy więcej go nie ujrzysz. Jego życie przestanie mieć wartość. Tak samo, jak moje. 
- Im dłużej zwlekamy...
- W tym gorszym stanie jesteś, pani - przerwała jej stanowczo Lexie. Nie lubiła tego robić. Nie chciała się sprzeciwiać woli księżniczki, jednak w tej sytuacji był to jedyny sposób, by utrzymać ją przy życiu. Wszystko inne musiało zejść na dalszy plan. - I jeśli będzie trzeba, pani, wbrew twojej woli zaniosę cię, choćby na koniec świata.
  Mirajane milczała, jakby zamyślona. 
- Pani, na wyspie niedaleko żyje pewien szaleniec - zaczęła gwardzistka powoli, spoglądając badawczo na twarz swojej pani. - Jest lekarzem. Ponoć niezwykle dobrym. Być może on będzie w stanie cię uleczyć.
- Im szybciej to zrobimy, tym szybciej uratujemy Mera - powiedziała Mirajane, patrząc gdzieś poza gwardzistką.
- Tak, pani. Przysięgłam, że to zrobimy.
  Lexie nie chciała puszczać dłoni swojej pani. Wiedziała, że wtedy ta znowu zacznie zamarzać. Ale nie mogła przygotować się do drogi, cały czas ją trzymając. Zacisnęła zęby i wstała. 
- Proszę pani, wytrzymaj jeszcze tę chwilę - szepnęła, po czym wypuściła jej dłoń. Lodowa warstwa na ciele księżniczki zaczęła błyskawicznie narastać. Lexie błyskawicznie oderwała od tego wzrok. Nie mogła o tym myśleć, jeśli chciała ją uratować. Wzdrygnęła się i wcisnęła sobie do gardła urządzenie do oddychania pod wodą, po czym wróciła do słonej wody. Chwyciła stanowczo młodego syrena za ramię, wpatrując się intensywnie w jego oczy i licząc, że i tym razem telepatia zadziała w wystarczającym stopniu.
- Zawołam kogoś, by was odholował. Będziecie musieli przebić się przez niemal całą wyspę, aż do północnego jej krańca, na którym stoi zamek Richarda. - Syren uśmiechnął się pokrzepiająco do gwardzistki i wypłynął z pomieszczenia. Lexie wróciła błyskawicznie do boku swojej pani. Nawet nie trudząc się, by wyjąć urządzenie z gardła, uklękła przy niej, chwytając jej dłoń. Lodowacenie ciała ponownie zwolniło. Strażniczka czekała. Po dłuższej chwili wilgotna dłoń pojawiła się na jej ramieniu. Kobieta wstała i spojrzała na kanciastą, rekinią twarz trytona. Tamten bez słowa podał jej drugie urządzenie do łapania oddechu. Gwardzistka zaczerpnęła oddechu pod wodą, po czym pochyliła się nad Mirajane.
~ Pani, otwórz usta ~ poprosiła, używając całego potencjału telepatycznego, jaki posiadała. Na twarzy księżniczki pojawił się zdziwiony wyraz. Nic dziwnego, nigdy jej nie powiedziała, że to umie. ~ Będziesz musiała użyć urządzenia, filtrującego tlen z wody. Nie będziesz w stanie utrzymywać bańki, gdy ja będę przy tobie. 
  Księżniczka skinęła głową i rozchyliła wargi. Lexie pochyliła się jeszcze bardziej. Przez myśl jej przeleciało, że nigdy nie była tak blisko swoją twarzą twarzy swojej pani. Policzki jej lekko poczerwieniały i skarciła siebie w myślach. Tak delikatnie jak tylko mogła umieściła urządzenie w gardle Mirajane, a ta zaczęła się dusić. Błyskawicznie poderwała ją na ręce i wyskoczyła z powietrznej bańki. Tryton wyciągnął do niej dłoń. Gwardzistka mocniej przytuliła do swojego ciała księżniczkę, po czym chwyciła błoniastą kończynę stwora. Ten nie wahał się ani chwili. Pociągnął swoje pasażerki przez najbliższy wylot z pomieszczenia prosto w otwarte wody oceanu. Prędkość, z jaką je ciągnął uderzyła Lexie, jednak ona tylko zacisnęła zęby i przytuliła mocniej do siebie Mirajane. 
(Mirajane?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz