Spójrz na to, o, o tam. Nie widzisz? - Matriasen aż zatarł ręce z podniecenia.
- Może bym widział, jakbym wiedział co. - Wojownik wpatrywał się w gałęzie, jednak najwyraźniej znalezisko albinosa nie wydawało mu się tak oczywiste.
- Ten liść, jest nieco inaczej ukształtowany, niż reszta. - Wynalazca wodził palcem w powietrzu, jakby coś rysować. - Jest też ciemniejszy. - Przesunął się nieco, by spojrzeć na ten konkretny okaz pod innym kątem. - Wygląda na starszy. - Zbliżył się do drzewa i oparł o jego pień, zadzierając głowę w górę. - Jak się dobrze przyjrzysz... O! Teraz! - Pstryknął palcami. - W ten sposób nie poruszają się liście. - Rozejrzał się gwałtownie, jakby czegoś szukając. Potem spojrzał na swoje ręce. - Mógłbyś podać mi pomocną dłoń? - spytał, a przygodny towarzysz wzruszył ramionami i podszedł bliżej.
- Jak?
- Potrzymaj. - To mówiąc Matriasen wyciągnął do niego swoje prawe ramię. Tamten spojrzał na niego dziwnie.
- Rękę?
Wynalazca uśmiechnął się tajemniczo i powoli, niemal teatralnie zaczął unosić rękaw, ujawniając kolejne metalowe elementy ramienia. Dojechał tak aż do samego korpusu. Wojownik głośniej wypuścił powietrze. Zapewne słyszał wcześniej o wyczynach technologicznych Sharru, jednak prawdopodobnie nigdy wcześniej nie widział tak solidnej i skomplikowanej protezy. No, może jako wojownik natknął się na pozostałości tej technologii na jednym z pól bitew między Sharr a Khayr, jednak jedynym, na co mógł trafić były protezy wojenne czy części wspomaganych pancerzy. A ta proteza była unikalna. Zrobiona z najlepszych materiałów, doskonale obudowana, masywna, ale nie na tyle, by rzucać się w oczy pod szerokimi rękawami chłopskiego ubrania.
Matriasen sięgnął do ramienia i wykonał kilka machinacji przy nim, po czym rozległ się syk rozprężanego powietrza i proteza osunęła się prosto w ręce wojownika. Zadowolony wynalazca drugą, wciąż funkcjonalną, ręką sięgnął za pasek i wyciągnął kilka narzędzi.
- Przechyl nieco na prawo - rozkazał.
- To twoja robota? - wojownik przechylił rękę, a wynalazca z zapałem zaczął majstrować przy kończynie.
- Jedno z pierwszych dzieł - przyznał pogodnie Matriasen. - Proteza ręki. Ostateczne rozwiązanie problemu utraty kończyn. Czy to na wojnie, czy na roli, utrata kończyn zwykle oznacza wykluczenie z pracy, a w efekcie i śmierć. Dzięki protezom będę w stanie pomóc ludziom, którzy utracili części swojego ciała podczas ciężkiej pracy dla dobra Cesarstwa. Nowe ręce, nowe nogi. Pomyśl, czy to nie wspaniała wizja? Wyobraź sobie ojca rodziny, jej żywiciela. Któregoś dnia szopa się zawaliła i przygniotła mu nogę. Zmiażdżona. Nic nie można zrobić, trzeba amputować. Rodzina nie jest w stanie żywić ojca, ba, nie jest w stanie wyżywić się sama. I wtedy pojawia się proteza. Ojciec zyskuje nową nogę. Nawet lepszą, niż oryginalna. W ciągu kilku dni wraca do pracy. - Klik! Zgrzytnęło kilka zamków i kilka modułów poluzowało się widocznie. - A dodatkowo protezy mogą posiadać więcej funkcjonalności. Coś ci pokarzę.
Matriasen przymocował ponownie kończynę do ramienia, wycelował ją w gałąź. Puf! Z protezy wydostał się obłok pary i wystrzelił hak na sznurze. Wojownik gwałtownie się odsunął, a jego dłoń powędrowała w stronę miecza. Kotwiczka z cichym trzaskiem wbiła się w drzewo, a wynalazca z zadowoleniem wskazał na to towarzyszowi.
- Moduł wspinaczkowy! Niezłe, nie? Miałem go wykorzystać, by dostać się z powrotem do domu, ale teraz okazja jest znacznie lepsza. Zobaczmy, co też z tymi listkami jest nie tak?
(Zacharias? Spoko, ja też nie mam jeszcze wyczucia^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz