Cythian'dial ze znudzeniem odprawił interesanta. Nie dostarczył mu żadnej rozrywki, a jedynie zabrał sporo czasu. Ghorm wydał stosowne rozkazy i po chwili sala tronowa była pusta. Zarządca bez słowa ukląkł przy tronie Arcymaga, czekając na dalsze rozkazy. Władca Temeni przez chwilę milczał, majtając lekko nogami na zdecydowanie zbyt wysokim dla niego tronie.
~ Zaproś na przyjęcie herbaciane Maluma. Jestem pewien, że doceni herbatę owocową, którą niedawno sprowadziłem. Pachnie słodkim granatem, wzbogaconym aromatem cytryny. ~ Cythian'dial zeskoczył ze swojego tronu, nie patrząc nawet w stronę zarządcy. ~ I każ przynieść Lottielle stosowne ubranie. Niech Kloto się nią zajmie. To wszystko. Możesz odejść.
Ghorm skłonił głowę i natychmiast opuścił pomieszczenie, by wydać odpowiednie zarządzenia. Arcymag powolnym krokiem ruszył w stronę swojego gabinetu, a jego myśli dryfowały swobodnie po zamku, wychwytując świadomości członków Dworu.
[...] Ros otworzył drzwi i wykonał dworski ukłon w stronę Lottielle, wskazując jej pomieszczenie.
- To będą komnaty, szanownej milady - oznajmił z uśmiechem. - Zapraszam, zapraszam.
Pokój, do którego weszli, był olbrzymi i zawierał dosłownie wszystko, co powinien zawierać pokój prawdziwej księżniczki. Było tam wielkie łoże z baldachimem i dziesięcioma warstwami puszystych kołder, był barwny dywan na podłodze, była toaletka z przyborami do czesania się i makijażu, były olbrzymie, rozsuwane drzwi do garderoby, stolik z kanapą i dwoma fotelami, a nawet dwie masywne półki na książki, biurko z eleganckim zestawem do pisania, maszyna do tkania, kilka gobelinów na ścianach oraz okno, wychodzące na ponure wnętrze jaskini. Dziewczyna wyglądała na nieco zaskoczoną, jednak szybko ukryła ten wyraz za lekceważeniem.
- Widzę, że Cythian próbuje przekupić mnie piękną kwaterą. - Zacisnęła ręce w pięści.
- Nie wydaje mi się. - Ros podrapał się po karku. - Cyth raczej wszystkim oferuje dobre warunki. A właściwie takie, jakie dobre będą dla nich. Znaczy, przynajmniej z Dworu. Bo ja to jestem pionkiem, mnie co najwyżej pozwoli przespać się na twardym łóżku w jednej z komnat w lochach. - Z udawanym smutkiem pociągnął nosem, jednocześnie ocierając dłonią nieistniejącą łzę. - W każdym razie! - Klasnął w dłonie. - Skoro już tu jesteśmy, może skusisz się, o piękna pani, na drinka z moją jakże uniżoną osobą?
- Nie specjalnie lubię alkohol. - Lottielle zaczęła przechadzać się po pokoju, uważnie oglądając każdy jego element. Dłuższą chwilę nawet zatrzymała się przy oknie, przez które wyjrzała w dół. - Całkiem tu wysoko - skomentowała.
- Koło dwóch kilometrów - przyznał mężczyzna, rozsiadając się na kanapie. - Cyth lubi duże przepaście. Prawdopodobnie - tu zniżył się do konspiracyjnego szeptu i pochylił się nieco do dziewczyny - przypominają mu piekło, z którego pochodzi.
- Hm. - mruknęła tamta, dalej patrząc w dół.
- Na pewno nie skusisz się na drinka, milady? Choćby jednego? - Ros nie miał zamiaru ustąpić tak łatwo. Uśmiechnął się czarująco i zbliżył palec wskazujący do kciuka, jakby trzymał tam jakiś niewielki przedmiot.
- Nie powinieneś nam rozpijać dziewczyny, Ros - rozległo się od strony drzwi. Mężczyzna drgnął, a ciernie na jego ciele poruszyły się niespokojnie. Lotte spojrzała w kierunku głosu i cofnęła się o krok. W wejściu, unosząc się kilka centymetrów nad ziemią stała smukła, kobieca postać, odziana w czarną, wymyślną suknię, opadającą niemal do samej posadzki. Nonszalancko opierała się o framugę dwiema ze swoich czterech rąk. Trzecią rękę opierała o biodro, a czwartą miała przyłożoną do brody. Jej twarz skryta była za czarnym woalem, odsłaniając jednak krwisto czerwone usta, rozciągnięte teraz w szerokim uśmiechu, odsłaniającym zaostrzone kły. - Mogę wejść?- I bez czekania na odpowiedź wsunęła do pomieszczenia olbrzymią, pajęczą nogę i przenosząc na nią ciężar, powoli przefrunęła nad progiem. - Uuu, przytulnie. Widzę, że Królowa zatroszczyła się o podstawową wygodę, choć... brakuje tutaj ducha. Jeśli będziesz chciała, mogę się później tym również zająć, dziecinko.
Przybyła rozglądała się po pomieszczeniu i dopiero teraz Lottielle mogła zobaczyć parę masywnych, pajęczych nóg, które wyrastały gdzieś z okolicy jej bioder.
- Kloto... - Ros wyglądał na zmieszanego, a ciernie na jego ciele skręcały się i wbijały w skórę. - Ja, ten. No. Wybacz księżniczko - tu zwrócił się do Lottielle, próbując przywołać na twarz szarmancki uśmiech - ale będę leciał.
- Twój "Cyth" nie kazał ci się mną zająć? - spytała nieco przestraszona, gdy mężczyzna wyminął pajęczycę i był już w drzwiach.
- Telepatyczne wezwanie. Naprawdę muszę iść. - Mężczyzna tylko uśmiechnął się przepraszająco i zniknął w wejściu. Kobiety zostały same w pomieszczeniu.
Kloto uniosła się na pajęczych nogach, by dotknąć baldachimu znad łóżka. Pokiwała z aprobatą głową i przeszła do najbliższego gobelinu.
- Nie jest źle, nie jest źle - mruczała pod nosem.
- O jakiej "Królowej" mówiłaś? - Lottielle zacisnęła pięści. Nie mogła dać się wyprowadzić z równowagi dziwacznemu wyglądowi służby Cythian'diala.
- Królowa tego miejsca. Cythian'dial, nasza władczyni, dziecinko. - Kloto oderwała się na chwilę od przeglądania tkanin i uśmiechnęła do niej. Zrobiła dwa kroki w stronę dziewczyny, która stała twardo w miejscu. Pajęczyca obniżyła swoją pozycję, by znaleźć się na wysokości dziewczyny i dotknąć jej szaty. - Uuu, słaba jakość, choć wytrzymałe. I te koronki. Musi cię bardzo uwierać w biust, kochanie. - Delikatnymi opuszkami palców badała materiał. Lotte cofnęła się gwałtownie, zakładając ręce na piersi.
- Nic ci do tego. - Fuknęła dumnie.
- Wprost przeciwnie. Królowa przysłała mnie, bym się tobą zajęła, kochanie. - Pajęczyca ponownie ruszyła w stronę dziewczyny, jednak, zamiast wrócić do badania jej, podeszła do szafy. Zajrzała do środka. Mlasnęła cicho z niesmakiem. - Nic z tego się nie nada. Za mało w nich... polotu.
- Co dokładnie masz ze mną zrobić? Nie pozwolę się rozstawiać po kątach, jak wam się podoba. - Dziewczyna była w ewidentnie bojowym nastroju.
- Mam cię przygotować do podwieczorku. - kobieta odwróciła głowę do czarnowłosej, nie przestając przebierać rękami w szafie. - Znaleźć ci coś odpowiedniego do ubrania, wykąpać, uczesać. Nie chcesz chyba wyglądać jak służka przy Królowej?
- Lubię moje ubrania - zareagowała gwałtownie dziewczyna, zaciskając mocniej palce na przedramieniu. - A poza tym nie zamierzam robić tego, co on mi każe.
Kloto wyciągnęła z szafy kilkanaście sukni i rozwiesiła sobie na nogach. Bez wysiłku popłynęła w powietrzu do rozmówczyni, spod sukni wyciągając miarkę krawiecką.
- Nie musisz. - Pajęczyca wzruszyła górnymi ramionami, podczas gdy dolne już zajmowały się zdejmowaniem wymiarów z dziewczyny. - Ale miej na uwadze, ile w ten sposób stracisz.
- Grozisz mi?
- Nie dziecino. Nasza władczyni nie ukarze cię zapewne w żaden sposób. Po prostu będziesz musiała odejść. - Kloto skończyła ściągać wymiary i cofnęła się o krok, a wszystkie jej ręce ułożyły się w pozę zadumy. - Grejpfrut z nutą cytryny...
- Odejść? Nie marzę o niczym innym - oznajmiła stanowczo Lotte, wytrącając z zamyślenia rozmówczynię i wywołując wyraz zdziwienia na jej twarzy.
- Więc czemu wciąż tu jesteś? Królowa na pewno nie będzie cię zatrzymywać. Nikt w Cytadeli również tego nie uczyni, a poza jej murami będziesz już wolna, kochanie. - Przez jej ciało przebiegł dreszcz, a dodatkowe kończyny zadrżały lekko. - Wiem. Ale najpierw kąpiel. - Kloto odrzuciła trzymane tkaniny na łóżko i podeszła do dziewczyny, znów niebezpiecznie blisko. - Na twoim miejscu zobaczyłabym, co przygotowała dla ciebie władczyni, zanim bym odeszła, dziecinko. Znając ją, nie przyprowadziła cię tutaj bez powodu. - Wyciągnęła dłonie do rzemyków na koszulce dziewczyny i delikatnie, z wprawą zaczęła je rozwiązywać. - Cokolwiek nie postanowisz, kąpiel nie zaszkodzi, nieprawdaż dziecinko?
- Przestań nazywać mnie "dziecinką" - dziewczyna odtrąciła jej dłoń i cofnęła się jeszcze. - I potrafię sama się wykąpać.
- Dobrze, dobrze, dorosłą panno. - Pajęczyca uśmiechnęła się, prezentując kły. - W takim razie zaczekam, aż skończysz. A i nie ubieraj się ponownie. Dopasujemy suknię na tobie.
- Mówiłam, że wolę moje ubranie.
- Zrób mi tę przyjemność. Będzie ci tak do twarzy w czerwieni. - Kloto z rozmarzeniem przyłożyła dłoń do twarzy, ale szybko się zreflektowała i przefrunęła przez pokój. - Wrócę za pół godzinki, kochanie. Upewnij się, że dobrze umyjesz uszy.
Jeszcze w drzwiach posłała jej uśmiech, nim trzasnęły cicho.
[...] Pół godziny później faktycznie wróciła, na pajęczych nogach niosąc skrawki materiału w kolorystyce czerwono-żółtej. Lottielle właśnie się wycierała, gdy pajęcze nogi wsunęły się do pomieszczenia. Dziewczyna gwałtownie zawinęła się w ręcznik.
- Jeszcze nie skończyłam - zaprotestowała, jednak Kloto nie zamierzała zważać na jej protesty. Podpłynęła w powietrzu do dziewczyny, sprawiając, że ta ponownie zaczęła się cofać.
- Nie wygłupiaj się, kochanie. Odłóż ręcznik. Muszę dostosować suknię do twoich kształtów. Będziesz wyglądać perfekcyjnie na herbatce. - I wyciągnęła dłoń, jakby oczekując, że Lotte odda jej ręcznik.
- Nie powiedziałam, że zgadzam się na ten pomysł - zaprotestowała ponownie, choć z mniejszym przekonaniem, niż wcześniej.
- W takim razie będę zmuszona zdradzić ci mały sekrecik. Tylko musisz obiecać, że nikomu nie powiesz. - Kloto przyłożyła palec do ust i gdyby było widać jej oczy, zapewne teraz jedno z nich by mrugało. - Jeśli nie przyjdziesz na podwieczorek, twój stary znajomy wpadnie na ciebie wychodzącą z Cytadeli. Fortunniej dla ciebie będzie spotkać się z nim na bezpiecznym gruncie, kochanie. Pod pieczą Królowej nie może cię skrzywdzić.
Warga dziewczyny drgnęła. Widać było, że bije się z myślami. Wykorzystała to pajęczyca, błyskawicznym ruchem wsuwając dłonie pod ręcznik i zdejmując go z dziewczyny. Ta odruchowo spróbowała się zakryć, jednak silne ramiona Kloto chwyciły jej ręce i przytrzymały w górze, podczas gdy druga para zaczęła przykładać i doszywać kawałki materiału prosto na ciele dziewczyny. Kilka minut później było po wszystkim, a Kloto stała przed swoim dziełem z uśmiechem na ustach.
- Zdecydowanie żółć i czerwień ci pasują. Podkreślają twoją jasną karnację i ciemne włosy. W istocie grejpfrucik z cytrynką. - Pokiwała jakby do siebie głową. Nieco zrezygnowana Lotte spojrzała w stojące w pomieszczeniu lustro. Osoba w nim stojąca wyglądała dla niej zapewne dość obco. Czysta, schludnie uczesana, w drogo wyglądającej sukni. Miękki materiał dokładnie opinał jej ciało i musiała przyznać, że jest jej na prawdę wygodnie. Może nie było to to samo, co jej własne ubranie, jednak nie mogła za bardzo narzekać.
- Co dokładnie twoja "Królowa" planuje na tą herbatkę? - zapytała cicho, powracając spojrzeniem do pajęczycy. Ta tylko się uśmiechnęła tajemniczo.
- Nie martw się, kochanie. Ciebie zaboli to najamniej.
[...] Cythian'dial siedział wygodnie na kanapie, gdy do pomieszczenia został przez Ghorma wprowadzony Malum. Wysoki, nieco siwiejący mag o twarzy wykrzywionej okrucieństwem i niegdyś pewnie pięknych, zielonych oczach przemaszerował przez pomieszczenie, stukając laską w kamienne cegły.
- Nie spodziewałem się tak nagłego zaproszenia od ciebie, Arcymagu - oznajmił, zajmując jeden z wolnych foteli, na przeciwko Władcy Temeni.
~ Wiem, że doceniasz dobrą herbatę, tak jak robię to ja, dlatego nie mogłem sobie odmówić podzielenia się nią z tobą. Proszę, częstuj się. ~ To mówiąc wskazał na stojący na stoliku imbryk. Malum również na niego spojrzał. Coś mu nie pasowało. Nie był typem człowieka, który przepadałby za herbatą. Mimo wszystko postanowił nalać sobie pół filiżanki i obserwować Cythian'diala.
- Jesteś bardzo uprzejmy, Arcymagu - powiedział ostrożnie, unosząc czarkę do ust. Nie zareagował. - Choć dziwię się, że jesteśmy sami. Zwykle zapraszasz więcej osób.
~ Nikt poza tobą nie doceniłby jej jak należy ~ oznajmił Arcymag, wykonując w powietrzu gest ręką i wzmacniając zapach napoju w pomieszczeniu. W tym momencie boczne drzwi uchyliły się i nieco sztywno wymaszerowała z nich smukła, dziewczęca postać. Malum wstał gwałtownie, a jego policzki poczerwieniały. ~ A ty, Malumie? Co o niej sądzisz?
- Co to ma znaczyć? - wysyczał niemal mag, kierując swoje spojrzenie na władcę. - Czemu ona tutaj jest?
Przybyła rozglądała się po pomieszczeniu i dopiero teraz Lottielle mogła zobaczyć parę masywnych, pajęczych nóg, które wyrastały gdzieś z okolicy jej bioder.
- Kloto... - Ros wyglądał na zmieszanego, a ciernie na jego ciele skręcały się i wbijały w skórę. - Ja, ten. No. Wybacz księżniczko - tu zwrócił się do Lottielle, próbując przywołać na twarz szarmancki uśmiech - ale będę leciał.
- Twój "Cyth" nie kazał ci się mną zająć? - spytała nieco przestraszona, gdy mężczyzna wyminął pajęczycę i był już w drzwiach.
- Telepatyczne wezwanie. Naprawdę muszę iść. - Mężczyzna tylko uśmiechnął się przepraszająco i zniknął w wejściu. Kobiety zostały same w pomieszczeniu.
Kloto uniosła się na pajęczych nogach, by dotknąć baldachimu znad łóżka. Pokiwała z aprobatą głową i przeszła do najbliższego gobelinu.
- Nie jest źle, nie jest źle - mruczała pod nosem.
- O jakiej "Królowej" mówiłaś? - Lottielle zacisnęła pięści. Nie mogła dać się wyprowadzić z równowagi dziwacznemu wyglądowi służby Cythian'diala.
- Królowa tego miejsca. Cythian'dial, nasza władczyni, dziecinko. - Kloto oderwała się na chwilę od przeglądania tkanin i uśmiechnęła do niej. Zrobiła dwa kroki w stronę dziewczyny, która stała twardo w miejscu. Pajęczyca obniżyła swoją pozycję, by znaleźć się na wysokości dziewczyny i dotknąć jej szaty. - Uuu, słaba jakość, choć wytrzymałe. I te koronki. Musi cię bardzo uwierać w biust, kochanie. - Delikatnymi opuszkami palców badała materiał. Lotte cofnęła się gwałtownie, zakładając ręce na piersi.
- Nic ci do tego. - Fuknęła dumnie.
- Wprost przeciwnie. Królowa przysłała mnie, bym się tobą zajęła, kochanie. - Pajęczyca ponownie ruszyła w stronę dziewczyny, jednak, zamiast wrócić do badania jej, podeszła do szafy. Zajrzała do środka. Mlasnęła cicho z niesmakiem. - Nic z tego się nie nada. Za mało w nich... polotu.
- Co dokładnie masz ze mną zrobić? Nie pozwolę się rozstawiać po kątach, jak wam się podoba. - Dziewczyna była w ewidentnie bojowym nastroju.
- Mam cię przygotować do podwieczorku. - kobieta odwróciła głowę do czarnowłosej, nie przestając przebierać rękami w szafie. - Znaleźć ci coś odpowiedniego do ubrania, wykąpać, uczesać. Nie chcesz chyba wyglądać jak służka przy Królowej?
- Lubię moje ubrania - zareagowała gwałtownie dziewczyna, zaciskając mocniej palce na przedramieniu. - A poza tym nie zamierzam robić tego, co on mi każe.
Kloto wyciągnęła z szafy kilkanaście sukni i rozwiesiła sobie na nogach. Bez wysiłku popłynęła w powietrzu do rozmówczyni, spod sukni wyciągając miarkę krawiecką.
- Nie musisz. - Pajęczyca wzruszyła górnymi ramionami, podczas gdy dolne już zajmowały się zdejmowaniem wymiarów z dziewczyny. - Ale miej na uwadze, ile w ten sposób stracisz.
- Grozisz mi?
- Nie dziecino. Nasza władczyni nie ukarze cię zapewne w żaden sposób. Po prostu będziesz musiała odejść. - Kloto skończyła ściągać wymiary i cofnęła się o krok, a wszystkie jej ręce ułożyły się w pozę zadumy. - Grejpfrut z nutą cytryny...
- Odejść? Nie marzę o niczym innym - oznajmiła stanowczo Lotte, wytrącając z zamyślenia rozmówczynię i wywołując wyraz zdziwienia na jej twarzy.
- Więc czemu wciąż tu jesteś? Królowa na pewno nie będzie cię zatrzymywać. Nikt w Cytadeli również tego nie uczyni, a poza jej murami będziesz już wolna, kochanie. - Przez jej ciało przebiegł dreszcz, a dodatkowe kończyny zadrżały lekko. - Wiem. Ale najpierw kąpiel. - Kloto odrzuciła trzymane tkaniny na łóżko i podeszła do dziewczyny, znów niebezpiecznie blisko. - Na twoim miejscu zobaczyłabym, co przygotowała dla ciebie władczyni, zanim bym odeszła, dziecinko. Znając ją, nie przyprowadziła cię tutaj bez powodu. - Wyciągnęła dłonie do rzemyków na koszulce dziewczyny i delikatnie, z wprawą zaczęła je rozwiązywać. - Cokolwiek nie postanowisz, kąpiel nie zaszkodzi, nieprawdaż dziecinko?
- Przestań nazywać mnie "dziecinką" - dziewczyna odtrąciła jej dłoń i cofnęła się jeszcze. - I potrafię sama się wykąpać.
- Dobrze, dobrze, dorosłą panno. - Pajęczyca uśmiechnęła się, prezentując kły. - W takim razie zaczekam, aż skończysz. A i nie ubieraj się ponownie. Dopasujemy suknię na tobie.
- Mówiłam, że wolę moje ubranie.
- Zrób mi tę przyjemność. Będzie ci tak do twarzy w czerwieni. - Kloto z rozmarzeniem przyłożyła dłoń do twarzy, ale szybko się zreflektowała i przefrunęła przez pokój. - Wrócę za pół godzinki, kochanie. Upewnij się, że dobrze umyjesz uszy.
Jeszcze w drzwiach posłała jej uśmiech, nim trzasnęły cicho.
[...] Pół godziny później faktycznie wróciła, na pajęczych nogach niosąc skrawki materiału w kolorystyce czerwono-żółtej. Lottielle właśnie się wycierała, gdy pajęcze nogi wsunęły się do pomieszczenia. Dziewczyna gwałtownie zawinęła się w ręcznik.
- Jeszcze nie skończyłam - zaprotestowała, jednak Kloto nie zamierzała zważać na jej protesty. Podpłynęła w powietrzu do dziewczyny, sprawiając, że ta ponownie zaczęła się cofać.
- Nie wygłupiaj się, kochanie. Odłóż ręcznik. Muszę dostosować suknię do twoich kształtów. Będziesz wyglądać perfekcyjnie na herbatce. - I wyciągnęła dłoń, jakby oczekując, że Lotte odda jej ręcznik.
- Nie powiedziałam, że zgadzam się na ten pomysł - zaprotestowała ponownie, choć z mniejszym przekonaniem, niż wcześniej.
- W takim razie będę zmuszona zdradzić ci mały sekrecik. Tylko musisz obiecać, że nikomu nie powiesz. - Kloto przyłożyła palec do ust i gdyby było widać jej oczy, zapewne teraz jedno z nich by mrugało. - Jeśli nie przyjdziesz na podwieczorek, twój stary znajomy wpadnie na ciebie wychodzącą z Cytadeli. Fortunniej dla ciebie będzie spotkać się z nim na bezpiecznym gruncie, kochanie. Pod pieczą Królowej nie może cię skrzywdzić.
Warga dziewczyny drgnęła. Widać było, że bije się z myślami. Wykorzystała to pajęczyca, błyskawicznym ruchem wsuwając dłonie pod ręcznik i zdejmując go z dziewczyny. Ta odruchowo spróbowała się zakryć, jednak silne ramiona Kloto chwyciły jej ręce i przytrzymały w górze, podczas gdy druga para zaczęła przykładać i doszywać kawałki materiału prosto na ciele dziewczyny. Kilka minut później było po wszystkim, a Kloto stała przed swoim dziełem z uśmiechem na ustach.
- Zdecydowanie żółć i czerwień ci pasują. Podkreślają twoją jasną karnację i ciemne włosy. W istocie grejpfrucik z cytrynką. - Pokiwała jakby do siebie głową. Nieco zrezygnowana Lotte spojrzała w stojące w pomieszczeniu lustro. Osoba w nim stojąca wyglądała dla niej zapewne dość obco. Czysta, schludnie uczesana, w drogo wyglądającej sukni. Miękki materiał dokładnie opinał jej ciało i musiała przyznać, że jest jej na prawdę wygodnie. Może nie było to to samo, co jej własne ubranie, jednak nie mogła za bardzo narzekać.
- Co dokładnie twoja "Królowa" planuje na tą herbatkę? - zapytała cicho, powracając spojrzeniem do pajęczycy. Ta tylko się uśmiechnęła tajemniczo.
- Nie martw się, kochanie. Ciebie zaboli to najamniej.
[...] Cythian'dial siedział wygodnie na kanapie, gdy do pomieszczenia został przez Ghorma wprowadzony Malum. Wysoki, nieco siwiejący mag o twarzy wykrzywionej okrucieństwem i niegdyś pewnie pięknych, zielonych oczach przemaszerował przez pomieszczenie, stukając laską w kamienne cegły.
- Nie spodziewałem się tak nagłego zaproszenia od ciebie, Arcymagu - oznajmił, zajmując jeden z wolnych foteli, na przeciwko Władcy Temeni.
~ Wiem, że doceniasz dobrą herbatę, tak jak robię to ja, dlatego nie mogłem sobie odmówić podzielenia się nią z tobą. Proszę, częstuj się. ~ To mówiąc wskazał na stojący na stoliku imbryk. Malum również na niego spojrzał. Coś mu nie pasowało. Nie był typem człowieka, który przepadałby za herbatą. Mimo wszystko postanowił nalać sobie pół filiżanki i obserwować Cythian'diala.
- Jesteś bardzo uprzejmy, Arcymagu - powiedział ostrożnie, unosząc czarkę do ust. Nie zareagował. - Choć dziwię się, że jesteśmy sami. Zwykle zapraszasz więcej osób.
~ Nikt poza tobą nie doceniłby jej jak należy ~ oznajmił Arcymag, wykonując w powietrzu gest ręką i wzmacniając zapach napoju w pomieszczeniu. W tym momencie boczne drzwi uchyliły się i nieco sztywno wymaszerowała z nich smukła, dziewczęca postać. Malum wstał gwałtownie, a jego policzki poczerwieniały. ~ A ty, Malumie? Co o niej sądzisz?
- Co to ma znaczyć? - wysyczał niemal mag, kierując swoje spojrzenie na władcę. - Czemu ona tutaj jest?
Lottielle uniosła dumnie głowę i nie patrząc w stronę maga podeszła do stolika, cały czas odprowadzana spojrzeniem dawnego pana i usiadła w fotelu koł Cythian'diala.
- Arcymagu, ona jest moją włanością. Sam stoisz na straży praw Rezydentów. Przywłaszczanie sobie czyjegoś niewolnika jest niezgodne z prawem Temeni. - Malum uderzył pięścią w stół. Szkło na nim ustawione podskoczyło lekko i zaiwsło w powietrzu.
~ Zgodnie z rozdziałem piątym, paragrafem trzecim, ustępem siódmym oraz rozdziałem czwartym, paragrafem pierwszym prawa Temeni zbiegły niewolnik, którego pan wykazał się niekompetencją w kontrolowaniu podległych istot, pozwalając mu wysfobodzić się z kajdanów i wydostać poza granice Temeni przechodzi na własnoś tego, kto pochwyci go i ponownie zmusi do posłuszeństwa. Zatem twoje roszczenia Malumie są bezzasadne. Lottielle jest teraz częścią mojego Dworu i tak długo, jak długo znajduje się pod moją pieczą pozostaje poza twoim zwierzchnictwem. ~ Wszystko to przekazał jednostajnym, spokojnym głosem dziecka, po czym nie zmieniając tonu kontynuował. ~ Oczywiście jeśli masz podejrzenie, iż niewolnik został ci odebrany siłą lub podstępem możesz dociekać swoich praw w obliczu władcy Temeni, w obecności świadków i przy użyciu eliksiru prawdy. Jestem przekonany, że obecna tu Lottielle chętnie posłuży za światka, by opowiedzieć, że z powodu hemoroidów jej dawny pan, Malum nie zabezpieczył odpowiednio swojego dworku i była w stanie wyślizgnąć się spod jego starannej pieczy.
- To nie miało żadnego związku - wysyczał jeszcze bardziej czerwony mag. Cythian'dial nie zareagował.
~ Nie odpowiedziałeś mi, co o niej myślisz? ~ zapytał zamiast tego. Malum zrzucił filiżankę, która tym razem poddała się prawom grawitacji i spadła na kamienie, rozbijając się.
- Zapłacisz mi za to, Arcymagu - oznajmił gniewnie, po czym wymaszerował z pomieszczenia. Ghorm skłonił się Cythian'dialowi i wyszedł za nim, zamykając cicho drzwi.
~ Jestem nieco zawiedziony ~ przyznał. ~ Oczekiwałem, że twój ostry temperament w znacznie większym stopniu zarezonuje z temperamentem Maluma i będę mógł obejrzeć jak wzajemnie wytykacie sobie wszysto, co między wami zaszło. Szkoda. ~ I wstał. Wyglądał, jakby chciał wyjść, jednak Lottielle chwyciła go za rękę. A przynajmniej próbowała, bo jej dłoń przeniknęła przez dłoń demona.
- Powiedziałeś Malumowi, że jestem twoją własnością. Nie jestem nią - zaznaczyła.
~ Jeśli nie należysz do mnie, należysz do Maluma ~ Cythian'dial obrócił się do niej. Był sporo niższy i patrzył na nią, zadzierając dość zabawnie głowę do góry. ~ Z nas dwojga ja wymagam tylko posłuszeństwa, gdy jesteś mi potrzebna. Jesteś obiektem interesującym magicznie, więc twoje zadania nie będą wykraczały poza wsparcie w magicznych eksperymentach czy rytuałach. W czasie wolnym możesz zajmować się czymkolwiek zapragniesz. Masz dostęp do wszystkich obiektów, znajdujących się w Cytadeli, jedzenia, wygodne zakwaterowanie. Jedyne, czego ci nie wolno, to opuszczać Cytadeli bez mojej zgody. Jednak jestem skłonny zabierać cię ze sobą w różne zakątki Sayari i umożliwiać ci spędzanie czasu w miejscach, które uznasz za interesujące. Jestem również skłonny wziąć odpowiedzialność za rozwój twojej magii i jej kontrolę. Uważam to za równowartościową wymianę. ~ Arcymag wpatrywał się nieruchomo w twarz dziewczyny. Nie odpowiedziała głośno, jednak władca pokiwał głową. ~ Ros pokaże ci, gdzie jest biblioteka. Powinny cię zainteresować działy od trzeciego do siódmego oraz trzydziesty czwarty do trzydziestego dziewiątego i sto dwunasty. Jest tam więcej o czerpaniu ze Źródła.
- Arcymagu, ona jest moją włanością. Sam stoisz na straży praw Rezydentów. Przywłaszczanie sobie czyjegoś niewolnika jest niezgodne z prawem Temeni. - Malum uderzył pięścią w stół. Szkło na nim ustawione podskoczyło lekko i zaiwsło w powietrzu.
~ Zgodnie z rozdziałem piątym, paragrafem trzecim, ustępem siódmym oraz rozdziałem czwartym, paragrafem pierwszym prawa Temeni zbiegły niewolnik, którego pan wykazał się niekompetencją w kontrolowaniu podległych istot, pozwalając mu wysfobodzić się z kajdanów i wydostać poza granice Temeni przechodzi na własnoś tego, kto pochwyci go i ponownie zmusi do posłuszeństwa. Zatem twoje roszczenia Malumie są bezzasadne. Lottielle jest teraz częścią mojego Dworu i tak długo, jak długo znajduje się pod moją pieczą pozostaje poza twoim zwierzchnictwem. ~ Wszystko to przekazał jednostajnym, spokojnym głosem dziecka, po czym nie zmieniając tonu kontynuował. ~ Oczywiście jeśli masz podejrzenie, iż niewolnik został ci odebrany siłą lub podstępem możesz dociekać swoich praw w obliczu władcy Temeni, w obecności świadków i przy użyciu eliksiru prawdy. Jestem przekonany, że obecna tu Lottielle chętnie posłuży za światka, by opowiedzieć, że z powodu hemoroidów jej dawny pan, Malum nie zabezpieczył odpowiednio swojego dworku i była w stanie wyślizgnąć się spod jego starannej pieczy.
- To nie miało żadnego związku - wysyczał jeszcze bardziej czerwony mag. Cythian'dial nie zareagował.
~ Nie odpowiedziałeś mi, co o niej myślisz? ~ zapytał zamiast tego. Malum zrzucił filiżankę, która tym razem poddała się prawom grawitacji i spadła na kamienie, rozbijając się.
- Zapłacisz mi za to, Arcymagu - oznajmił gniewnie, po czym wymaszerował z pomieszczenia. Ghorm skłonił się Cythian'dialowi i wyszedł za nim, zamykając cicho drzwi.
~ Jestem nieco zawiedziony ~ przyznał. ~ Oczekiwałem, że twój ostry temperament w znacznie większym stopniu zarezonuje z temperamentem Maluma i będę mógł obejrzeć jak wzajemnie wytykacie sobie wszysto, co między wami zaszło. Szkoda. ~ I wstał. Wyglądał, jakby chciał wyjść, jednak Lottielle chwyciła go za rękę. A przynajmniej próbowała, bo jej dłoń przeniknęła przez dłoń demona.
- Powiedziałeś Malumowi, że jestem twoją własnością. Nie jestem nią - zaznaczyła.
~ Jeśli nie należysz do mnie, należysz do Maluma ~ Cythian'dial obrócił się do niej. Był sporo niższy i patrzył na nią, zadzierając dość zabawnie głowę do góry. ~ Z nas dwojga ja wymagam tylko posłuszeństwa, gdy jesteś mi potrzebna. Jesteś obiektem interesującym magicznie, więc twoje zadania nie będą wykraczały poza wsparcie w magicznych eksperymentach czy rytuałach. W czasie wolnym możesz zajmować się czymkolwiek zapragniesz. Masz dostęp do wszystkich obiektów, znajdujących się w Cytadeli, jedzenia, wygodne zakwaterowanie. Jedyne, czego ci nie wolno, to opuszczać Cytadeli bez mojej zgody. Jednak jestem skłonny zabierać cię ze sobą w różne zakątki Sayari i umożliwiać ci spędzanie czasu w miejscach, które uznasz za interesujące. Jestem również skłonny wziąć odpowiedzialność za rozwój twojej magii i jej kontrolę. Uważam to za równowartościową wymianę. ~ Arcymag wpatrywał się nieruchomo w twarz dziewczyny. Nie odpowiedziała głośno, jednak władca pokiwał głową. ~ Ros pokaże ci, gdzie jest biblioteka. Powinny cię zainteresować działy od trzeciego do siódmego oraz trzydziesty czwarty do trzydziestego dziewiątego i sto dwunasty. Jest tam więcej o czerpaniu ze Źródła.
Koniec wątku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz