środa, 9 września 2020

Od Mirajane do Lexie

Po tej podróży czułam ogromne wyczerpanie. W głębi mojego ciała czułam gorąc, ale moje ciało zamarzało w pełni. Nie rozumiałam dlaczego, a raczej... Rozumiałam, ale nie chciałam przyswoić tych informacji do mnie. Całkowicie bałam się o moje życie. Co jak co, pragnęłam zobaczyć, że Mer i Lexie żyją. W mojej głowie słyszałam tylko to, że mam ich ratować. Ale dlaczego. Dlaczego miałam wrażenie, że ktoś z moich pozostałych bliskich jest w zagrożeniu. To Mer? Czy Lexie...? Co jak tamte stwory dogoniły jej gwardzistkę? Co jak jej przyjaciółce mogło się coś stać...
Poczułam jak ktoś mnie kładzie mnie w dziwnym miejscu, ale czułam, że mogę być tam bezpieczna... Ciągle jednak obawiałam się o bliskich. Dlaczego nie mogłam się obudzić i im pomóc?! Chcę się obudzić! Chcę się zaopiekować moją rodziną! Chcę, aby byli już obok mnie! Mój Mer i Lexie!
---
- Mer! Popatrz! Mam wianek od jakiejś dziewczynki z miasta! - krzyknęłam. - Lexie! - dodałam.
Uśmiechnęłam się słodko, biegnąc do moich najbliższych. Widziałam, jak Mer ma na sobie swoją tradycyjną zbroję, a Lexie była ubrana w mundur. Zarumieniłam się lekko, po czym kiedy przybiegłam do nich, zaśmiałam się.
- Cóż, jak mam być szczera, nauczyłam się od niej co nieco, dzięki czemu mam wianek dla każdego. - powiedziałam, po czym podeszłam do mojej gwardzistki.
Założyłam na jej głowę kwiatki, przytulając ją lekko. Kiedy już uśmiechnęłam się do niej i obdarzyłam ją uczuciem, zbliżyłam się do Mera. Od razu poczułam rumieńce na policzkach... Westchnęłam cicho, wkładając wianek na jego głowę z uśmiechem.
- Bardzo ci pasuje... - szepnęłam, a potem zauważyłam jedno...
Mer ukłonił się do mnie, ujął mą dłoń i uchylił lekko swój hełm, całując moją dłoń w geście podziękowania. Zarumieniłam się jeszcze mocniej, a potem odwróciłam głowę. W głowie przeleciało mi tyle myśli... Szczególnie ta, że chciałam ujrzeć jego twarz i chciałam pocałować jego policzek w geście podziękowania. Nie odzywał się, ale mimo to, zawsze czułam się przy nim bezpieczna... Odsunęliśmy się od siebie, a potem usiedliśmy razem na polanie w pobliżu miasta... Było tam pięknie, było tam dużo kwiatów... Przez ten czas zrobiłam jeszcze jeden wianek, który Mer zabrał z moich dłoni i założył mi go na głowę... To była przepiękna chwila.
---
Właśnie, kiedy patrzyłam w hełm Mera, obudziłam się... Otworzyłam lekko oczy, rozglądając się. Ciężko odetchnęłam.
- Lexie... Mer... G-Gdzie jesteście... - szepnęłam.
- Jestem tutaj, księżniczko. - powiedziała nagle moja gwardzistka.
Wolno obróciłam głowę w jej stronę, patrząc na nią nieco zamglonym wzrokiem. Uśmiechnęłam się bardzo słabo, ściskając bezsilnie jej dłoń. Westchnęłam, aby po chwili spróbować się podnieść. Lexie jednak mnie położyła z powrotem.
- Musisz odpoczywać... - powiedziała.
Zimno nadal było dość... uporczywe. Czułam się tak, jakbym nie miała mojego ciała. Chłód, naprawdę ogromny chłód... Nie wiedziałam w sumie co to miało znaczyć. Przyglądałam się dokładnie mojej gwardzistce, czy jest z nią wszystko w porządku... Bardzo się bałam, czy nikt jej nie skrzywdził. Gdyby tak było, sama bym zabiła tego lub tą, którzy ją skrzywdzili. To byłoby... Jasne, że nikt by nie przeżył. Zrobiłabym wszystko, aby moja rodzina żyłą w spokoju. Westchnęłam cicho, a potem uśmiechnęłam się do gwardzistki.
- Dziękuję, że tutaj jesteś... Wiesz może, co się dzieje z Merem? Bardzo się o niego martwię. - powiedziałam.
- Niestety, ciężko mi cokolwiek o nim powiedzieć. - odpowiedziała mi moja przyjaciółka.
Zmartwiłam się... Ale wiedziałam, skąd ona może wiedzieć... Popatrzyłam na miejsce, gdzie leżałam, była to muszla, tak sądziłam przynajmniej. Zauważyłam mojego pupila, który wiernie przy mnie leżał. Zagryzłam lekko wargę, patrząc po chwili na Lexie.
- Dziękuję, że jesteś... - dodałam. - Powinnyśmy porozmawiać z tymi syrenami w pobliżu... Pomogą tobie i mnie... A potem też Merowi... Chcę, aby tutaj wrócił... Chcę, aby był już z nami... Z jego rodziną... - szepnęłam, zamykając oczy. - Uratujmy go, proszę... - dodałam.
(Lexie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz