wtorek, 15 września 2020

Od Lexie do Crylin

Kobieta spojrzała na smocze szpony Crylin. Ponownie znalazły się tak blisko jej piersi, że serce zabiło jej mocniej. Przełknęła ślinę, próbując odzyskać spokój i spojrzała w oczy towarzyszki. Nie, żeby wiele to zmieniało. One również były przecież smocze.
- Chcesz ich wszystkich zabić? - upewniła się, a smoczyca skinęła głową.
- Nie widzę innego wyjścia, Garde.
  W głowie Lexie galopowały sprzeczne myśli. Jako gwardzista nie powinna uczestniczyć w rzezi, jednak w tym momencie i tak pozwoliła sobie na zbyt wiele w pogoni za Łzą Oceanu. Nie mogła wrócić bez niej. Ale Mer ją krył. Jeśli wpadną, on również zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Chociaż straż już i tak wie, że gwardzistka zamierza coś zrobić z gangiem. Jego zniszczenie i tak pójdzie na jej konto. Więc być może nie miało to już większego znaczenia. No i kryształ.
- W tym punkcie nie ma już odwrotu - oznajmiła, niechętnie chwytając zakończoną pazurami dłoń. Zimny dreszcz przebiegł przez jej ciało, czując, jak szpony zaciskają się lekko wokół jej nadgarstka. - Wyjdźmy w takim razie na dach. Pójdę pierwsza. Nie chcę, by ucierpieli cywile. 
  Crylin skinęła głową, a brunetka wyszła na korytarz. Był pusty i spokojny. Zza żadnych drzwi nie dobiegały dźwięki krzątania się po domu czy ludzkie głosy. Gwardzistka zlokalizowała drabinę i dała znak towarzyszce, że jest bezpiecznie. Chwilę później bez większych problemów wydostały się na dach i dopiero w świetle wschodzącego słońca Lexie miała szansę ujrzeć w pełnej klasie smoczą formę najemniczki. Crylin przeciągnęła się, rozkładając skrzydła na boki. Wąskie korytarze domu wyraźnie nie były przystosowane do tak masywnych postaci. Jej łuski zafalowały, a przebiegający przez nie odblask słońca skojarzył się Lexie ze skondensowaną mocą, płynącą w Źródle na Tehali.
- Wsiadaj -  Kobieta uklękła i spojrzała wyczekująco na gwardzistkę. Ta otrząsnęła się z wrażenia i nieco chwiejnie podeszła do smoczycy. Kiedyś dosiadała smoka. Gdy była dzieckiem, czasem niektóre młodsze osobniki brały dzieci na przejażdżkę. Ale smoki miały zupełnie inną anatomię, niż ludzie. I wiele odstających, masywnych kolców, których można było się przytrzymać. Bez przekonania weszła na plecy kobiety, oplatając jej szyję rękoma. Crylin chwyciła jej nogi.
- Jesteś cięższa, niż wyglądasz, Garde - mruknęła do siebie pod nosem. 
- Nie zamierzam ściągać pancerza - zaznaczyła strażniczka.
  Smoczyca wstała, poprawiając jeźdźca na swoich plecach i wycofała się nieco. Gdy była już niemal na skraju dachu ruszyła biegiem przed siebie. Lexie zaparło oddech w piersiach, gdy powierzchnia, pod nogami najemniczki, skończyła się i potężne machnięcia skrzydeł uniosły je ponad miasto. Żołądek kobiety uciekł gdzieś w głąb brzucha, a  smoczyca dalej wznosiła się z dużą prędkością. Dopiero gdy miasto zaczęło wyglądać jak zabawkowa makieta nieco, zwolniła i wyrównała lot. 
- Tylko mi nie mów, że zamierzasz nurkować z tej wysokości. - Gwardzistka patrzyła na odległą ziemię. Niby zdarzało jej się wcześniej latać, jednak nie specjalnie lubiła ten sposób poruszania się. Mimo wszystko dobrze było czuć pod nogami stabilny grunt.
(Crylin? Powiedz, że tak xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz