sobota, 23 lutego 2019

Od Cythian'diala do Orelli

  Jeleń powoli podniosła się z pozycji półsiedzącej, kładąc uszy po sobie. Jej białe oczy uważnie wpatrywały się w czarnowłosą kobietę. I musiała przyznać rację Rosowi - była ona ładna. Jak czarny kwiat róży, z którego część płatków dawno odleciała z wiatrem przeciwności losu, pozostawiając po sobie zaledwie namiastkę tego, czym była kiedyś. Cythian'dial powoli podeszła do granicy cienia, gdzie przystanęła na chwilę, mrużąc oczy, nie przyzwyczajone do blasku. Witki wierzbowe delikatnie muskały jej twarz swoimi listkami.
  Kim jesteś? Nie wyglądasz na Rezydentkę. Delikatny, cichy i melodyczny, telepatyczny głos wniknął do umysłu kobiety, która drgnęła. Jak większość ludzi nie była przyzwyczajona do porozumiewania się z nią telepatycznie.
- Nie jestem nią. Jestem tylko wędrowcem. - Kobieta wyglądała na spiętą. Nic dziwnego, w końcu była na kompletnie nie znanym sobie terytorium. W zapomnianym przez boga kraju. Sama. Co tylko działało na korzyść Cythian'diala. Jeleń przekrzywiła delikatnie głowę.
  Jeśli nie jesteś Rezydentką ryzykownie jest zapuszczać się samotnie w głąb Temeni. Oni sprawią, że znikniesz. Satyrka chwyciła dłońmi wierzbowe gałązki, delikatnie się na nich wieszając, a jej ogon zatańczył, jakby posiadał własną wolę.
- Po prostu pozwól mi przejść. Muszę spróbować. - Orella wyglądała na zdeterminowaną. Jeleń podziwiała jej stalowe rysy, jej ciemną sylwetkę na tle mlecznej mgły. Mogłaby namalować olbrzymi obraz, chwytający cały otaczający tą kobietę krajobraz, jednaj jej drobna, malutka sylwetka ściągałaby na siebie wzrok każdego obserwatora. 
  Co jest tak ważnego, że ryzykujesz swoim bytem? Zapytała jeszcze ciszej. Co prowadzi cię w otchłanie piekielne?
  Cythian znał odpowiedź. Znał je wszystkie. W głowie kobiety kotłował się obraz małej dziewczynki. Jej pulchnych policzków, jej ciemnych włosów, jej wiotkiego ciałka, tak pełnego życia. Słowa Rosa nie były w stanie w pełni wyrazić mocy z jaką ta kobieta pragnęła odzyskać swoje dziecko. Nawet jej ułamka. Była idealnym celem. Zdesperowana. Pogrążona w rozpaczy. A jednak pełna nadziei. Kobieta, która na koniec świata skoczyłaby za swoim potomstwem. Sprawdzi każdą pogłoskę, jeśli będzie trzeba. Wejdzie w paszczę lwa, gdy ten jej powie, że w środku czeka Berenika. Gra miała tylko rozstrzygnąć, którą paszczę wybierze.
- Szukam kogoś...  Czy teraz mnie przepuścisz? - W głosie kobiety nie było strachu. Jednak była ostrożna. Bardzo ostrożna. W krainie, w której wszystko może czyhać na twoje życie to jedyna postawa, która gwarantuje ci... możliwość przeżycia. Dobrze.
  Nie zagradzam ci drogi. Zauważyła Jeleń, nadal pozostając w cieniu. Kobieta spojrzała na nią niepewnie, po czym powoli poprowadziła swojego konia obok wierzby, mijając kryjówkę stworzenia. Cythian'dial podążyła za nią w cieniu, idąc niemal równolegle do boku konia. W absolutnej ciszy, jakby jej kopytka nie stąpały po tym samym gruncie co kopyta konia Orelli. Gdy cień się skończył powoli wychynęła spod wierzby, ukazując się oczom kobiety w pełni okazałości. Która zresztą nie była jakoś specjalnie imponująca. Jak na standardy Temeni Jeleń była wyjątkowo zwyczajną postacią.
  Jeśli kogoś szukasz w Temeni będzie ci potrzebny przewodnik. Satyrka oplotła ramionami swoją pierś, a jej ogon nieco nerwowo kołysał się na nogi. Nie patrzyła w kierunku kobiety. Jej wzrok był spuszczony. Ja również kogoś szukałam... siostry. Być może będziemy w stanie pomóc sobie nawzajem?
(Orella? Wreszcie. To było ciężkie i do ostatniej linijki nie wiedziała, jak chcę to rozegrać. Ale cóż, pozostawiam inicjatywę i Jeleń w twoich rękach^^ Powodzenia~)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz