piątek, 22 lutego 2019

Od Lottielle c.d do Cythian'diala

Nie bać się? Dobre sobie. Był to mag. Na dodatek pochodził z Temenii, a co najgorsze władał tamtymi ziemiami. I ona miała się go nie bać po tym co zrobił jej Malum? Czyżby nie wiedział, że jego zła sława go wyprzedziła?  Jeśli myślał, że łatwo podda się jego woli to grubo się mylił. Od ucieczki z niewoli minęło dopiero kilka miesięcy. Za nic nie zamierzała tam wracać. Nawet za cenę życia. Spojrzała na niego z ogniem w oczach. Przez co fiolet wydawał się pulsować własnym życiem, a czerwień wręcz wylewać się na policzek. Narastał w niej niemy sprzeciw. Źródło* zapulsowało żywiej, gdy wyczuło budzącą się w dziewczynie moc. Wybuchła ona ognistym kręgiem, gdy tylko Cythian ją dotknął. Zaskoczony mag cofnął się o kilka kroków, a jego szata lekko zadymiła. To była jej szansa. Rzuciła się do ucieczki, nie ważąc na płomienie, które liznęły brzeg jej szkarłatnego płaszcza. Jedno było pewne. Tanio skóry nie odda! Dopadła potężnych dębowych drzwi. Rozwarła ich skrzydła, po czym nim dopadli do nich kruko i królikopodobni zatrzasnęła je. Korytarz zdawał się być wypełniony czarną, duszącą mgłą, a ludzie poruszający się w nim zdawali się to robić w spowolniony sposób. Szarpnęła sprzączkę przy szyi pozbywając się niepotrzebnego, ciężkiego płaszcza. Wpadała na innych pracowników i gości. Przewróciła stojącą wazę z kwiatami. Kryształ rozbił się na tysiące migotliwych kawałeczków, które opadły na czerwono-złoty dywan. Rośliny podzieliły ich los. Biegła tak szybko jak tylko potrafiła, wciąż czując za sobą oddechy swoich prześladowców. Gdy wydostała się na ulicę, gwar życia miejskiego niemal ją ogłuszył. Każdy krok kradł jej oddech, a moc domagała się ujawnienia. Źródło ochoczo oferowało jej swoje zasoby. Jednak Lottielle obiecała sobie, że jej już nigdy nie użyje. Nie zamierzała teraz łamać tej przysięgi. W biegu udało się jej dobyć sztyletu, który rozbłysł srebrnym blaskiem w słońcu.
- Z drogi! - warknęła do grupki wysoko urodzonych dam stojących przy straganie z drogimi materiałami. - Z drogi!
Kobiety widząc uzbrojoną pół-elfkę ochoczo usunęły się jej z drogi, wciąż narzekając, że jedwab taki mało jedwabny, a cena zbiłaby z nóg nawet władców. Pościg z każdą chwilą się zbliżał. Nad sobą usłyszała niemal niedosłyszalny szum skrzydeł. Gdy ptako-podobny zanurkował, ramię Lotte przeszył znany już dreszcz, a na dłoni rozgorzała kula ognia, którą posłała w jego kierunku. Była pewna, że trafiła, gdy usłyszała, że coś ciężko grzmotnęło o podłoże. Próbowała obejrzeć się przez ramię, ale zrezygnowała, gdy zaczęła tracić równowagę. Dobiegła do wiekowego lasu, gdzie od razu usłyszała szepty szemrzących strumieni, dostojne i spokojne głosy starych drzew. Doskonale znała ścieżki te widoczne i ukryte. Wiedziała którędy dostanie się w bezpieczne miejsce. O ile te potwory wcześniej jej nie złapią.
- Lesie pomóż mi! - krzyknęła.
Puszcza jakby w odpowiedzi na jej słowa zaczęła tworzyć przeszkody, spowalniając tym samym ścigające ją demony. Udało się jej zyskać przewagę. I mogła zwolnić. Wiatr delikatnie ją otulił, dając poczucie bezpieczeństwa. Jednak dziewczyna wiedziała, że nie jest bezpieczna. Jeszcze nie. Krew ci leci z nosa. Gdyby nie wyostrzony w tej chwili słuch nie usłyszałaby szeptu najbliższej topoli. Dotknęła nosa dłonią i zaklęła cicho. Mogła się tego spodziewać. Zaskoczyło ją, że stało się to tak wcześnie. Nawet Malum był zaskoczony, gdy po godzinie eksploatowania jej mocy wciąż trzymała się na nogach. Więc skąd ta nagła słabość? Zawsze modliła się, aby to coś z czym się urodziła zniknęło. Teraz zadrżała na myśl, że mogła to stracić. Źródło. Zaczerpnij z niego. Tak jak uczył cię Malum. Poczuła podniecenie i strach jednocześnie. Nigdy nie czerpała zbyt długo. I nie z tak potężnego miejsca. Linie mocy w Temeni, były słabe i prawie puste. Podczas, gdy te w Merkez posiadały pełnię życia i tylko czekały, aby ktoś je dostrzegł. Wtedy bezlitośnie próbowały przejąć nad tą osobą kontrolę. Ostrożnie sięgnęła wgłąb ziemi. Nie musiała nawet mocno się zagłębiać, gdy poczuła, że wracają jej siły. Moc próbowała uciec z jej sideł. Po moim trupie. Pomyślała wiążąc ją tak jak nauczył ją mag. Niespodziewanie koło jej głowy świsnął krótki sztylet. Przewróciła się, kalecząc kolana. Pogoń była blisko. Zerwała się na nogi. Odwróciła się dostrzegając Lamii w oddali. Sprawnie pokonywała wszystkie przeszkody. Znów zaczęła biec, aż dopadła polany z ogromnym cokołem, za którym z łatwością się ukryła. Oddaj Źródłu kontrolę. Szeptały kusząco głosy. Ocal siebie. Pokręciła przecząco głową. Wiedziała, że jeśli podda się podszeptom może już nigdy nie odzyskać kontroli nad własnym ciałem i losem. Do tego nie mogła i nie chciała dopuścić. Wciąż pamiętała słowa swojego Pana, gdy ją przed tym przestrzegał.
- Wyjdź! - usłyszała wysoki głos królicy. - Wiem, że tutaj jesteś. Odór lęku czuć na sporą odległość.
Chciała ją sprowokować to było jasne. Mocniej ścisnęła rękojeść broni, aż zbielały jej kłykcie. Serce galopowało wściekle, gdy próbowała je uspokoić, aby zastanowić się nad odpowiednią linią obrony. Słyszała ciche kroki demona na trawie. Czuła trwogę istot wokół siebie. Powoli podniosła kamień leżący u jej stóp. Ostrożnie wyjrzała zaa kamienia i gdy uszasta nie patrzyła cisnęła nim w stronę lasu. Gdy ta się odwróciła w kierunku hałasu, Lotte uformowała w myślach zaklęcie. Sztylet zapłonął bursztynowym płomieniem. Próbowała zajść ją od tyłu. Ta jednak zorientowała się co się święci, gdyż z nadludzką szybkością zablokowała ostrze nim dotknęło jej skóry. Na polanę posypały się iskry. Nie mogąc się cofnąć dziewczyna z całej siły kopnęła humatoidalną kreaturę w piszczel. Lamia odskoczyła gwałtownie co dało Lottielle okazję do zadania ciosu i ranienia przeciwniczki. Ta nie pozostała jej dłużna. Uderzyła tak dziewczynę, że ta aż przewróciła się zamroczona siłą ciosu. Zdążyła się jeszcze przeturlać nim królica uderzyła w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była. Lotte wezwała na pomoc moc wody. Strumienie pojawiły się niemal natychmiast, owijając się wokół przed ramion dziewczyny. Próbowała utrzymać przeciwniczkę na dystans. W końcu, gdy ją powaliła mogła odsapnąć chwilę. Jasna koszula Lamii, była poznaczona trawą, ziemią oraz brunatną posoką. Podobnie jak koszula Lottielle. Dziewczyna coraz bardziej opadała z sił. Wymiana ciosów, jednak trwała i nie zapowiadało się, żeby szala zwycięstwa przechyliła się na którąkolwiek ze stron. Nagle Źródło zaczęło protestować. Zbyt długo z niego korzystała. Próbowało jej się wyślizgnąć i znów ukryć pod ziemią, jednak dziewczyna mocniej ścisnęła wiążące je pęta. Jeszcze chwilę, błagam. Jeszcze tylko moment. Nagle poczuła ruch za plecami. Całkiem zapomniała o drugim prześladowcy. Potężne uderzenie posłało ją na ziemię i ogłuszyło. Źródło wyrwało się z uwięzi i dziewczyna nie mogła go już pochwycić. Mrok sięgnął po nią swoimi szponami. Nie miała jednak siły z nim walczyć. Po chwili ciemność całkiem ją pochłonęła.

<Cythian'dial?>



*Źródło- Tak Lotte nazywa miejsca w Sayari, gdzie wciąż czuć magię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz