wtorek, 12 lutego 2019

Od Mirajane do Ayarashi

Tego dnia miał się wieczorem odbyć bal. Nie znosiłam takich imprez, ale niestety, ojciec i matka bardzo nalegali, dlatego też postanowiłam wyjść do ludzi. Nie miałam jednak zamiaru odrywać wzroku od książki z magicznymi zaklęciami. Musiałam zapanować nad magią lodu, co do czego, czuję się do tego zobowiązana. Temu, że obudziłam się bardzo wcześnie, miałam więcej czasu na naukę oraz spokojny odpoczynek, bez żadnych zobowiązań. Ubrałam luźną suknię, po czym wolnym krokiem ruszyłam na śniadanie. Matka spojrzała na mnie z uśmiechem, ojciec jak zawsze z powagą. Zasiadłam do stołu, biorąc coś zimnego do picia i do jedzenia. Padło na wodę z cytryną, do tego sałatka oraz zimne już grzanki. Dodatkowo, kiedy rodzice zajęli się sobą, dorzuciłam do szklanki z wodą lód. Byli przeciwni temu, bo dobrze wiedzieli w jakim jestem stanie. Po śniadaniu wstałam i chrupiąc kostkę lodu w zębach opuściłam jadalnię, od razu kierując krok ku bibliotece. Tam zamknęłam się, oj, moja pustelnia, piękna. Obróciłam się wokół własnej osi, powodując osadzenie się szronu na ziemi oraz na okolicznych półeczkach. Usiadłam na moim ulubionym miejscu w cieniu, otworzyłam książkę, która otoczona była kilkoma wieżyczkami z innych lektur i powieści. Po lewej jeszcze nie przeczytane, po prawej już przeczytane, do odłożenia na półkę. Zawsze ostrzegałam służbę, aby nawet nie próbowała tego dotykać, bo to ja sama zajmuje się swoimi maleństwami...
Kiedy nadeszła pora, abym wreszcie wyszła, ubrałam się w swoją kreację. Było to coś co popadało w kimono. Miała ona błękitny kolor, wysoki kołnierz i była krótka. Idealnie odkrywała moje ciało, jakie szczególnie na nogach było delikatnie oszronione. Założyłam do tego wysokie botki na obcasie oraz dodatkowo w upięte lekko u góry włosy wpięłam ozdobę do nich w postaci dwóch ciemno niebieskich szpil oraz ozdób. Opuściłam pokój, pozostawiając za sobą chłodną mgłę, jaka zamrażała parkiet oraz dywan pode mną. Po chwili weszłam na salę, a wszystko ucichło. Ludzie patrzyli na mnie jak na kogoś, kogo nigdy w życiu nie widzieli. Ogłaszający przybycia sługa stanął przy drzwiach.
- Jej Wysokość Księżniczka Mirajane! - krzyknął.
Zeszłam po schodach i wyjęłam z torby na boku swoją książkę. Usiadłam przy jednym ze stołów, założyłam nogę na nogę. Spędziłam początek tego wszystkiego na sali, a potem postanowiłam wyjść na korytarz, aby odsapnąć. Tam natrafiłam na... Jakąś dziewczynę. Wycelowałam w nią nożykami i warknęłam, ale widząc, że jest ona gościem, schowałam je. Przedstawiłyśmy się sobie, po czym we dwie ruszyłyśmy na bankiet. No niechaj jej będzie. Westchnęłam, nie lubiłam towarzystwa osób, jakich jeszcze nigdy na oczy nie widziałam. Co z tego, że to jakaś księżniczka, akurat to mi wisiało i to jak bardzo. Przewróciłam oczami i wyjęłam książkę o magii lodu. Wróciłam do czytania jej w ciszy, niech nie myśli, że się odezwę. Weszłyśmy na salę, a tam prawie od razu ujrzałam mężczyznę. Miał brązowe włosy, błękitne jak niebo oczy oraz garniaczek wizytowy, czyli nie był z Leoatle. Spojrzałam na jego wystawioną do mnie dłoń, po czym wyminęłam go i ruszyłam do stołu. Mężczyzna był tym, kogo ojciec wybrał mi na przyszłego małżonka. Oczywiście, że go nie kochałam i nie mam zamiaru kochać z przymusu. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Chłopak jednak nie dawał za wygraną, szedł za mną, ciągle mówił coś upierdliwego. Czułam, jak skacze mi brew, a ręce zaczynają zamarzać. Nim spostrzegłam, pojawiła się Lexie. Kobieta złapała mnie za ręce, po czym uspokoiła. Dobrze, że ona tutaj jest i mnie pilnuje... Usiadłam razem z nią do stołu, głęboko wzdychając. Wiedziałam, że to będzie ciężki wieczór...
<Ayarashi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz