czwartek, 17 maja 2018

Od Aurory do Ktosia

Jak każdego dnia, wstałam razem ze słońcem. Z uśmiechem na ustach powitałam nowy dzień. Rosa, znajdująca się na trawie mieniła się dzięki złotym promieniom, bijącym od rozgrzanej do czerwoności żelaznej tarczy. Można było pomyśleć, że cały las został usypany z milionów drobnych szmaragdów, których ceny nie znał nikt. Ja natomiast wiedziałam, że żadne pieniądze nie są warte tego widoku.
Stałam tak jeszcze chwilę, zauroczona pięknem przyrody. Nabrałam w płuca słodki zapach sosen. Uwielbiałam to miejsce. Kochałam swój dom.
Niechętnie wróciłam do środka mojej chatki. Ubrałam na siebie skromną, białą sukienkę i brązowy fartuszek. Włosy związałam w warkocz, by po chwili zawiązać na głowie białą chustę. Na stopy włożyłam skromne, brązowe obówie. Może nie był to strój, który przepiękna dama ubrałaby na bal, ale dobrze się w nim pracowało i to było najważniejsze.
Szybko przygotowałam śniadanie, które zjadłam wspólnie z przyjaciółmi. Rusałki opowiadały mi najnowsze historie z jezior i lasu. Słuchałam ich z zaciekawieniem, pragnąc by i mnie spotkało coś ciekawego.
Gdy posiłek dobiegł końca, zebrałam naczynia i umyłam je w domu. Następnie przyszła kolej na cały dom. Zaraz po tym, zajęłam się ogrodem, który przez swoje rozmiary codziennie wymagał mojej uwagi. Mimo tego, lubiłam to zajęcie. Miło jest opiekować się nad roślinami, które za każdą pomoc szybko się odwdzięczają.
Gdy moja praca dobiegła końca, otrzepałam swoje ubranie z ziemi i zabrałam Draco na spacer do lasu. Dodatkowo potrzebowałam składników do lekarstw. Oboje wypatrywaliśmy leczniczych roślin, traktując to jak świetną zabawę. Koszyki szybko zapełniły się rozmaitymi ziołami.
Nagle usłyszałam z oddali cichy trzask łamanej gałązki. Instynktownie poderwałam się na równe nogi. Słyszałam śmiechy rusałek, bawiących się w rzece z przeciwnej strony, z której dobiegł owy dźwięk. Jednorożce prawdopodobnie były z nimi, by pilnować, aby nikomu nie stała się krzywda. Więc kim lub czym była istota ukryta za drzewami? Oby nie Łowcą.
Bezszelestnie zakradłam się między drzewa i schowałam w gęstwinie paproci. Stamtąd obserwowałam nieznaną mi osobę.

<Ktosiu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz