sobota, 5 maja 2018

Od Dolorem do Ktosia

Przetarłam oczy, czując na twarzy natarczywe promienie słońca. Uchyliłam powieki i usiadłam na łóżku, układając sobie w głowie plan na dopiero co rozpoczęty dzień. Prawdopodobnie będzie to, co zwykle - kontrola zaraz po ogarnięciu się. Potrzebowałam jeszcze kilku roślin. Dobrze się składało. Kontrola lasu i zbiory w nim - dwie czynności za jednym razem.
Następnie wstałam i wzięłam poranną kąpiel. Ze znudzeniem obserwowałam, jak bańki piany unoszą się na wodzie, by po chwili pęknąć i zniknąć bezpowrotnie. Idealnie obrazowały to, jak kruche jest życie.
Słysząc znajomy skrzek, uniosłam głowę na pleciony kosz z ubraniami, na którym siedział Diaval.
- Co? - mruknęłam. Ptak przeskoczył z jednego końca kosza na drugi. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko. Tak oto moja chwila relaksu została złośliwie przerwana.
Z niezadowoleniem wysuszyłam swoją skórę i ubrałam się. Następnie zjadłam śniadanie ze swoim przyjacielem. Nie przemyślałam do końca pozbycia się i zwolnienia służby. Postanowiłam, że zatrudnię z trzy osoby. Ciężko jest zarządzać samemu tak dużą posiadłością. O sprzątaniu nie wspominawszy.
Posiłek przebiegł w ciszy. Po nim udaliśmy się jak zwykle na wspólny spacer. Było to jednocześnie sprawdzenie, czy nikt nie zakradł się na nasz teren.
Zbierałam do koszyka zioła, owoce i potrzebne składniki. Szybko został on zapełniony, więc całą uwagę mogłam poświęcić wypatrywaniu nieproszonych gości, w głowie układając plan na zajęcie się nimi. Udawać miłą czy pokazać prawdziwe oblicze?
Blade promienie słońca przechodziły przez szczeliny w koronach drzew. Odgarnęłam zielone liście od mojej twarzy, by nie zaczepiły mi o włosy. Z wyższych gałęzi słyszałam ciche śpiewy ptaków. Kiedyś może mogłabym cieszyć się tą chwilą, ale cóż. Te czasy minęły. Wytężyłam więc wzrok i w milczeniu szłam przed siebie, kątem oka obserwując gęstwiny i drzewa po moich bokach.
Gdy już zaczynałam myśleć, że w lesie otaczającym zamieszkiwaną przeze mnie budowlę nikogo nie ma, usłyszałam cichy szelest w krzakach. Znieruchomiałam, czekając, aż ten ktoś lub coś opuści swoją kryjówkę, wpatrując się w nią. Diaval usiadł na moim ramieniu. Ukryłam swoje zatrute pierścienie za suknią.
"No pokaż się.." szeptałam w myślach, jakbym myślała, że ten ktoś lub coś mnie usłyszy.

<Ktosiu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz