wtorek, 29 maja 2018

Od Takako do Akroteasora

Pewnie w oczach skrytobójcy jak i Livei'a wyglądałam na tą najgorszą. Nie, co to to nie! Nie jestem taka. Mówiłam sobie w głowie. Po prostu się grzecznie pytałam, a z równowagi może mnie mało kto wyprowadzić. Tak więc jego szanse na to, że zobaczy mnie rozzłoszczoną wynosiły nawet nie jeden procent.
- Pewien mężczyzna zlecił mi to... - sam nie wiem dlaczego, ale przywiązany mężczyzna zaczął mówić. - Rozkazał mi zabić niewidomą dziewczynę, która jest zielarką. Zapłacił mi z góry - dodał, a mi wystarczyły jego informacje, aby wiedzieć kto to zrobił.
- Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem tym samym go wypuszczając. - Posmaruj sobie rany ta maścią, a po dwóch dniach poczujesz się lepiej. Przepraszam, że się bawiłam tobą - skłoniłam się w ramach przeprosin.
- To ja powinienem przepraszać - dodał, tym samym odchodząc od nas.
- Ona znowu to zrobiła - usłyszałam za sobą zawiedzione, zgrane ze sobą głosy chłopców. Odwróciłam się w ich stronę. 
- Czyli zdarzyło się jej to nie pierwszy raz - powiedział jakby na głos swoje myśli Liveii. 
- Wiecie chyba, że jestem tuż obok was i słyszę dokładnie wszystko o czym rozmawiacie - chciałam im jakoś dać do zrozumienia, że mogą już przestać rozmawiać na mój temat. Oni jednak mojego przesyłu nie zrozumieli - irytowało mnie to coraz bardziej - kontynuowali dalej swoją rozmowę, do momentu w którym się rozzłościłam. - Już wystarczy! Przecież wiecie, że nie potrafię inaczej postępować z ludźmi - powiedziałam na głos.
- Tak, tak - zaczęli mnie czochrać po włosach, zupełnie tak jak gdyby nigdy nic. 
- Głodna jestem... - wymruczałam pod nosem.

<Liveii?> Wybacz, że takie denne opowiadanie, ale jakoś nie mam ostatnio weny do pisania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz