piątek, 11 maja 2018

Od Sivika do Carreou

Zebranie się chłopaka do kupy zabrało chwilę. Zanim dotarło do niego, co się działo, jak się działo i czemu się działo, zdecydowanie minęło dość sporo czasu, a gdy już załapał co i jak, wyglądał, jakby zaraz miał mi zejść na miejscu. Ale pokiwał niemrawo tą złotą główką, spojrzał na mnie ze zmartwieniem i zaczął badać dłońmi moje ciało, jakby upewniając się, czy aby na pewno jestem, a jak już, to czy z pewnością w całości.
Aż w końcu miękkie opuszki zahaczyły o szyję, iskierki wybuchły, błękitne oczy spojrzały na mnie uspokajająco. Mogłem tylko odetchnąć z ulgą, bo chociaż przecież nic poważniejszego mi się nie stało, to zawsze odjął jakiś tam ból i było to zdecydowanie bardzo przyjemne.
— Żyję. Tylko głowa mnie trochę boli — odpowiedział w końcu z miną, jakby miał zaraz się rozpłakać i, o losie, rzeczywiście za chwilę to zrobił. Zaraz po tym, jak dał swojej dolnej wardze nieco zadrżeć, podobnie jak całemu ciału. Skorzystał z okazji, że moje dłonie dalej były stosunkowo blisko i wtulił się w nie, dalej łkając i smarając w najlepsze. Westchnąłem cicho, nie ruszając się ani kawalątek i dając się chłopakowi wyżyć.
— Przepraszam. — Skrzydła drgnęły, a mężczyzna ponownie załkał, dalej usilnie poszukując u mnie pocieszenia.
Wypuściłem dość ciężko powietrze, bo zdecydowanie anioł był jak duże dziecko, którym trzeba się zaopiekować, przytulić, poklepać po pleckach i powiedzieć, że w sumie to będzie dobrze.
Ale w końcu poruszyłem kciukami, ścierając przy okazji te nieszczęsne, mokre smugi z policzków i może nieco go pocieszając, gdy ten ryczał w najlepsze.
— Hej, hej, no już mi tu nie rycz — mruknąłem, przeciągając palce pod jego oczami i uśmiechając się przy okazji szeroko. — Jak cię boli, to zaraz dam ci jakieś ziółka i będzie dobrze, tylko mi nie płacz i nie przepraszaj, bo nie masz za co. Słyszysz, Carr? — kontynuowałem, ściągając dłonie z twarzy chłopaka i przenosząc je na jego plecy, żeby przytulić go mocno do piersi i westchnąć cicho.
I trwaliśmy tak chwilę, czy dwie, a kręgosłup zaczął dawać o sobie się we znaki, bo nie szło przetrwać upadku bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Nawet jeśli opadło się na miękką pufę.
— Co to było? — spytałem, gdy świat nieco zwolnił, ciśnienie zeszło, a chłopak odrobinę się uspokoił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz