wtorek, 8 maja 2018

Od Takako do Dolorem

Jak zawsze przekimaliśmy się w jakimś nieznanym nam miejscu, aby zacząć kolejny dzień, który ma przynieść nam trochę przygód. Co jak co, ale dzisiaj to się wyspałam i to bardzo.
Chłopcy poszli po składniki, aby przyrządzić coś do jedzenia. Może nic nie widziałam, ale za to gotować to potrafiłam. Oczywiście z drobną pomocą chłopców. Po przyrządzeniu i zjedzeniu naszego śniadania nadszedł czas, aby opuścić las. Czas spędzony w nim był bardzo miły, ale musieliśmy wyruszyć dalej. Może i nie dostałam wezwania na czyiś królewski dwór, ale są również inne osoby, które potrzebują mojej pomocy. Idąc przez las wsłuchiwałam się w odgłosy ptaków. Tak pięknie śpiewały, że szkoda było mi opuścić tutejsze miejsce. Mój spokój zakłóciła kłótnia moich dwóch kompanów. Ponownie zaczęli się kłócić. Sama nawet nie wiedziałam jaka tym razem była przyczyna. Szłam ostrożnie przed siebie do momentu w którym to nastała głucha cisza. Nie słyszałam już kłócących się ze sobą Ryuu i Yuzu. Stanęłam w miejscu, gdyż ta nagła cisza mnie zaniepokoiła.
- Ryuu, Yuzu, czy coś się stało? - zapytałam się w obawach, że coś się stało. Nic w odpowiedzi nie dostałam. - Chłopcy przestańcie się wydurniać - dodałam, a prócz cichego chichotu ich obu nie usłyszałam więcej.
- Twoja mina Taka-chan nigdy mi się nie znudzi - powiedział Yuzu nie mogąc się przestać śmiać.
- Mi również - dodał Ryuu.
- Skoro macie czas na wygłupy to się zajmijcie czymś pożytecznym - zezłościłam się i to bardzo na nich.
- Przestań Taka-chan... - Ryuu chciał dokończyć, ale nie dałam mu szansy. Wzięłam swoją "różdżkę" i przywołałam kilku pomniejszych Bogów.
- Skoro macie czas na wygłupy to macie teraz czas na mały trening - oburzona, ruszyłam dalej.
Szłam przed siebie trochę szybszym krokiem. Może i ci pomniejsi Bogowie są silni, ale dla Yuzu i Ryuu to ani nie rozgrzewka. Chciałam od nich trochę odpocząć. Zamyśliłam się co spowodowało, że się o coś potknęłam i wylądowałam na ziemi. Ktoś stał przede mną, jednak nie wiedziałam za bardzo kto to był.
- Ałć! - usiadłam na ziemi. Wylądowałam bardzo twardo na ziemi. Zapewne bez siniaków się nie obejdzie. Tajemnicza osoba stała wciąż przede mną. - Czy coś ci się stało? - zapytałam się z uśmiechem na twarzy. Wstałam na równe nogi. Nawet się nie otrzepałam, bo nie wiedziałam gdzie się ubrudziłam.

<Dolorem?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz