niedziela, 27 maja 2018

Od Carreou do Sivika

Zerknąłem w stronę ciemnowłosego, słysząc szelest jego ubrań. Widziałem, jak wstawał, jak jego twarz przyjmowała dziwny wyraz, być może był zły. Albo to ja nadinterpretuję pewne rzeczy, co jest bardzo, ale to bardzo prawdopodobne. Mężczyzna zaczął majstrować coś przy swoich sakwach, przez co przez sekundę uznałem, że planuje użyć kolejnego czaru. Ku mojemu zadowoleniu, jedynie je poprawiał, w tym czasie analizując zaistniałą sytuację, co poznałem po specyficznym zamyśleniu w spojrzeniu Sivika. Sam w tak zwanym międzyczasie szukałem wzrokiem zagrożenia, nawet jeśli nie czułem niczego niebezpiecznego w pobliżu. Nagle brunet westchnął, a ja skupiłem na nim całą swoją uwagę.
— To nie twoja wina, że ktoś cię ściga, Carr. To wina tylko i wyłącznie przodków i przeszłości, która teraz odbija się za wami wszystkimi echem. Nie męczyliby się z nim i nie narażali innych, gdyby rozprawili się z nim w rozsądniejszy spokój. Nie obwiniaj się, serio, nie ma co — Poczułem na sobie wzrok Siviego, przez co z trudem powstrzymałem się przed spłonięciem rumieńcem — Jak myślisz, na jak długo jesteśmy względnie bezpieczni?
Zacząłem mieć wątpliwości, czy mam powiedzieć towarzyszowi całą prawdę, pół prawdę czy nic nie wartą prawdę. Bo faktem było, że niektóre z demonów mogą znaleźć nas od tak, zwłaszcza, że ciemnowłosego otaczają duchy. A te, ich energia i sama ... woń?, sprawiały, że lśniły niczym latarnia morska dla wygłodniałych bestii z piekielnych czeluści. Jednak z doświadczenia wiedziałem, iż taka informacja bardzo obniża morale w drużynie, a do tego wolałbym nie dopuścić.
— Zależy od rodzaju demonów, które za nami podążają. Te najniższe musiałyby się zbliżyć do nas dostatecznie blisko, aby w ogóle rozpoznać w nas cel. Ich jedyny plus to taki, że mogą być wszędzie — Wykonałem ręką bliżej nieokreślony ruch, chcąc na raz objąć całą okolicę. To oczywiście się nie stało — A z drugiej strony, najwyższe mogą pojawić się tu nawet za kilka minut. Aczkolwiek ani Lucyfer, ani Samael nie pośle takiego Abbadona czy Beliala, bo to wtedy pozostawiłoby Piekło bez największych wojowników. Czyli, obstawiam jakiś pośrednie byty, co daje nam dzień przewagi, pewnie mniej. Ale musimy się ruszać. I uważać na kurtyzany, bo sukkuby bardzo lubią się pod nie podszywać.
Przydałaby się nam jakaś broń. Tak, czary Siviego są przydatne, lecz nie sądzę, aby pomogły nam podczas walki w zwarciu. Dlatego powinienem odzyskać swojego flamberga i to jak najszybciej. Zacisnąłem dłonie w pięści, uśmiechając się nieznacznie na wspomnienie wspólnych walk. Lubiłem ten miecz, gdyż został specjalnie wykonany dla mnie ze względu na gabaryty. Mimo to, wszystkie cechy pozostały te same. Zwróciłem się w stronę mężczyzny.
— To jak, idziemy? Nie powinniśmy tu zostawać. Może po drodze znajdziemy miejsce, gdzie mógłbyś zjeść coś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz