niedziela, 11 marca 2018

Od Cynthii do Mer

O nie.
Nie. Nie. Nie. Ja się nie zgadzam.
Poirytowałam się. Bardzo nawet. Aż wkurzyłam.
- Słuchaj, puszko! Ja nie potrzebuje pomocy! Sama sobie poradzę! - próbowałam się wyrwać, ale okuta stalą dłoń trzymająca mnie za ramię była zbyt silna...
To wielkie to, ignorując moje protesty, zarzuciło mnie sobie na ramię i zawróciło na pięcie, kierując się gdzieś.
- Moja zdobycz! - jęknęłam głośno, patrząc na oddalające się z każdym krokiem błyskotki. Bezradnie wyciągnęłam dłoń, jakby próbując ich dotknąć, mimo że wiedziałam, że ich nie dosięgnę.
Przekleństwo. A mogło być tak dobrze!
Ta przeklęta istota, facet bodajże, zdawała się ignorować wszystko tutaj. Kopałam go, okładałam pięściami...
Oj, będą później siniaki od tej jego przeklętej zbroi.
- Puść mnie albo cię ugryzę! - zagroziłam poważnie, rozglądając się za jakim miejscem, gdzie mogłabym wbić zęby jak pies. Ale....
- ‎...Może i nie ugryzę. - mruknęłam, zawiedzona. Żadnego otwarcia, dziury, czy czegokolwiek.
To wogóle jest coś żywego, czy tylko pieprzona, chodząca zbroja?
Kombinowałam na wszystkie możliwe sposoby. Tłukłam w niego, wrzeszczałam i wyzywałam, ale powoli traciłam siły, razem z krwią.
Hmmm, a może...
Okeey, czas poudawać trupa~
Zamarłam w bezruchu, zwieszając się z jego ramienia...
A przynajmniej próbowałam, bo nie mogłam powstrzymać wiercenia się... Było mi zbyt niewygodnie i zbyt się wściekłam.
Zatrzymał się. Czyżby działało...?
Zadowolona z siebie wzięłam głębszy oddech przez usta, szykując się do ucieczki...
...i zaciągnęłam włosy. Zaczęłam kasłać i pluć, próbując pozbyć się kłaków z gęby.
Czyli poległam.
Nagle zakręciło mi się w głowie. Z jękiem przycisnęłam dłonie do ust.
< Chodząca kupo złomu? Uważaj, bo jeszcze obrzyga ci plecy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz